W środę o 15.40 zawaliła się tam wieża kościoła, w czwartek runęły kolejne jej części. Nikomu nic się nie stało, więc nie można mówić o prawdziwej tragedii. Można zaś mówić o niewyobrażalnym szczęściu, bo dramat był bliżej, niż się spodziewamy.
Zaledwie kilka dni przed zawaleniem się wieży w okolicach świątyni przebywało kilkaset wiernych. Mowa o zielonogórskiej pielgrzymce, która 2 sierpnia wyruszyła na Jasną Górę. Pierwszym przystankiem na ich drodze była Racula, później Niedoradz, po południu dotarli do Otynia. Wielu z pielgrzymów nie pierwszy raz zawitało do tej wsi, ponieważ Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju od lat gości rozśpiewaną grupę z Zielonej Góry i pobliskich miejscowości.
W terminarzu pielgrzymki okolice otyńskiego kościoła są miejscem jedzenia obiadu. Mieszkańcy wsi przygotowują pielgrzymom ciepły posiłek, częstują ich ciastem i innymi słodkościami. Kilkaset osób przebywa wtedy zarówno w środku budynku, jak i na zewnątrz. Postój w Otyniu jest jednym z dłuższych tego dnia, więc wiele osób postanawia przespać się na karimacie pod murkiem, część opiera się o ściany kościoła, duża grupa stoi w kolejce do toalety, także w pobliżu budowli. Inna kolejka to ta po zupę, bo stoły z dymiącymi naczyniami otaczają kościół. Teren wokół budynku ma niewielką powierzchnię, która 2 sierpnia każdego roku jest praktycznie w całości zapełniona pielgrzymami.
Schemat powtarzał się, jak dotąd, co roku. Tym razem pielgrzymów nie było tak wielu, jak w latach poprzednich, bo nie ponad 500 czy 600, ale wciąż kilkaset osób mogło ucierpieć. Nie wiemy, co by się stało, gdyby wieża runęła 2 sierpnia o podobnej porze. Prawdopodobnie ofiary, wtedy już pełnowymiarowej tragedii, liczylibyśmy w dziesiątkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?