Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast parku narodowego jest park odstrzałowy?

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Zdaniem myśliwych strzelanie w tym miejscu jest nie tylko zgodne z prawem ale również pożyteczne.
Zdaniem myśliwych strzelanie w tym miejscu jest nie tylko zgodne z prawem ale również pożyteczne. sxc.hu
O sprawie polowań przy Parku Narodowym rozmawiano nawet w Sejmie. Problemu nie poruszył jednak żaden z naszych parlamentarzystów, tylko... poseł z Łodzi! Co na to myśliwi? Jakie mają argumenty?

Jest 29 sierpnia tego roku. W Sejmie poseł John Godson z Łodzi składa swoją interpelację w sprawie polowań na ptaki. - Wokół Parku Narodowego Ujście Warty, który jest jedną z najcenniejszych ostoi ptaków w skali europejskiej, jesienne polowania na migrujące gęsi są tak intensywne, iż park ten doczekał się nieformalnej nazwy "odstrzałowy park narodowy" - twierdzi poseł. I pyta ministra środowiska o uzasadnienie zabijania dzikich ptaków w Polsce.

- Czy istnieją podstawy przyrodnicze, naukowe, społeczne uzasadniające polowania na dzikie ptaki?. Odpowiedź ministra można streścić tak: myśliwi moją prawo, a nawet obowiązek polować i jeśli robią to w odpowiednim miejscu i czasie, to nie łamią przepisów. W przypadku "Ujścia Warty" odpowiednie miejsce, to teren nie objęty już ochroną. A odpowiedni czas, to między 1 września, a 21 grudnia, kiedy można tu polować na gęsi.

Dlaczego sprawą zajął się łódzki poseł? Okazuje się, że żaden z naszych parlamentarzystów z północy regionu najprawdopodobniej nie wiedział o tym problemie. Wysłaliśmy zapytanie w tej sprawie do posłów Krystyny Sibińskiej, Witolda Pahla, Elżbiety Rafalskiej i senator Heleny Hatki. Odpowiedziało tylko dwoje pierwszych.

Przeczytaj też: Martwe ptaki jako "strachy na wróble" (drastyczne zdjęcia)

Jest 22 października. Rozmawiamy z Konradem Wypychowskim, dyrektorem parku narodowego. - Oczywiście, że znam tę sprawę. Nie jest nowa, polowania na granicy parku trwają od dawna. Prowadzone są, kiedy kończy się okres ochronny, a do parku przylatuje ptactwo, które odlatuje na zimę. Zatrzymuje się tutaj, żeby odpocząć, ptaki mają do tego idealne warunki - tłumaczy dyrektor.

Dodaje, że myśliwi mogą polować na granicy parku, bo zwierzęta tu przebywające chroni jeszcze tzw. otulina. To teren, w którym przepisy są mniej rygorystyczne niż w samym parku. Np. swoje pola uprawiają tu rolnicy. Ale w otulinie też nie wolno polować. Tak więc myśliwi zbierają się tak naprawdę nie na granicy parku, ale dopiero na granicy otuliny. Najpopularniejsze miejsce to tzw. wał wschodni, za zabytkową przepompownią wody w Słońsku.

- Czasem tędy przejeżdżam, widzę polujących myśliwych, ale nie mogę nic zrobić, robią to zgodnie z prawem. Miejsce jest dobre, bo można namierzyć ptaki, które startują z parku, albo lądują po drugiej stronie wału, na polach. Czasem tylko zwrócę uwagę, żeby chociaż pozbierali po sobie łuski - wyjaśnia dyrektor.

Jest 24 października. Jedziemy na wał wschodni. To nic innego, jak wał przeciwpowodziowy z szutrową drogą wytyczoną na jego koronie. Jest z nami Mirosław Więckowski, honorowy prezes koła łowieckiego Dzik w Słońsku. Gdy jesteśmy na wale, po lewej stronie widzimy tabliczkę "Park Narodowy". - Tu absolutnie nie możemy polować - tłumaczy myśliwy. Po prawej łąki, pola i pastwiska. - To teren, na którym polować możemy - wyjaśnia.

Myśliwi stają więc na wale, na samej granicy parku. Wcześniej muszą zapłacić 50 zł za pozwolenie na polowanie. Pieniądze trafiają do kół łowieckich. - Jeśli w ciągu jednego polowania, na którym jest kilkudziesięciu myśliwych, uda się ustrzelić kilkanaście do 20 gęsi, to już jest duży sukces - mówi. Dodaje, że na odpoczynek w parku narodowym zatrzymuje się kilkadziesiąt tysięcy tych ptaków. Kiedy nadlatują gęsi syberyjskie, jest ich nawet więcej, ponad sto tysięcy.
- Nie są pod ochroną, to bardzo pospolite ptaki. Gdyby pan zobaczył, co się dzieje wtedy na polach! Niszczą wszystkie uprawy. A kto płaci odszkodowania rolnikom? My! - wyjaśnia. Stara się zrozumieć argumenty ekologów. Ale ma też swoje. - Gdyby nie nasz odstrzał, to gęsi po pierwsze nie miałyby co jeść, bo byłoby ich za dużo. Po drugie szerzyłyby się choroby. Nie strzelamy do tych najsilniejszych, które przewodzą stadu. Wybieramy gęsi na końcu klucza, albo te, które lecą samotnie. Po trzecie, rolnicze szkody, które i tak są duże, byłyby ogromne - mówi M. Więckowski. Dodaje, że często zdarza się, że spośród kilkudziesięciu myśliwych na polowaniu połowa nie odda nawet jednego strzału.

- To proste. Spotykamy się, żeby porozmawiać, a nie tylko strzelać - tłumaczy. I przyznaje, że do Słońska przyjeżdżają myśliwi z całej Polski. Zatrzymują się na weekendy w tutejszych hotelach. Zarabiają miejscowi przedsiębiorcy. I koła łowieckie, które mają później chociaż część pieniędzy na zapłacenie za szkody. Bo na terenie parku pieniądze za szkody, wyrządzone przez zwierzęta, zwraca rolnikom park. Poza terenem ochronnym rolnicy zwracają się do kół łowieckich, które mają obowiązek wypłacić odszkodowanie. Dlatego dyrekcja parku niechętnie patrzy na pomysł poszerzenia czyli strefy ochronnej.

- Po pierwsze wiązałoby się to z koniecznością zatrudnienia kolejnych pracowników, bo ktoś o ten teren musi przecież dbać. Po drugie, większa strefa ochronna to więcej pól uprawnych w obrębie parku, za które musielibyśmy płacić odszkodowania. A na to zwyczajnie nie ma pieniędzy - wyjaśnia dyrektor Wypychowski.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska