Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poród to niesamowite wydarzenie. Dlatego został położnym

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
Marek Skonieczny, pochodzi z Krosna Odrzańskiego, obecnie mieszka w Zielonej Górze, gdzie pracuje w Szpitalu Wojewódzkim. Wolny czas lubi spędzać aktywnie.
Marek Skonieczny, pochodzi z Krosna Odrzańskiego, obecnie mieszka w Zielonej Górze, gdzie pracuje w Szpitalu Wojewódzkim. Wolny czas lubi spędzać aktywnie. Mariusz Kapała
- Wiele osób myśli, że poród wygląda jak w telewizji: dwa skurcze i już widać główkę. Potem kobieta zaczyna krzyczeć, facet mdleje i rodzi się dziecko. A to nie tak - mówi Marek Skonieczny, położny.

- Zostałeś położnym, bo…
- … ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Podobno (śmiech). Zawsze byłem ciekaw, co i dlaczego się dzieje. Chciałem wiedzieć, jak to jest możliwe, że z dwóch komórek powstaje człowiek. Do tego dochodzi cały niesamowity mechanizm porodowy, którego funkcjonowanie zadziwia mnie do tej pory. Mimo że widziałem mnóstwo porodów. W dalszym ciągu jestem zdania, że to najbardziej niesamowite wydarzenie! Dlatego zostałem położnym - aby móc w nim uczestniczyć.

- Chyba jesteś rodzynkiem?
- Rodzynkiem byłem i nadal jestem. Na studiach licencjackich i magisterskich miałem same koleżanki. Pod tym względem jest tak samo w pracy. No i co się dziwić, podobno w Polsce mężczyzn położnych jest ok. 40...

- Jak wspominasz pierwszy poród, który przyjąłeś?
- Słabo go pamiętam. Tyle się działo! Były takie emocje! To był chłopiec o imieniu Wojtek.

- A kolejne dzieci, którym pomagałeś przyjść na świat?
- Każdy poród to zupełnie inna historia. Do każdej rodzącej trzeba mieć indywidualne podejście. Niektóre chcą wiedzieć wszystko, inne przeciwnie. Niektóre potrzebują jak najwięcej osób w swoim otoczeniu, inne zaś chcą ich jak najmniej... Nawet w przebiegu porodu panie często zmieniają zdanie i jest to normalne. Ja się dopasowuję, na ile to możliwe.

- Pacjentki nie dziwią się, że pomaga im położny a nie położna?
- Panie bardzo dobrze reagują na moją osobę, choć w pierwszej chwili myślą, że jestem lekarzem. Szybko je wyprowadzam z błędu, bo lekarz porodu nie przyjmuje! No chyba, że wkrada się jakaś patologia i trzeba poród ukończyć zabiegowo. Porody fizjologiczne, takie bez komplikacji, to działka położnych!

- I nie było chwili wahania, że jednak źle wybrałem?
- Nie widzę siebie nigdzie indziej jak tylko na sali porodowej. To wyjątkowa praca. Bardzo odpowiedzialna, czasem potwornie stresująca, ale dająca też potężnego kopa energetycznego i mnóstwo satysfakcji! Porodówka to miejsce, gdzie nie pracuje nikt przypadkowy. Zobaczymy, jak będzie za jakiś czas, ale póki co to moje miejsce.

- Bo to niesamowite być w chwili, gdy rodzi się nowe życie?
- Najbardziej niesamowite są chwile, gdy rodzice po raz pierwszy widzą swoje dziecko. Mijają wtedy wszystkie emocje, cały ból porodowy, za to pojawiają się nowe. Czasami jest też bardzo śmiesznie, gdy obserwuje się reakcje ludzi na nowe dla nich zdarzenie, jakim jest poród. Wiele osób myśli, że poród wygląda jak w telewizji: dwa skurcze i już widać główkę, potem kobieta zaczyna krzyczeć, facet mdleje i rodzi się dziecko. Ale tak jest tylko w filmach. Poród to często długa droga, ale na pewno warta przejścia. Bo na mecie czeka nagroda - dziecko.

- Gdy zaczyna płakać, to...
- ...znak, że wszystko poszło dobrze. To także ulga, bo obyło się bez komplikacji. Gdy na koniec rodzice dziękują i uśmiechają się, a zmęczona mama mówi, że nie było tak źle, to znaczy, że dobrze wykonałem swoją pracę.

- Czy Twoje podejście do narodzin się zmieniło?
- Chyba tak. Staram się - co może wydawać się dziwne - przy porodzie robić jak najmniej. Moja rola to pokazywanie możliwości, a nie mówienie co rodząca ma robić. Jeśli ja proponuję, aby wstała, a ona chce leżeć (co zwykle jest najgorszą opcją w porodzie), to moim zadaniem jest wytłumaczyć jej, dlaczego lepiej byłoby, by wstała. Ale nie mogę jej do tego zmuszać. Czasem jak coś za bardzo komuś narzucamy, to przynosi to odwrotny efekt...
- To prawda, że dziś coraz więcej mężczyzn uczestniczy w porodzie?
- Poród rodzinny to teraz norma! Rzadko zdarzają się panie, które rodzą same. Jeśli ojciec dziecka nie może lub nie chce uczestniczyć w porodzie, to nie można go do tego zmuszać. Często wtedy rodzącej towarzyszy matka, siostra, koleżanka... A jeśli kobieta nie chce nikogo, to ten wybór też należy uszanować.

- Ponoć panowie jednak mdleją przy porodach?
- Mdleją też raczej na filmach. Może ze dwa razy widziałem, jak ktoś zemdlał przy porodzie. Częściej zdarza się to przy pobraniu krwi...

- Porody w wodzie albo z gazem rozweselającym nadal są modne?
- Moda na porody w wannie wypełnionej wodą chyba już minęła. Ale prawie każda pani sporą cześć porodu spędza pod prysznicem, który bardzo pomaga. Gaz rozweselający w mojej ocenie pomaga chyba mniej...

- A cesarka na życzenie?
- Cięcie cesarskie to operacja, którą powinno się wykonywać z wyraźnych wskazań medycznych! Jeśli kobieta wie, jak wygada poród, czego ma się spodziewać i wie, że jest w dobrych rękach, to nawet nie myśli o cięciu cesarskim. Ale zdarzają się co jakiś czas panie, które o cięciu cesarskim mają tylko takie pojęcie, że jest to poród ,,bez bólu''. I dlatego chcą tak rodzić. Nie myślą o tym, że to przecież operacja i potem boli bardzo i długo, a tu jest dziecko, którym trzeba się zająć...

- Kobiety krzyczą podczas porodu, czy raczej to już przeszłość?
- Czasami krzyczą i jeśli im to pomaga i poród postępuje - to niech krzyczą. W innym przypadku staramy się, aby zamiast krzyczeć, skupiały się na oddychaniu i prawidłowym parciu.

- Po takich doświadczeniach chyba byłeś doskonale przygotowany do porodu swojego dziecka?
- Narodziny własnego dziecka to zupełnie inna historia! Prowadziłem mnóstwo porodów, ale nijak się to ma do narodzin swojego dziecka. Zresztą uczestniczyłem w nim jako ojciec, a nie położny. Miałem zupełnie inne zadania - przede wszystkim wsparcie. Czuwanie nad prawidłowym przebiegiem porodu tym razem prawie całkowicie pozostawiłem koleżance położnej.

- Poród odbył się...
- ...w domu. Moja druga połowa też jest położną. Wiedziała na co się decyduje. To przede wszystkim ona od początku ciąży mówiła, że jak sytuacja pozwoli, to chce rodzić w domu. I się udało - nasze dziecko urodziło się w domu. Do tego wydarzenia trzeba się odpowiednio przygotować. Od zaufanej położnej do samochodu pod domem, gotowego do jazdy do szpitala natychmiast, gdy tylko sytuacja zacznie tego wymagać. Poród to wydarzenie, podczas którego wiele może się zdarzyć. Co nie oznacza, że zdarzyć się musi! Poród w domu jest ryzykowny, jeśli nie jest do końca przemyślany. Narodziny naszego syna odbyły się spokojnie i bez komplikacji, był to zupełnie naturalny poród.

- Jakim jesteś tatusiem, bo teorię masz opanowaną?
- Sam fakt bycia położnym nie oznacza, że się automatycznie ,,zna na dzieciach''. Poza tym my na porodówce mamy bardzo krótki kontakt z noworodkiem. Około dwóch godzin po porodzie. A to coś zupełnie innego, niż opieka nad dzieckiem na co dzień. Każdego dnia uczę się czegoś nowego. Bo w pracy wiem na pewno, a w domu to mi się tylko wydaje, że wiem. Jeśli chodzi o umiejętność zajmowania się dzieckiem, to jestem jak każdy ojciec - jakoś daję radę i ciągle się uczę.

- Kiedy myślisz poród to...
- ...innych słów jak cud narodzin nawet nie używam. Bo widziałem tyle porodów i nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko tak wspaniale działa! Więc jak inaczej określić to wydarzenie jak nie cud?

- Dziękuję.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska