Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będzie szczęśliwy finał! Nogą pana Marka zajmą się lekarze

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
- Leczenie od nowego roku będzie nowym etapem w życiu przede wszystkim brata, ale tez moim - wierzy Agnieszka, siostra Marka
- Leczenie od nowego roku będzie nowym etapem w życiu przede wszystkim brata, ale tez moim - wierzy Agnieszka, siostra Marka Michał Szczęch
O Marku, który cierpi na słoniowaciznę nogi, pisaliśmy przed tygodniem. Wszystko wskazuje na to, że historia znajdzie swój szczęśliwy finał. Po blisko trzech latach cierpienia chorego! Wystarczył jeden tekst w "Gazecie Lubuskiej".

Przypomnijmy, Marek mieszka z siostrą Agnieszką. Z powodu choroby dom stał się dla niego więzieniem. Z ogromną nogą, ważącą niemal 80 kg, z trudem się porusza. W pobliskim szpitalu, w którym takich schorzeń nie leczą, nikt nie udzielił mu fachowej porady. Orzeczono, że to słoniowacizna i odesłano do domu z receptą na lek, którego w Polsce już nie produkują.

Prof. Andrzej Szuba, angiolog, wojewódzki konsultant w dziedzinie hipertensjologii, który kieruje kliniką chorób wewnętrznych w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, uciekałby od terminu "słoniowacizna". - Dziś mówimy na to poważny obrzęk limfatyczny - wyjaśnia ekspert, z którym udało się nam skontaktować dzięki wsparciu Polskiej Fundacji Limfologicznej. To właśnie prof. Szuba zadeklarował, że już na początku stycznia przyjmie Marka na oddział i zacznie leczyć! Wcześniej noga wreszcie zostanie porządnie zdiagnozowana.

Takich chorych są tysiące

Prof. Szuba zwraca uwagę, że w Polsce jest wielu ludzi, którzy cierpią jak Marek. Często zamknięci w czterech ścianach swoich mieszkań, zostawieni bez pomocy. Cierpią kobiety po mastektomii, z opuchliną wielką jak balon. Cierpią ludzie z olbrzymimi, zdeformowanymi nogami. Dlaczego ich wołania o pomoc nikt nie słyszy?

- Niestety, większość pacjentów w naszym kraju pozostaje nieleczona lub jest leczona niewłaściwie, bo lekarze nie mają wystarczającej wiedzy, brakuje specjalistycznych ośrodków, brakuje wystarczającego wsparcia ze strony NFZ, co uniemożliwia większości ubezpieczonych chorych skorzystanie z bezpłatnego leczenia - wylicza prof. Szuba. Sam wielokrotnie wysyłał do NFZ pisma w sprawie braku wsparcia w leczeniu obrzęków limfatycznych. Głos wołającego na puszczy...

W wielu krajach Unii Europejskiej specjalistyczne leczenie takich obrzęków jest szeroko dostępne i objęte ubezpieczeniem zdrowotnym. Niemcy, Austria, Francja, Holandia, Belgia, Wielka Brytania, Włochy, Szwecja... A gdzie Polska, w której takich chorych żyją tysiące? Obrzęk limfatyczny może wystąpić w każdym wieku - od urodzenia do późnej starości. U Marka pojawił się trzy lata temu. Miał wtedy 40 lat.

- Niektóre zachodnie kliniki czynią cuda. Wielu pacjentom udaje się zmniejszyć obrzęki na nogach, rękach. I to znacznie. Ja jestem przykładem - podkreśla Michał Dudkiewicz, prezes Polskiej Fundacji Limfologicznej, który też choruje na słoniowaciznę. Deklaruje, że jeśli Markowi będą potrzebne specjalistyczne wyroby kompresyjne, niezbędne w trakcie dalszych kuracji, to dostanie je od fundacji. Takie wyroby, w zależności od zaawansowania choroby, kosztują od kilkuset do kilku, a nawet kilkunastu tys. zł rocznie...

Co na to rzecznik?

Sprawą zainteresowaliśmy Krystynę Kozłowską, rzecznika praw pacjenta przy Ministerstwie Zdrowia. I choć Markiem zajmie się prof. Szuba, to rzecznik także deklaruje pomoc, gdyby np. pojawiły się dalsze problemy. Zaznacza, że chory może się leczyć w dowolnie wybranym szpitalu. Żeby robić to "na fundusz", placówka musi mieć podpisany kontrakt z NFZ (chodzi wyłącznie o leczenie szpitalne, bo tego domowego, czyli masaży i specjalistycznego, niezbędnego sprzętu nikt w Polsce nie refunduje). Potrzebne jest również skierowanie, którego Marek, będąc pół roku temu w szpitalu w Krośnie Odrz., nie dostał. Tamtejszy doktor, owszem, skontaktował się z chirurgiem w Zielonej Górze, ale jedynie telefonicznie i drogą mailową, po czym stwierdził, że więcej nie jest w stanie pomóc.

Kozłowska przyznaje, że to lekarz decyduje o trybie i formie leczenia oraz czy konieczne są badania. Ale ma on też obowiązek wystawić np. skierowanie do innego szpitala, receptę na leki, zlecenie na transport sanitarny. Markowi takiego skierowania i w konsekwencji zlecenia na transport nie zapewniono.

W NFZ potwierdzają słowa rzeczniczki. Dodają, że jeśli doktor odmówi leczenia, pacjent może poprosić o to na piśmie wraz ze wskazaniem dalszego sposobu terapii i placówki, w której może szukać pomocy. Natomiast przy nieuzasadnionej odmowie leczenia można wnieść pisemną skargę do oddziału wojewódzkiego NFZ.

Agnieszka i Marek nie chcą wyciągać konsekwencji w stosunku do lekarzy. - Cieszę się, że Marek spędzi święta w domu. Leczenie od nowego roku będzie nowym etapem w życiu przede wszystkim brata, ale też moim - wierzy Agnieszka i nie kryje wdzięczności. Marek słowa tej wdzięczności kieruje do prof. Szuby, do pani z apteki w Bytnicy, która znalazła w Poznaniu pięć ostatnich ampułek debecyliny - leku w Polsce już nieprodukowanego, a zaleconego przez doktora ze szpitala w Krośnie Odrz. Te słowa kieruje także do wszystkich, którzy wsparli go dobrym słowem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska