Kilka lubuskich gmin stoi na skraju bankructwa

W Lubrzy w kasie pustki i... nadzieja. Że uda się jednak zmieścić poniżej magicznego progu 60 proc. Ale już tylko kilku punktów brakuje do 55 proc. tzw. progu ostrożnościowego.

- Zrobimy wszystko, co możliwe, żeby do niego nie dopuścić - zapewnia skarbnik Helena Domagała. - Na pewno nie zbankrutujemy. Przyszedł jednak czas, kiedy każdą złotówkę musimy obracać dwa razy. W pierwszej kolejności, bo do 31 sierpnia 2013 r. doprowadzimy do reorganizacji szkoły wiejskiej w Boryszynie. Tak, jak dotychczas będą uczyć się w niej tylko dzieci z klasy 1-3 i zerówki. Pozostałe będą musiały niestety dojeżdżać do Lubrzy.

Ponadto gmina przyjrzy się wydatkom na dwie sztandarowe imprezy: Zlot Miłośników Fortyfikacji i Noc Nenufarów. Trudno także liczyć na budowę nowych chodników, ścieżek rowerowych, czy montaż oświetlenia...

Wójt Ryszard Skonieczek uważa, że dla tych działań nie ma alternatywy: - Czarne chmury zbierają się nad wieloma samorządami w kraju. Każdy z nich zainwestował pieniądze, aby otrzymać dofinansowanie unijne. Teraz nadszedł czas spłaty kredytów. Trzeba sobie powiedzieć uczciwie ciężko nam będzie sięgnąć po fundusze unijne przeznaczone na lata 2014 - 2020. Raczej nie będziemy mieli pieniędzy na wkład własny.

Zobacz też: Gmina Lubsko jedną z najbardziej zadłużonych miejscowości w Polsce

Dlaczego gmina popadła w takie finansowe tarapaty? W ostatnich dwóch latach wybudowano nową oczyszczalnię ścieków i kanalizację w pięciu miejscowościach: Boryszyn, Staropole, Buczyna, Zagaje i Bucze. Jej koszt (wraz z budową kanalizacji) to 34 mln zł, z czego 22 mln zł pozyskano z pieniędzy unijnych. Kredyty trzeba będzie teraz spłacać do 2020 r.

Ostatnią deską ratunku może okazać się sprzedaż gminnych nieruchomości. A ta ostatnio mocno kuleje. W 2013 roku trudno spodziewać się radykalnej poprawy. Ale gdyby tak udało się sprzedać choćby pałac w Mostkach za 2,5 mln zł...

- Panie, daj pan spokój - mówi pan Franciszek, mieszkaniec Lubrzy (nie chce ujawnić swoich danych). - Ktoś tu chyba się trochę przeliczył. Kanalizacja to dobra rzecz, ale chyba można było to robić etapami.

Wtóruje mu Jarosław Gabiga z Radoszyna: - Wójt nie ma pomysłu na dalsze rządzanie. On tylko administruje. Z tego powodu, ani trochę nie dziwią mnie obecne kłopoty gminy.

Przeciwnego zdania jest Mirosław Ambrosewicz: - A ja bardzo się cieszę, z kanalizacji. Uważam, że w końcu dotarła do nas cywilizacja.

Niebezpiecznie blisko granicy 60 proc. balansuje także Nowa Sól. Choć budżet na przyszły rok nie jest jeszcze znany, to miejskim radnym przedstawiono prognozę finansową, w której napisano, że planowany deficyt na rok 2013 ma nie przekroczyć 58 proc. Wszystko przez fiasko kolejnych przetargów w sprawie sprzedaży terenów obok trasy S3. Oszczędności szuka się wszędzie. W tym roku zrezygnowano m.in. z wynajęcia firmy odśnieżającej miasto.

- Wspomniane 58 proc., to tylko i wyłącznie założenie polityki budżetowej rady miejskiej, chodzi o to, że nie można jej będzie przekroczyć. Jednak nie można z tego wyciągać żadnych wniosków o przyszłym poziomie zadłużenia - komentuje wiceprezydent Nowej Soli, Jacek Milewski.

Na skraju bankructwa jeszcze niedawno stały Słubice. Istniała realna groźba, że do gminy wkroczy komisarz. Przez lata zaciąganych pożyczek i zobowiązań dług Słubic wyniósł 46 mln zł, czyli 79 proc. budżetu. Przez ostatni rok zmniejszono go do 59 proc. W tym czasie budżet został zrównoważony. Burmistrz Tomasz Ciszewicz tłumaczy, że zazwyczaj na taki wynik potrzeba co najmniej trzech lat. Osiągnięto to m. in. przez cięcia w samym magistracie. Pracę straciło 25 osób, zmniejszono wydatki na paliwo, delegacje. Miasto jednak wciąż jest w trudnej sytuacji. Tylko w tym roku musi oddać bankom 9 mln zł, a spadają wpływy z podatku PIT.