Jadwiga L. stanie przed Sądem Okręgowym w Legnicy na początku września. Oskarżona o to, że w lutym zabiła swojego partnera życiowego. Od tamtego czasu jest w areszcie. Prokurator twierdzi, że z więzienia jeszcze długo nie wyjdzie, bo za zbrodnię, której dokonała, grozi co najmniej osiem lat więzienia. Ale kara za zabójstwo może być także bardziej surowa: 25 lat więzienia lub dożywocie.
Tragedia rozegrała się 21 lutego wieczorem, w ich domu, a raczej baraku, w którym mieszkali na obrzeżach miasta, przy ul. Krochmalnej. Około godz. 22.00 sąsiadka zobaczyła w drzwiach tego baraku Jadwigę L. całą zakrwawioną i z nożem w ręku. Wezwała policję i pogotowie. W środku, w baraku leżał jej życiowy partner. Martwy, dosłownie zaszlachtowany nożem.
- Jadwiga L. zadała 55-letniemu Aleksandrowi J. wiele ciosów nożem. Miał rany kłute i cięte na głowie, liczne rany klatki piersiowej z uszkodzeniem lewego płuca, prawej komory serca oraz ranę kłutą przenikającą do otrzewnej - wylicza zastępca prokuratora rejonowego w Głogowie Łukasz Kudyk.
Jadwiga L. i Aleksander J. od 21 lat byli parą. Żyli bez ślubu. Sąsiadka z tego samego budynku opowiedziała nam, że poznali się, gdy najstarszy syn Jadwigi miał kilka lat. Teraz jest dorosłym człowiekiem. Potem razem ta para miała jeszcze troje dzieci. Żadnego z nich nie wychowywali, wszystkie trafiły do rodzin zastępczych lub domów dziecka. Dziś najmłodsze z nich ma 12 lat.
Ani Jadwiga L., ani Aleksander J. nie garnęli się do pracy. Jak tylko dostali jakieś pieniądze z opieki społecznej, to je przepijali. Kilkanaście lat temu eksmitowano ich do baraków socjalnych przy ul. Krochmalnej. Bardzo często odwiedzała ich policja. - Awantury, alkohol, częste interwencje policji - to była ich codzienność - mówi prokurator Łukasz Kudyk. Pili razem dosłownie codziennie, a potem się awanturowali. Jadwiga L. drobna, chuda, wyniszczona przez życie, regularnie dostawała od swojego partnera manto.
- On ją tłukł. To był tyran i nierób - opowiedziała nam ich sąsiadka Teresa Robaszkiewicz. Raz tak się pobili na podwórku, że Jadwiga L. trafiła do szpitala. Od uderzeń w głowę oślepła na jedno oko.
- Teraz on nie żyje, ale ja go nie żałuję. Jej żałuję - mówi sąsiadka tej pary.
Biegli lekarze orzekli, że w chwili popełnienia zabójstwa Jadwiga L. wiedziała co robi, nie była chora psychicznie lub niepoczytalna. Faktem jednak jest, że była bardzo pijana, w wydychanym powietrzu w chwili zatrzymania miała 2 promile alkoholu. Teraz nie przyznaje się do zabicia swego partnera, mówi, że piła cały dzień i nic nie pamięta.
Pierwsza rozprawa, w czasie której zasiądzie na ławie oskarżona o zabójstwo, jest zaplanowana na 4 września. Wcześniej nigdy nie była karana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?