Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwia Bogacka: Jedno pytanie mnie wręcz zszokowało

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Sylwia Bogacka ma 30 lat. Jest wychowanką Polonii Jelenia Góra, od 2003 r. w zielonogórskiej Gwardii. Srebrna medalistka Igrzysk Olimpijskich w Londynie w strzelaniu z karabinka, wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy.
Sylwia Bogacka ma 30 lat. Jest wychowanką Polonii Jelenia Góra, od 2003 r. w zielonogórskiej Gwardii. Srebrna medalistka Igrzysk Olimpijskich w Londynie w strzelaniu z karabinka, wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy. Andrzej Flügel
- Jedno pytanie mnie wręcz zszokowało: czy nie mam za złe, że odebrano mi dzieciństwo? Jak na to odpowiedzieć?! Sama wybrałam sport i tę dyscyplinę - mówi wicemistrzyni olimpijska Sylwia Bogacka z zielonogórskiej Gwardii.

- Po sukcesie w Londynie staje się pani wręcz celebrytką. W programach telewizyjnych wypowiadała się pani na różne sprawy. Jak się pani z tym czuje?
- Nie najlepiej. Jestem osobą, która nie lubi takiego rozgłosu i zamieszania. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że osiągając sukces stałam się kimś o wiele bardziej znanym. Nie potrafię też odmawiać. Nie lubię jednak pytań o sprawy osobiste...

- A oni pytają...
- Tak, i to bardzo często. O moim prywatnym życiu wolę nie mówić, więc konsekwentnie odmawiam.

- Najdziwniejsze pytanie, jakie pani zadano?
- Jedno mnie wręcz zszokowało: czy nie mam za złe, że odebrano mi dzieciństwo? Jak na to odpowiedzieć?! Sama wybrałam sport i tę dyscyplinę. Już w wieku 16 lat zwiedziłam niemal cały świat, jestem medalistką olimpijską. Robię to, co lubię!

- Te miesiące, które upłynęły od Londynu, były szalone?
- Zdecydowanie tak. Gdybym zajęła, powiedzmy czwarte miejsce, zostałoby tak jak dawniej. A wszyscy mówiliby, że taka lokata to porażka, choć wcale nią by nie była. Srebrny medal spowodował jednak wielkie zainteresowanie moją osobą.

- Czwarte miejsce też było. W sumie drugi medal na wyciągnięcie ręki...
- Dokładnie tak. Co ciekawe, tę lokatę zajęłam w swojej koronnej konkurencji. Zaskoczyłam tym wielu, gdyż mój pierwszy start miał być jakby rozgrzewką do walki o podium. Tymczasem zaczęłam od srebra. Wiele pytań dotyczyło właśnie tego. Na to jednak nie ma racjonalnych odpowiedzi. Tak bywa w sporcie.

- Po igrzyskach wiele pani nie odpoczywała, a wyniki wciąż były bardzo dobre.
- Tak, miałam chwilę oddechu, ale zaraz musiałam zabrać się do pracy. Zajęłam drugie miejsce w finale Pucharu Świata, co pozwoliło mi zachować taką samą pozycję w rankingu. Kilka razy w nim prowadziłam, teraz jestem druga, ale postaram się wrócić na czoło. W 2013 roku związek postanowił zrezygnować z najdalszych wyjazdów na pucharowe zawody, ale nie ma problemu. Bo jeśli chodzi o ranking, to można zdobywać punkty gdzie indziej, a do następnych igrzysk jeszcze prawie cztery lata. W Chinach, w mistrzostwach świata wojskowych, zdobyłam trzy medale. Nie było więc u mnie jakiegoś "doła", który czasem zdarza się po osiągnięciu sukcesu. To był bardzo długi sezon. Po raz pierwszy w karierze kończyłam go w grudniu.
- Jak święta?
- Jak zawsze w domu, z rodzicami w Jeleniej Górze.

- Jest pani zawodowym wojskowym. Był awans za olimpijski medal?
- Tak, zostałam kapralem. Moja praca polega na tym, że jestem członkiem specjalnego zespołu sportowego w Zegrzu. Ja i jeszcze kilku zawodników z różnych dyscyplin zostaliśmy zatrudnieni w wojsku, gdzie jesteśmy wykorzystywani do spraw sportowych. Pracujemy w swoich klubach, jednocześnie reprezentując armię. Mamy pewne obowiązki dotyczące szkoleń, ale nie kolidują nam one w żaden sposób.

- Trenuje pani w Zielonej Górze z tym samym szkoleniowcem?
- Tak, niezmiennie od lat z Ryszardem Taysnerem. Rozumiemy się, dobrze nam się współpracuje. Co cenne, jest świetny układ między trenerem klubowym a opiekunem kadry. Z tym czasem różnie bywa. Wielu zawodników w innych dyscyplinach ma problem i między szkoleniowcami strasznie zgrzyta. U nas w strzelectwie nie słyszałam o tym. Zawsze staramy się z Ryszardem pracować nad najważniejszymi elementami na zajęciach, bo z trenerem kadry widuję się rzadziej. Obaj panowie się znają i współpracują. Andrzej Kijowski to świetny teoretyk. Zawsze razem opracowujemy plany, omawiamy realizację poprzednich. Tak więc u mnie funkcjonuje to bardzo dobrze.

- Ile razy w tygodniu pani trenuje?
- Sześć. Nie ma zmiłuj się. Wolna jest tylko niedziela.

- Ciągle nie ma pani dosyć?
- Sportowo nie, choć kiedyś przyjdzie moment, że będę musiała skończyć karierę. Czasem zastanawiam się, co dalej w sensie życiowym. Myślę o rodzinie. Ciągle mnie jednak nie ma, bo treningi i wyjazdy. Kto by ze mną wytrzymał?

- Pojedzie pani do Rio de Janeiro?
- Mam nadzieję. Plan już jest rozpisany na cztery lata, a jego finałem są właśnie igrzyska w Rio.

- Plany na 2013 rok?
- Dość bogate. Znam już swój plan startów. W marcu czeka mnie bardzo ciekawy wyjazd do Kuwejtu. Tam zaproszono na zawody wszystkich medalistów olimpijskich w strzelectwie. Będą bardzo wysokie nagrody. Przede mną także kilka zawodów Pucharu Świata oraz mistrzostwa Polski we Wrocławiu.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska