Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Falubazu Robert Dowhan, czarny, biały, ale nie szary

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Robert Dowhan
Robert Dowhan fot. Tomasz Gawałkiewicz
Robert Dowhan. Można o nim powiedzieć: dobry i zły. Ale nigdy nie był nijaki i wyraźnie zapisał się w historii klubu.

CZARNY

Dotykanie w Zielonej Górze tematu Rafała Kurmańskiego to tabu, ale odważę się, bo okazja jest wyjątkowa. Prezes Dowhan był dla tego chłopca sponsorem, a później pracodawcą i bardzo bliską osobą. Choć wyrobiony życiowo pozwolił mu się zachłysnąć pieniędzmi, popularnością. Z jednej strony dawał kasę jak ojciec, ale z drugiej nie potrafił zapanować nad niepokornym charakterem. Przyciśnięty do ściany "Kurmanek" bankowo zadzwoniłby do taty albo przyjaciela, gdyby ich miał. Do prezesa nie zadzwonił, choć ten mówił później kilka razy, że cierpiał jak po odejściu przyjaciela. Tak rozumiane zawodowstwo Dowhan akceptował także w przypadku dojrzewającego Fredrika Lindgrena. Szwed balował w Zielonej jak król, ale nikt się nie wtrącał. A Artem Wodjakow? Do "młodych" prezes albo zupełnie nie miał ręki, albo po prostu nie chciał się mieszać. Niestety. Kwestia rozbudowy stadionu to jeden z dowodów, że przedsięwzięcia z dużą liczbą trudności nieco Dowhana przerastają. Najpierw bardzo się angażował. W 2006 szedł do marszałka po pieniądze z Unii. W 2007 z dumą oprowadzał nas po nowym budynku klubu i zapraszał na pierwszy trening przy sztucznym oświetleniu. Wyszło jednak na to, że Dowhan jest słabym gospodarzem (Już słyszę te wyliczenia. A ciągniki? A polewaczka? A ludzie?) i umył ręce, kiedy okazało się, że maszt oświetleniowy stoi w środku trybuny. Tylko się uśmiecha, kiedy pytam: dlaczego budynek klubowy dosłownie się sypie? Wiem oczywiście, że to nie on formalnie odpowiada za "świątynię Falubazów", ale to nie oznacza obojętności.

W magistracie do dziś pukają się w czoło, że to przecież Dowhan podpisał się pod projektem oświetlenia. Niestety, nie potrafił tupnąć nogą w eleganckim bucie, kiedy Alstal robił wszystkich w konia. Spotykał się towarzysko z prezesem firmy, ale go nie zmobilizował.

Ktoś powiedział kiedyś o Dowhanie, że czasem po prostu jest "dupa". Może dlatego lubi się otaczać doradcami. To oni podsunęli mu w 2005 desant wychowanków StaliGorzów oraz Lee Richardsona i Marcina Nowaczyka. Byłem wtedy na prezentacji zespołu i zastanawiałem się, dlaczego Nicki Pedersen jest taki poważny. A on już wiedział, co się szykuje...

Po stronie nieprzemyślanych decyzji personalnych można Dowhanowi zapisać także rozstanie z Andrzejem Huszczą. I nie chodzi o sam fakt, ale o formę. Wyrzucił wtedy legendę, jak pracownika fabryki zegarków, któremu się ręce trzęsą. Fasonu zabrakło także, kiedy rozeszły mu się drogi z Grzegorzem Walaskiem.

I na koniec o wojnie z "Władkiem". Choćby nie wiem, jak zapewniali prezes Falubazu i Caelum Stali Gorzów będą modelowym Kargulem i Pawlakiem. Oni po prostu nieustannie się porównują. Dowhan nie zawsze dobrze na tym wychodził. Z jednej strony największa frekwencyjna wpadka - Grand Prix Challange w Zielonej Górze, a z drugiej bardzo udany DPŚ czy DMŚJ w Gorzowie. Przy W69 szeptano, że Władysław Komarnicki zaciągnął gigantyczne kredyty, by odjechać poprzedni sezon i co? Nikt nie odszedł, a przy Wrocławskiej szmer, bo gwarant schodzi z okrętu. A! I jeszcze karnety. Swego czasu dyrektor Stali wysłał kibica z karnetem "na drzewo", bo pracują do 15.00. Jak się prezes dowiedział, to otworzył biura obsługi we wszystkich pomieszczeniach klubu i to czynne w weekendy. Dowhan akceptował ogonki wkur... sponsorów.

Podsumowując. Prezes stał się zły, kiedy wysiadł z wózka o nazwie Falubaz i zamknięty za szkłem klubowego budynku zaczął budować coś zupełnie nowego. Już nie mówił o pracy społecznej i oburzał się pytaniem: z kim chce podzielić się akcjami? Akceptował, że jego ludzie zwracają się do prezydenta miasta, jak do misia i go rugają. Mógł zbudować namiastkę FC Barcelony, a postanowił usunąć się w cień traktując prowincję jako trampolinę. Mógł być kimś wielkim w małym środowisku, a wybrał anonimowość w wielkim mieście.

BIAŁY

Źródła podają, że Dowhan stanął za sterem w grudniu 2003 r. To jest po sezonie, w którym zielonogórskaka manda występowała pod szyldem ZKŻ quick-mix i dokulała się do piątego miejsca w ekstralidze. Zastąpił Roberta Smolenia. Pamiętacie? Dystyngowany pan z brodą, który zostawił szlakę (działał też w GKSŻ) na rzecz parlamentu. Dowhan był jednak obecny w środowisku znacznie wcześniej jako sponsor i członek stowarzyszenia. Nie znał się na żużlu, ale miał głowę do interesów. Cóż, w ogóle fajnie wyglądał w dresie obok usztywnionego Smolenia. Jego kariera to jak kilka połączonych ze sobą trybików. Co roku dodawał jeden aż wyszedł mu niezły mechanizm.

Był dobry, bo potrafił dokończyć dzieło Zbigniewa Bartkowiaka i ściągnął na Wrocławską kasę z Kronopolu (firma obecna w nazwie od 2005 do 2008 r.). To był filar jego rządów, tryb numer jeden. To od niego rozpoczął się montaż.

Była kasa, wiem, wiem, łatwo się pisze, ale była. W dużej mierze od fanów (zawsze wiernych) i rzeczonego Kronopolu oraz miasta. Resztę uzupełniali drobniejsi darczyńcy. Ale Dowhan spudłował (w sezonie 2005 zespół spadł do pierwszej ligi). Nie wiem, domyślam się, kto mu wtedy doradzał. O tym jednak przy minusach. Młody prezes wytrzymał łomot i na kłonił sponsorów, żeby nie odchodzili. I przed sezonem 2006 dodał do maszyny tryb nr 2. Sprowadzenie do Zielonej Góry wychowanka Grzegorza Walaska okazało się strzałem w dziesiątkę. Kibice byli wdzięczni za swego, a przy tym wysoko notowanego "Grega". Bardzo rzadko ekstraligowcy zgadzali się na starty w pierwszej lidze, a tu proszę. Na zakończenie Dowhan mógł otworzyć szampana i odtańczyć z kapitanem labado po awansie.

Prezes przyjął linię "na wychowanka" i poszedł za ciosem. Przed sezonem 2007 przy Wrocławskiej zameldował się Piotr Protasiewicz. Sportowo było bardzo źle, ale kibice dużo wybaczali. "Przecież to swoi" - argumentowali, a prezes zacierał ręce. Trybem numer trzy była autoprezentacja. Dowhan lubi szpanować i wie jak to robić. Ochoczo przystał na plan promocji klubu za pomocą znanych twarzy. Nie uląkł się także "brudnej kampanii" w myśl hasła nieważne jak, ważne, że o nas mówią. Grupa entuzjastów postanowiła przy okazji solidnie popracować nad nowym obliczem gadżetów i poszło niemal jak u Disneya. Czapki, gacie, buty, spodnie... Lista nie ma końca.

Tryb numer cztery to medale. Sezon 2008 stanowił majstersztyk. Prezes uratował twarz (jak kiedyś dzięki Kronopolowi), bo Aleksander Janas stanął na głowie, żeby Falubaz wygrywał. Pan Olek zrobił na domowym torze taką plastelinkę, że nawet Nicki "nie udygał". Pudło po 17 latach otworzyło wiele drzwi. Przygotowany przez Janasa tor okazał się kluczem do sukcesu w mistrzowskim sezonie 2009. Wystarczyło tego nie popsuć. Nie popsuli i maszyna rozkręciła się na całego. Sukces, gadżety, mocno rozwinięta promocja. Prezes świecił pełnią blasku, VIP-y krajowego formatu krzyczały "Tylko Falubaz", a kibice mieli takie igrzyska, jakich nie pamiętali od czasów prezesa Morawskiego.

Dowhan zastał Falubaz drewniany, a zostawił murowany. Transformację najlepiej widać w mentalności kibiców. Wyrobili się, regularnie w finale, mówią o sobie nr 1. Wiedzą, że żółto-biało-zielone barwy znają w Polsce. Falubazy są bezczelne, dobrze się noszą i choć momentami notują przerost formy nad treścią, inni mogą im skoczyć.

Prezesa nie zapomni także grupka ciężko chorych dzieciaków, którym pomógł spełnić marzenia. Potrafił sprawić, by tego dnia czuły się naprawdę dobrze.

PS Spotkałem się z wypowiedziami, w których pobrzmiewała nadzieja, że następcy znajdą haki na Dowhana. I wtedy jakby mniej mu się dziwiłem, że jednak odchodzi...

Ostatecznie prezes Dowhan ani nie zrezygnował ani z bycia senatorem, ani z bycia prezesem Zielonogórskiego Klubu Żużlowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska