Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka razy już wychodziłam z domu, żeby ze sobą skończyć

Olga Klamecka [email protected]
sued/sxc.hu
- Jak patrzę na moje życie, to widzę czarną dziurę. Kilka razy już wychodziłam z domu, żeby ze sobą skończyć. Zawsze jednak wracałam. Gdyby nie dzieci... - kobieta nagle urywa głos.

- Wszystko jest na mojej głowie. Mąż poszukiwany przez policję, ja w domu z dziećmi, wnukami. Nie jestem w stanie policzyć, ile jestem już winna ludziom i "chwilówkom" - mówi pani Irena z Nowej Soli (imię zmienione). - Odejmuję sobie od ust, byle tylko dzieci miały co zjeść na obiad. W domu zimno. Nie stać mnie praktycznie na nic, a do sklepu idę jak najdalej od domu, byle nie spotkać nikogo, komu jestem dłużna pieniądze. Zmieniłam też numer telefonu.

- Jak patrzę na moje życie, to widzę czarną dziurę. Kilka razy już wychodziłam z domu, żeby ze sobą skończyć. Zawsze jednak wracałam. Gdyby nie dzieci... Kocham je bardzo, ale w takiej sytuacji uśmiech dziecka nie wystarczy. Nie jestem w stanie ich wyżywić, codziennie muszę błagać o pomoc wszystkie instytucje w mieście, a to ciągle za mało... - opowiada zrozpaczona kobieta.

Niestety, ten przypadek nie jest odosobniony. Statystyki są alarmujące. Coraz więcej osób nie radzi sobie z trudną sytuacją finansową, z długami. Bieda to także stan umysłu - depresja, pozbawienie sensu życia, długotrwałe, pogłębiające się stany lękowe, ale przede wszystkim człowiek. Człowiek zagubiony, przerażony i pozbawiony nadziei, co jednak najważniejsze - taki jak my...

Ci, którzy wraz z rodzinami cierpią z powodu braku pieniędzy, muszą wybierać dziś między tym, czy za ostatnie grosze kupić coś do jedzenia, czy zapłacić zaległy rachunek. Ci ludzie, żyjący obok nas, często nie pokazują nikomu, jak ciężką mają sytuację. Zapędzeni w kozi róg, często z komornikiem na karku, strachem przed eksmisją, żyją odcięci od prądu, wody, gazu. Każdy dzień to dla nich walka o przetrwanie i kolejne próby odzyskania kontroli nad swoim życiem.
- Ale to nie jest życie. To męka... - stwierdza pani Irena.

Spirala zatacza coraz większe kręgi

Zazwyczaj zaczyna się niepozornie. Aby zrozumieć tę jedną z najtrudniejszych dla człowieka sytuacji, wystarczy wyobrazić sobie, że właśnie straciliśmy pracę. Reakcja łańcuchowa jest błyskawiczna: skoro nie ma pracy, nie ma pieniędzy na rachunki, nie ma za co wyżywić rodziny, wreszcie nie ma w co się ubrać, wieczory spędza się w nieogrzanym domu, przy świeczce... Zaczyna się od drobnych pożyczek od znajomych. Kiedy nie ma z czego ich spłacić, zaciąga się kolejny kredyt. Tym razem "chwilówkę". Spirala długów zatacza coraz większe kręgi...

A spustoszenie, jakie sieje bieda, jest dramatyczne. Liczba samobójstw z powodów ekonomicznych w ostatnich czterech latach wzrosła w Polsce o 40 procent, a nasze województwo utrzymuje się w tych niechlubnych rankingach na wysokim miejscu.

- Samobójstwo z powodu biedy, ciężkiej sytuacji finansowej, bezrobocia, komornika, eksmisji to tylko jedna z grup ryzyka. Przynależność do grupy oznacza zwiększone zagrożenie samobójstwem, jednak rzeczywiste niebezpieczeństwo jego popełnienia wynika z indywidualnej struktury psychicznej - tłumaczy psychoterapeutka Gracjana Pawlak z Zielonogórskiego Ośrodka Psychoterapii i Rozwoju. - Ryzyko zawsze podnoszą sytuacje kryzysowe i doświadczenia traumatyczne, ale nie ma oddzielnych mechanizmów popełniania samobójstwa dla różnych grup. W ogóle nie ma żadnych mechanizmów.

Na wschodzie kraju żyje się lepiej?

Rzeczywiście, trudno jednoznacznie określić, kiedy samobójstwo jest wynikiem jedynie biedy i nieskutecznych prób jej przezwyciężenia. Ilość udanych zamachów na własne życie budzi jednak trwogę. Do końca września 2012 w naszym województwie popełniono aż 166 samobójstw. Epicentrum problemu to trzy największe miasta: Gorzów (27), Zielona Góra (23) i Nowa Sól (28). W innych powiatach jest ich nawet o połowę mniej. Aż 135 samobójstw popełnili mężczyźni.

- Z tych danych wynika, że to panowie najczęściej nie potrafią poradzić sobie z trudnymi sytuacjami i w akcie desperacji podejmują takie kroki. Alarmująco wysoka jest także liczba samobójców w wieku 60-64 lata - aż 19. Tu często motywem, oprócz samotności, złego stanu zdrowia, jest właśnie sytuacja finansowa. Dla porównania: w ciągu trzech kwartałów ubiegłego roku życia pozbawiły się trzy osoby w wieku 15-19 lat, 15 w wieku 25-29 lat, 16 w wieku 30-34 lata - relacjonuje Sławomir Konieczny, rzecznik Wojewódzkiej Komendy Policji w Gorzowie. Zaznacza jednak, że statystyki te ukazują jedynie ułamek problemu, bo nie ma w nich nieudanych prób samobójczych, odratowanych ani wszystkich tych zdarzeń, o których policji zwyczajnie nie zawiadomiono.

- Liczba z pewnością jest wysoka i nie spada. Jeśli porównamy ją na przykład ze statystykami ze wschodu kraju, to od razu zastanawiamy się, czy tam naprawdę nie żyje się lepiej - przyznaje Konieczny.

Oczy i uszy szeroko otwarte

- Bardzo trudno w postępowaniu wytłumaczyć motyw samobójstwa. Z pewnością jest zawsze kilka przyczyn, ale często bardzo zła sytuacja finansowa, konflikty są tą kroplą, która przelewa czarę. Żeby jednoznacznie zaliczyć zgon do tych spowodowanych biedą, musiałby być list pożegnalny, w którym czarno na białym wpisany byłby powód, a to się właściwie nie zdarza - dodaje Konieczny.

- Myśli samobójcze powinny skłaniać do poszukania pomocy psychoterapeutycznej. Znalezienie rozwiązania problemu jest ważne doraźnie, ale przy kolejnej trudnej sytuacji myśli samobójcze mogą znów się pojawić - ostrzega Pawlak.

Takim osobom można pomóc, zanim podejmą kroki ku autodestrukcji, należy tylko mieć oczy i uszy otwarte bardzo szeroko. Bo ludzie nieradzący sobie z problemami, żyjący na kredyt, z mnóstwem długów i brakiem przyjaciół, często są pozostawieni sami sobie. Opuszczeni przez wszystkich przyjaciół lub sami ucinający kontakt z nimi z powodu wstydu. Paradoksalnie wyglądają i zachowują się jak my. Funkcjonują wśród nas, mijamy ich na ulicy, na klatce schodowej, przy śmietniku. Prawdziwa tragedia rozgrywa się u nich za zamkniętymi drzwiami, w głowie. Bez nadziei na lepsze jutro.

- Nie wierzę już w ludzi, w pomoc, w dobro. To, jak żyję ja i moje dzieci, jest najlepszym przykładem, że nie ma sprawiedliwości. To wegetacja, a nie życie. I boli tylko to, że nikogo to nie obchodzi... - mówi ze smutkiem pani Irena.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska