Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Żarach auto przejechało leżącego człowieka. Mężczyzna zmarł

Lucyna Makowska
Do wypadku doszło już za granicami miasta
Do wypadku doszło już za granicami miasta archiwum GL
Kilka dni temu w Żarach, młody kierowca przejechał leżącego na ulicy człowieka. Zauważył go w ostatniej chwili, próbował ominąć... Mężczyzna zmarł na miejscu. W tym czasie na ulicy panowała ciemność, choć zwykle świecą tam latarnie.

Przeczytaj też: Plaga potrąceń w Lubuskiem, policja organizuje akcję "Piesi"

Podczas przesłuchania 29-letni kierowca osobówki przyznał, że w tym miejscu było tak ciemno, w ostatniej chwili zorientował się, że kogoś przejechał. Zatrzymał się, próbował ratować, wezwał pogotowie, policję. Niestety leżący na jezdni mężczyzna zmarł. Z wykonanej we wtorek sekcji wynika, że w chwili wypadku Ryszard K. żył. Samochód rozjechał mu głowę.

- Przyczyną zgonu był uraz czaszkowo - mózgowy - mówi Robert Brzeziński z żarskiej prokuratury. - Do zdarzenia doszło już za granicami miasta i ponieważ jest to teren niezabudowany, dozwoloną prędkością jest tam 90 km na godzinę. Jak szybko jechał Łukasz L., ustalą biegli. Z wstępnych ustaleń policji wynika, że w czasie jazdy miał sprawne i włączone światła.

Przeczytaj też: Tragedia na ulicy w Żarach

Bądź widoczny!

Wiadomo, że odcinek na którym doszło do wypadku formalnie leży poza rogatkami miasta. Jednak tuż za nim jest jeszcze kilka domów, które administracyjnie należą do Żar. W jednym z nich mieszkał 57-letni Ryszard K. Feralnego dnia wieczorem szedł w kierunku miasta. Na pytanie dlaczego znalazł się na ulicy, odpowie prokuratorskie śledztwo. Natomiast zastanawia inny fakt. Latarnie, które kilka lat temu wywalczyli mieszkańcy trzech domków leżących na obrzeżach miasta, w chwili wypadku zawiodły. Na ulicy panowała ciemność. Potwierdza to również Sylwia Rupieta, rzeczniczka żarskiej policji, która przejeżdżała drogą dosłownie chwilę przed wypadkiem. Mieszkańcy dzielnicy mówią, że właśnie wtedy wykonywane były jakieś prace konserwacyjne.

- Tu zwykle jest wyjątkowo jasno - mówi jeden ze świadków wypadku. - Choć ten fragment to kawałek lasu, ale ci, którzy mieszkają za laskiem też muszą bezpiecznie dotrzeć do domów, zwłaszcza jesienią, gdy szybko zapada zmrok. Nasz sąsiad miał pecha. Może gdyby paliły się lampy, kierowca zobaczyłby go?

Opaska na rękawie

Policjanci przyznają, że wcześnie zapadający w okresie jesienno-zimowym zmrok, a także nieuwaga pieszych jak i kierowców to częsta przyczyna wypadków i kolizji.

- Wielu pieszych i rowerzystów nie używa elementów odblaskowych - zaznacza S. Rupieta. - Bycie widocznym na drodze ma zasadnicze znaczenie. Z drugiej strony bardzo częstą przyczyną wypadków są nie zawsze oświetlone drogi, latarnie przysłonięte koronami drzew i brak wyznaczonych miejsc do bezpiecznego poruszania się pieszych po drodze oraz niewłaściwy sposób korzystania z dróg przez samych pieszych. Piesi odziani w szare ubrania, zlewają się z ponurym jesiennym otoczeniem. Zauważony w ostatniej chwili rowerzysta czy piechur nie ma szans w zderzeniu z samochodem. W szkołach dzieciom i na naszych stronach internetowych wciąż przypominamy o używaniu odblasków. Rozdajemy je przy okazji różnych akcji, by nie było za późno. Czasem wystarczy niewielki pasek na rękawie. Często ratuje nam życie.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska