Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Murawski: Lechia? Dobre wspomnienia...

Jakub Lesiński, 68 324 88 06, [email protected]
MACIEJ MURAWSKI ma 39 lat. Wychowanek zielonogórskiego Zrywu, reprezentant Polski. Potem grał m.in. w Legii Warszawa, Arminii Bielefeld, czy Apóllonie Kalamariás. Karierę zakończył w Cracovii. Jako trener prowadził Lechię Zielona Góra i Zawiszę Bydgoszcz. Obecnie jest komentatorem Canal+ i Eurosportu.
MACIEJ MURAWSKI ma 39 lat. Wychowanek zielonogórskiego Zrywu, reprezentant Polski. Potem grał m.in. w Legii Warszawa, Arminii Bielefeld, czy Apóllonie Kalamariás. Karierę zakończył w Cracovii. Jako trener prowadził Lechię Zielona Góra i Zawiszę Bydgoszcz. Obecnie jest komentatorem Canal+ i Eurosportu. Tomasz Gawałkiewicz
- Myślę, że to wszystko zaczęło się tamtego lata, kiedy przychodziłem. Prawdopodobnie, jeżeli nie udałoby się nam tego poukładać, to w Zielonej Górze nie byłoby zespołu na tym poziomie - mówi Maciej Murawski, były trener Lechii.

Grywa pan jeszcze w piłkę?
- Kocham futbol, więc jeżeli tylko mam taką możliwość robię to. Jak pracowałem w Lechii, to dość często występowałem w zielonogórskiej lidze oldbojów, później także w warszawskiej. Teraz czasami pogram z kolegami. Wiele miesięcy w roku spędzam w Bielefeld i tam rywalizuję niemieckiej lidze oldbojów.

Jak pan wspomina pracę trenerską w Lechii Zielona Góra?
- Chciałem być szkoleniowcem po zakończeniu kariery. Klub złożył mi propozycję. Wydaje mi się, że podjąłem dobrą decyzję. Wiedziałem, że to będzie trudne zadanie, ze względu na sytuację Lechii, zarówno pod względem organizacyjnym i finansowym. Jednak bardzo wierzyłem w to, co ja mogę im zaoferować. Po spadku odeszli najbardziej doświadczeni zawodnicy, a zastąpili ich młodzi, niedoświadczeni gracze. Stworzyła się szansa na walkę w drugiej lidze. Dla mnie to było zderzenie, bo sam występowałem w najwyższej klasie rozgrywkowej. W niższych ligach jest inna specyfika, gra się inaczej. Musiałem się tego nauczyć. Moich podpiecznych uczyłem piłki na poziomie profesjonalnym, bo wielu z nich do tej pory występowało tylko w juniorach. Na początku mieliśmy dość długą serię porażek, a ja nienawidzę przegrywać. Później zespół nabrał doświadczenia, uwierzył w siebie i zaczął punktować. To była kwestia czasu. Moi podopieczni bardzo tego chcieli, szybko się uczyli. Końcówkę pierwszej rundy i całą drugą zagraliśmy całkiem dobrze. Utrzymaliśmy się.

Jakby miał pan możliwość wyboru, to jeszcze raz objąłby pan zespół w tamtym okresie?
- Przyznam szczerze, że w momencie, kiedy rozmawiałem z prezesami, to ta sytuacja była przedstawiona dużo lepiej, niż się później okazało. Tak naprawdę, gdzie się nie odwróciłem, to widziałem problemy. Na pierwszym treningu zastałem bodajże dwunastu zawodników. Część z nich nie miała zamiaru zastawać w Lechii, a nikt nie miał zamiaru mocno pracować. Nie tyle musiałem się zastanawiać jak ten zespół przygotować do sezonu, tylko jak spowodować, że oni wyjdą na zajęcia. To mnie na początku zaskoczyło. Nie wiem, czy jakbym zdawał sobie sprawę, że Lechia ma aż tak duże problemy, to bym się tego podjął. Może dobrze, że nie miałem takiej wiedzy, bo ten rok wspominam dobrze. Z drugiej strony nigdy nie bałem się pracy i problemów. W Zielonej Górze dużo się nauczyłem. Nabrałem doświadczenia nie tylko jako trener, ale też osoba, która pomagała przy organizacji wielu rzeczy w klubie. Poza tym mogłem na rok wrócić do miasta, w którym się urodziłem.

Więcej w czwartkowym (11 kwietnia), papierowym wydaniu "GL".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska