Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samochodu nie ma, a mandaty przychodzą

Aleksandra Szymańska
Samochód należał do pana Jacka całe dwa tygodnie
Samochód należał do pana Jacka całe dwa tygodnie archiwum GL/Mariusz Kapała
Choć pan Jacek samochodu nie ma już dawna, mandaty przychodzą do niego cały czas. Wszystko przez to, że nie zarejestrował samochodu, którego właścicielem był tylko przez dwa tygodnie.

Zobacz także: Nielegalne złomowisko aut marki BMW przy ulicy Mieszka I w Radomiu

To już trzeci mandat. Tym razem przyszedł ze Szczecina. Poprzednie dwa pan Jacek (prosi, żeby nie podawać wszystkich danych, bo i tak ma już nieprzyjemności) odesłał z kopią umowy sprzedaży samochodu. Właściwie nic innego nie może teraz zrobić, a i tak nie ma gwarancji, że uniknie kłopotów. - Co będzie, jak ktoś spowoduje wypadek tym samochodem?! Ja będę ścigany...

Samochód, o którym mowa, należał do pana Jacka całe dwa tygodnie. - Kupiłem go, ale okazało się, że coś jest z silnikiem. Nadarzyła się okazja, żeby szybko sprzedać, więc sprzedałem - mówi młody mężczyzna, który sam już nie wie, czy złamał przepisy, czy nie. Chodzi o to, że auta nie zarejestrował na siebie. - Dowiedziałem się, że nie muszę, bo przepisy dają na to 30 dni, a ja miałem samochód tylko dwa tygodnie - tłumaczy pan Jacek.

Potem jeszcze - zgodnie z przepisami - zaniósł umowę kupna - sprzedaży auta do miejskiego wydziału komunikacji, ale nikt jej tam nie przyjął. Skoro tak, sądził, że wszystko jest w porządku. Aż zaczęły się mandaty. - Chodziłem już do wszystkich możliwych urzędów. Poprzedni właściciel samochodu był z Witnicy, więc poszedłem do starostwa. Stamtąd do miejskiego wydziału komunikacji. W końcu na policję, żeby chociaż podpowiedzieli, co robić. Policjant tylko mnie skrzyczał, że dobrze wie, jak to się kupuje auto na "słupa". W końcu ktoś mi powiedział, że najlepiej, gdybym sam odszukał obecnego właściciela, chyba już kolejnego, i załatwił z nim sprawę - relacjonuje mężczyzna.

Wygląda na to, że innego rozwiązania nie ma, bo dla urzędów pan Jacek właściwie ciągle jest właścicielem samochodu. Osoba, od której kupował, wyrejestrowała auto i zgłosiła sprzedaż. Osoba, która kupiła samochód od pana Jacka, nie dopełniła formalności. Gdy policja zaczyna szukać właściciela, ślad urywa się na panu Jacku.

Dyrektorzy wydziałów komunikacji Urzędu Miasta i Starostwa Powiatowego rozkładają ręce. - Nie mogliśmy przyjąć od tego pana informacji o sprzedaży samochodu, bo ten samochód nie był u nas zarejestrowany - tłumaczy dyr. Marek Kubik z Urzędu Miasta.

Naczelnik Tadeusz Rybiński ze starostwa mówi, że niewiele da, jeśli teraz pan Jacek dostarczy umowę kupna - sprzedaży. Nie zarejestrował auta na sobie, więc - formalnie - nie mógł go też sprzedać.

Najgorsze jest to, że przepisy faktycznie zostawiają taką furtkę i właściciele, którzy pozbywają się aut szybciej niż w 30 dni, nie zawracają sobie głowy ich rejestrowaniem. Niektórzy - co potwierdza policja i urzędnicy - zwyczajnie kombinują. Wykorzystują przepisy, żeby oszukać Urząd Skarbowy czy ubezpieczycieli. Inni po prostu nie zdają sobie sprawy, że narażają się na kłopoty. Liczą, że nowy właściciel zarejestruje auto i wszystko będzie grało.

- Gdyby urzędnicy powiedzieli mi jasno, że muszę zarejestrować ten samochód, to tak bym zrobił. Gdybym wiedział, że nie przyjmują ode mnie umowy sprzedaży, bo nie rejestrowałem auta, też bym wcześniej zareagował - mówi nam mężczyzna.

Swoimi kanałami ustalił, kto teraz ma "jego" samochód. Chce pojechać do właściciela. I oczywiście będzie musiał odesłać kolejny mandat z kopią umowy sprzedaży auta. To jedyne, co ma teraz na swoją obronę.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska