Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolała uczyć się medycyny zamiast archeologii

Janczo Todorow
- Pani Grażyna jest bardzo miła z pacjentami - mówi Stefania Kulas (po prawej), która przyszła zmierzyć sobie ciśnienie.
- Pani Grażyna jest bardzo miła z pacjentami - mówi Stefania Kulas (po prawej), która przyszła zmierzyć sobie ciśnienie. Janczo Todorow
Grażyna Bielewicz z Żar od dziecka pragnęła dowiedzieć się, co się dzieję w ludzkim organizmie, jak to wszystko działa wewnątrz. I poszła uczyć się w technikum medyczne. A potem została pielęgniarką.

- Byłam jeszcze w podstawówce, kiedy ciekawiło mnie jak zbudowany jest człowiek, jak to wszystko działa, jak wygląda od wewnątrz. Nie wiem skąd to się wzięło, ale anatomia bardzo mnie pociągała. To chyba zadecydowało, że poszłam do technikum medycznego w Gubinie. Choć miałam też inne zamiłowania - bardzo mnie pociągała archeologia. Jako dziecko chodziłam na cmentarz poniemiecki, niektóre groby były otwarte. To przyciągało, było takie tajemnicze i wcale się nie bałam. To, że można chodzić i szukać różne skarby z przeszłości było bardzo fascynujące. Myślałam dość poważnie iść na archeologię. Ale odradzali mi znajomi, przekonywali, że archeologia to dla kobiety zbyt ciężka praca. Bo trzeba wyjeżdżać i pracować nieraz w trudnych warunkach. I wtedy postanowiłam ostatecznie wybrać medycynę - wyznaje Grażyna Bielewicz.

Na praktykach w technikum miała już nieraz okazję dowiedzieć się jak funkcjonuje ludzkie ciało, co w sobie kryje, jak to wszystko wygląda w środku. W pewnym momencie chciała uczyć się dalej, ale postanowiła na tym poprzestać i zostać pielęgniarką. Trafiła do 105. Szpitala wojskowego. Marzyła jej się praca na oddziale chirurgii, ale nie było wolnych miejsc, więc dostała etat na internie. Potem przeniesiono ją do stacji krwiodawstwa lecznicy, gdzie przepracowała przez dobrych kilka lat. Wreszcie trafiła do poradni kardiologicznej. A tu jest, co robić. Codziennie kolejka pacjentów stoi pod gabinetami. Każdego trzeba zarejestrować, zbadać ciśnienie. - Pacjenci są różni, niektórzy są roszczeniowi, nieraz mają pretensje o to i tamto. Trzeba ich uspokajać, podchodzić cierpliwie do ich spraw. Zdaję sobie sprawę, że większość z nich ma problemy ze zdrowiem i trzeba łagodzić rozdrażnienie. I co ciekawe, jest coraz więcej chorych na serce i to w różnym wieku. To chyba znak naszych czasów, kiedy wszyscy żyjemy w stresie i pośpiechu - podkreśla G. Bielewicz.

Dariusz, mąż pani Grażyny pracuje na poczcie. Mają dwóch synów - Adrian, studiuje na Politechnice we Wrocławiu, a Radosław studiuje na UAM w Poznaniu. - Niestety, nie ciągnie ich medycyna. Dla nich ciekawsze są komputery i informatyka - śmieje się G. Bielewicz.
Uwielbia spacerować po lesie i zbierać grzyby. Lubi też podróżować, była na wycieczce w Egipcie, oglądała z bliska mumię faraona. - To była ciekawa przygoda, czasami żałuję, że nie poszłam na archeologię, ale to już za późno na zmiany. A zajmować się amatorsko poszukiwaniami archeologicznymi nie ma jak, bo kto mnie weźmie do jakieś ekipy? - wzdycha pani Grażyna.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska