Zobacz także: Napadł na kierowcę na dworcu PKS w Sulechowie. Trafił do aresztu
Do naszej redakcji zgłosił się mieszkaniec Nowej Soli, 86-letni Władysław Pszczołowski. Pochodzący z Wilna repatriant, inwalida I grupy, na co dzień żyje samotnie. Jak opowiada, przyszedł do nas, bo nie ma już sił na samotną walkę z krnąbrną młodzieżą, która zbiera się od wieczora pod oknami jego mieszkania przy ul. Kościuszki i aż do późnej nocy "zatruwa mu resztki życia".
- To trwa już osiem lat, choć nasiliło się niedawno, gdy otworzono w naszej okolicy sklep, który jest czynny do późnych godzin wieczornych. Młodzież pali, pije wino. Rzucają też jabłkami i jajkami po oknach, nie dają przejść do mieszkania - wylicza staruszek. - A jak zwróci się im uwagę, to od razu biorą się do bicia To nic, że starszy człowiek... Są strasznie agresywni - nie przebiera w słowach mężczyzna.
Kim są "młodzi gniewni"? - Żadna z tych osób nie mieszka w naszym bloku, są chyba z najbliższej okolicy - tłumaczy mężczyzna.
- Odkąd dowiedzieli się gdzie mieszkam, już całkiem nie dają mi spokoju. Dzwonią domofonem niemal przez całą noc, wchodzą na piętro, łapią za klamkę, a później walą w drzwi. Nie dają mi po prostu spokoju od rana do nocy - opowiada zdesperowany 86-latek. - Tak nie może być, tak nie można żyć! Można dostać obłędu - mówi.
Przeczytaj też: 37-latek znęcał się nad żoną. Bił i dusił
W miejscu zamieszkania mężczyzny, żyje także pięć innych rodzin. - Niestety, nikogo poza mną to nie interesuje, choć do nich też dzwonią i kopią w ich drzwi. Być może się boją - zastanawia się.
Pan Władysław na rozmowę z nami przynosi dokładny, prowadzony przez siebie "rejestr zakłóceń", który wypełnia skrupulatnie od lipca. Zapisuje w zeszycie dni i godziny, w których młodzi ludzie nachodzą go. W lipcu jest dwanaście adnotacji, ale w sierpniu już trzydzieści. We wrześniu trochę się uspokoiło, jednak zakłócenia ciszy nocnej ponownie nasiliły się w październiku. W tym miesiącu odbywają się już regularnie, właściwie codziennie. Spoglądamy na godziny. Widać, że wszystko odbywa się głównie od 23.00 i trwa nawet do piątej, czy szóstej rano.
- Kiedy ci młodzi ludzie śpią? - pyta retorycznie pan Władysław. - Przecież rano idą do szkoły, do pracy. Wieczorem jednak znów wracają, żeby dokuczać mi do rana. I tak codziennie - mówi zdesperowany.
86-latek wielokrotnie zawiadamiał w tej sprawie policję.- Owszem, funkcjonariusze przyjeżdżają, spisują, a młodzież się rozchodzi. Niestety, gdy radiowóz odjedzie, znów przychodzą i jeszcze więcej dokuczają, mszcząc się za wezwanie - opowiada udręczony mężczyzna.
Sprawą pana Władysława postanowiliśmy jeszcze raz zainteresować nowosolską policję.
- Funkcjonariusze w miarę możliwości starają się pomóc, jednak apelujemy także o wzajemną życzliwą pomoc sąsiedzką, która również ma bardzo znaczące działanie prewencyjne - odpowiada rzeczniczka nowosolskiej policji, st. sierż. Katarzyna Wąsowicz.
Czy mężczyzna może liczyć na większe zainteresowanie sprawą?
- Dzielnicowy jest bardzo dobrze zorientowany w tym problemie, ma tę sprawę pod swoim stałym nadzorem. Także policjanci ze służb patrolowych posiadają wiedzę na ten temat i miejsce to objęte jest ich szczególną opieką - zapewnia rzeczniczka.
- Nigdy nie byłem karany ani sądzony, nikogo nie pobiłem, nikomu nie zrobiłem krzywdy. A teraz jestem tak sponiewierany, że nie chce się żyć... - mówi nam na koniec z goryczą 86-latek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?