Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Lepiato: Gorszy? Nie! Niesamowity

Szymon Kozica 68 324 88 63 [email protected]
Na zawodach dla niepełnosprawnych usłyszał, że nie może wystartować, bo jest "za zdrowy". Na AWF w Gorzowie miał się nie dostać, bo "zbyt chory". Ale Maciej Lepiato jest też ambitny i uparty. W lipcu skończył z wyróżnieniem uczelnię sportową, a tydzień temu został mistrzem paraolimpijskim w skoku wzwyż.

Super! Superimpreza! Ten doping kibiców... To jest coś, co człowiek do końca życia będzie pamiętał - mamy środę, a Maciej wciąż nie może otrząsnąć się z emocji, których doświadczył na igrzyskach paraolimpijskich w Londynie. I podczas sobotniego konkursu skoku wzwyż, który wygrał z wynikiem 212 centymetrów, nowym rekordem świata. - I to powitanie na lotnisku w Warszawie. Setki ludzi, masa mediów. Jest dla kogo trenować - cieszy się 24-letni lekkoatleta, który pochodzi z niewielkiego Zwierzyna pod Strzelcami Krajeńskimi.

Nie wstydziłem się

Końsko-szpotawe zakończenie lewej kończyny dolnej - tak fachowo nazywa się schorzenie, na które cierpi Maciej. - To wada wrodzona. Żeby człowiek normalnie funkcjonował, potrzebna jest operacja. Ja miałem szczęście, bo zabieg wykonał w Poznaniu doktor Napiątek, wtedy najlepszy chirurg w Europie - wspomina sportowiec. Mówiąc mniej fachowo, wygląda to tak: - Lewą stopę mam o cztery-pięć centymetrów krótszą, jest ubytek masy mięśniowej podudzia i łydki, przedłużone ścięgno Achillesa i zerowy zakres ruchu w stawie skokowym - opisuje chłopak.

Zastanawiacie się, jak z taką nogą w ogóle można skakać wzwyż? Ja też się zastanawiam. Ale można! I to grubo ponad dwa metry. - Nigdy nie wstydziłem się swojej niepełnosprawności. Nigdy też nie próbowałem jej ukrywać. Gdy było ciepło, zawsze w krótkich spodenkach z kumplami latałem, w piłę graliśmy - podkreśla Maciej. - Nawet nigdy nie spotkałem się z czymś takim, że ktoś śmiał się ze mnie czy wytykał palcem: "O, ale ty masz dziwną nogę".

Sportem zajął się dopiero w ogólniaku w Strzelcach Krajeńskich. - Na wuefie Jarosław Wala zobaczył, że spokojnie wkładam piłkę do kosza z góry, i skierował mnie do Krzysztofa Borka - mówi nasz bohater. "Idź do tego pana, powiedz, co robiłeś, on się tobą zaopiekuje" - instruował nauczyciel. - No to poszedłem i powiedziałem, że kiedyś 170 skoczyłem. On myślał, że flopem (najczęściej spotykanym dziś stylem; jak Jacek Wszoła, Artur Partyka - dop. red.), a ja łamanymi nożycami. Jak mu pokazałem, to się złapał za głowę i powiedział: "Nie, nie, nie! Ty będziesz skakał wzwyż" - śmieje się Maciej.

Dotknięty do żywego

O ile w dzieciństwie koledzy nigdy nie wytykali chłopakowi dysfunkcji, o tyle na pierwszych międzynarodowych zawodach dla niepełnosprawnych, na jakie pojechał, poczuł się dotknięty do żywego. Był rok 2006. I mistrzostwa świata juniorów w Dublinie. - Kwalifikator w Polsce mówił, że mogę startować. Ale na miejscu była międzynarodowa komisja i odesłali mnie z kwitkiem. Powiedzieli, że jestem za zdrowy. A że pojechałem tam sam, bez trenera, nikt nie poszedł się wykłócać. Był jakiś działacz z Warszawy, ale zamiast zawalczyć jak lew, poklepał mnie i powiedział, że mam przygodę życia i żebym dobrze się bawił - Lepiato wzdryga się na samo wspomnienie.

Na następne mistrzostwa świata juniorów musiał czekać aż cztery lata. Do Ołomuńca pojechał tylko i wyłącznie dzięki staraniom trenera Zbigniewa Lewkowicza i Jerzego Jankowskiego, prezesa Startu Gorzów, bo przecież trzeba było udowodnić, że człowiek z końsko-szpotawym zakończenie kończyny dolnej to osoba niepełnosprawna. Wygrał w cuglach i ustanowił rekord Europy, skoczył 201. - Słabo, bo nie chciałem się wychylać, że jestem taki sprawny - nie owijał w bawełnę w rozmowie ze mną. A trzeba wiedzieć, że już wtedy rekord życiowy Macieja wynosił 212. Dziś jest to 216 - najlepszy wynik w województwie i siódmy w Polsce, wśród zawodników pełnosprawnych oczywiście.

Drugie upokorzenie spotkało naszego bohatera, gdy chciał studiować na AWF-ie w Gorzowie. Poszedł na badania do zakładu medycyny pracy i... - Babka mi mówi, że nie mogę iść na uczelnię, bo jestem zbyt chory. A teraz, w lipcu, kończę te studia z wyróżnieniem - Maciej na chwilę wymownie zawiesza głos. - Ale wtedy machnąłem ręką, trzasnąłem drzwiami. Trener i prezes znów pomogli, dostałem się na AWF.

Imponuje. I to bardzo

- Chłopaka znam od dłuższego czasu. Oczywiście, że imponuje! - nie pozostawia wątpliwości Jerzy Walczak, trener z Zielonej Góry, znany w regionie i nie tylko. - Gdyby lewą nogę także miał sprawną, byłby czołowym skoczkiem Europy, wzorem dla "normalnych" lekkoatletów.
- Imponuje. I to bardzo. Pełen podziwu jestem - przyznaje Dariusz Biczysko, związany z Ziemią Lubuską najpierw jako skoczek wzwyż (rekord życiowy w hali - 2,30; na stadionie - 2,28), a teraz jako działacz. - To najlepszy Lubuszanin wśród pełnosprawnych, siódmy zawodnik w Polsce, zapraszany na różne ważne mityngi, na przykład przez Janusza Trzepizura do Opola.

- Przez całą zimę przyjeżdżał do mnie na konsultacje do Słubic. Ćwiczyliśmy elementy siły, sprawności. Potrafił zrobić wszystko, co robiłem z kadrowiczami. Bardzo pracowity, niesamowicie! Przyjeżdżał w piątek wieczorem i od razu trenowaliśmy, w sobotę - cały czas, w niedzielę - do południa. Chciałbym znaleźć takiego pełnosprawnego zawodnika - nie ukrywa Edward Czernik, legenda lubuskiego i polskiego skoku wzwyż (rekord życiowy - 2,20). - Gdyby miał obie nogi sprawne, mógłby skakać jak Partyka. On był szczupły, wysoki, miał długie mięśnie, a Lepiato nadrabiałby uporem i pracowitością. Jest niesamowicie sprawny, doskonale gra w kosza, w siatkę.

- Super słyszeć takie słowa! Ze swojej strony mogę tylko zapewnić, że 216 to nie jest moje maksimum. W przyszłym roku będzie wyżej - gwarantuje Maciej. I po cichu dodaje, że w Londynie mógł zaliczyć więcej niż 212. - Tydzień przed igrzyskami na treningu luźno skakałem 218 - zdradza. Ale poprawianie rekordu świata sukcesywnie o centymetr ma swój urok.

Zasłużyliśmy!

A my możemy tylko żałować, że nie widzieliśmy na żywo paraolimpijskiego konkursu skoku wzwyż.
- Draństwo! - trener Walczak nie przebiera w słowach. - Mogę nie zobaczyć eliminacyjnego meczu reprezentacji naszych piłkarzy, ale żebym nie mógł obejrzeć igrzysk?!
- Byłem zbulwersowany, że w telewizji nie ma żadnych transmisji - potwierdza Dariusz Biczysko.

- W Londynie słyszeliśmy, że igrzysk paraolimpijskich nie transmitują tylko telewizje w Polsce, w Pakistanie i - co nas najbardziej zaskoczyło - w USA. Ludzie w Wielkiej Brytanii nie chcieli w to uwierzyć. Nie powinno tak być. Ja nie mówię o dziesięciu godzinach relacji dziennie, ale na dwie-trzy zasłużyliśmy... - w głosie naszego mistrza słychać żal. Ale chłopak jest pracowity, uparty i ambitny, więc szeptem dodaje, że za cztery lata śnią mu się podwójne igrzyska w Rio de Janeiro. I olimpijskie, i paraolimpijskie. To byłby szczyt marzeń.
I szansa, że telewizja pokaże przynajmniej jeden konkurs...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska