Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze leżą w lubuskich lasach?

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Mariusz Kapała
- Mój syn to potrafi zbierać, dziennie jak nic przyniesie 80 zł - mówi Waldemar Kucharek z podżagańskiego Stanowa. - Do tego trzeba mieć dryg, bardzo sprawne palce. Lubuszanie ruszyli do lasów. Nie tylko dla przyjemności.

Przeczytaj też: Lubuszanie ruszyli do lasów. Po pieniądze

Godzina 10.00. W Stanowie ani żywego ducha, wieś jak wymarła. Tylko na dwóch bramkach trzepoczą białe kartki: "jagoda - 8 zł, kurka 11 zł". Dopiero po dłuższej chwili tablicę z nazwą miejscowości mija Anna Chabiniak. Wyszła z lasu. W dłoni czerwone wiaderko w czterech piątych wypełnione jagodami.
- Nie, nie tak długo, gdzieś od siódmej - mówi o swoim jagodobraniu. - To jedyna szansa, aby trochę dorobić. Wszystko co z lasu przyniosę idzie na najpilniejsze potrzeby. Ile jest w wiaderku? Może ze trzy kilogramy. Będą 24 złote.

To takie niemęskie

Waldemara Kucharka spotykamy przy obejściu. Przyznaje, że zbieranie jagód mu nie idzie. Dobry zbieracz litr weźmie i w 20 minut. Dla niego to pewnie jakaś godzina. Oooo, grzyby to coś całkiem innego.
- Mój syn to potrafi zbierać, dziennie jak nic przyniesie 80 zł - mówi. - Do tego trzeba mieć dryg, bardzo sprawne palce. Pewnie, że na budowie lepiej płacą, ale i spróbuj znaleźć teraz robotę. A u nas dorabia w ten sposób jakieś 99 proc. wsi. Niech pan idzie przez Stanów i znajdzie teraz jakieś dziecko lub kobietę, wszystko na jagodach. Mężczyźni mniej chętnie chodzą, bo to zawsze było takie zajęcie bardziej damskie. Ale na grzyby...? Czemu nie...?

W Stanowie opowiadają, że las dla ludzi to od zawsze był jak błogosławieństwo. Przed laty pod jagodobranie i grzybobranie układano nawet plan prac polowych. Z sianokosami zawsze się gospodarze spieszyli, aby kobiety i dzieci mogły właśnie pójść do lasu i dorobić.
- Moja mama na jagody na zarobek nie chodziła, gdyż wówczas uchodziło to trochę za zajęcie dla biednych, tylko na własne potrzeby - dodaje pan Waldemar. - A dziś? Każdy pójdzie, każdy ten pieniądz podniesie. Jasne, w Niemczech na takie sumy to bym parsknął, ale tutaj... A przecież nikt, nikomu, nic za darmo nie da i dzięki tym jagodom warto chociaż zeszyt w sklepie spłacić.
Pani Krystyna w lesie między Stanowem, Miodnica i Brzeźnicą spędza całe dnie. Z dzieciakami. Dwa razy dziennie. I jak dodaje tak będzie aż się grzyby skończą.
- Nawet jak we wrześniu będzie dobrze to dzieciaków do szkoły nie poślę - dodaje trochę usprawiedliwiającym się tonem. - Nasi rodzice przecież robili tak samo. A te pieniądze to i tak głównie na nie pójdą. Książki, zeszyty, ubrania na zimę... I jeść też coś trzeba.

Jak w fioletowych rękawiczkach

Monika Muniak sprzedaje w niewielkim sklepiku w pobliskiej Brzeźnicy. I przyznaje, że dla niej ten czas zbioru jagód i grzybów to prawdziwy zloty okres. Ludzi więcej kupują, spłacają zeszytowe długi i są jacyś tacy bardziej radośni. Przed rokiem jagody wymarzły to i powodów do radości nie było.
- I nietrudno domyślić się dlaczego dziś tacy zadowoleni, wszyscy mają ręce wysmarowane jagodowym sokiem - dodaje. - Wyglądają czasem jakby byli w fioletowych rękawiczkach.
Nieco dalej, w jednym z kilku działających we wsi punktów skupów, pani Małgorzata czeka na zbieraczy. Fala ruszy tak między 12.00 i 13.00. Ranek to najlepsza pora, w lesie nie jest tak duszno, a ostatnie dni były pod tym względem koszmarne.

- Z każdym rokiem zbiera coraz mniej młodzieży - tłumaczy. - Starsi chodzą bo muszą. Nie, nie dlatego, że trzeba dorobić, chociaż każdy grosz się liczy. To taki nawyk, tradycja, że jak przychodzi ten czas do idzie się do lasu. Naród kiedyś był znacznie bardziej zaradny, gospodarny i starszym to zostało.
O tradycji mówi także pani Beata z Kotowic. Ludzie tutaj są tak nauczeni. Trzeba brać to, co daje los.
- Jeden starszy pan, u nas we wsi, jest niesamowity, zbiera dwoma dłońmi jednocześnie - dodaje z uznaniem. - Ale co tutaj się dziwić, jak on tak od maleńkości.
Za płotem kotowicki skup runa leśnego, gdzie pan Adam mówi, że na jagody nie chodzi. Jak tłumaczy już ledwie łazi. Ale jak zaczyna się ruch w lesie życie we wsi nabiera tempa. Szkoda, ze dziś do lasu chodzą głównie starsi. A przecież cena w tym roku dobra.

To nie jest odkurzacz

W Stanowie starszy mężczyzna pokazuje nam dziwne urządzenia. Przypominają szufladę, która z jednej strony ma metalowy grzebień.
- To zbieraczka - tłumaczy mężczyzna. Prosi o pełną anonimowość. Te tak zwane maszynki do zbierania jagód są w Polsce zakazane. Jednak sądząc po świeżym soku na tym urządzeniu...
- Przecież to absurd, jakie niszczenie jagodowisk? - denerwuje się mężczyzna. - Szwedzi są tacy ekologiczni, tak chronią ptaszki i robaczki, a tam się maszynkami zbiera. Ludziom, jak słyszą słowo maszyna wydaje się, że to jakiś odkurzacz, czy kosiarka...
I mężczyzna natychmiast opowiada o tym, co dzieje się w lesie, na zrębach. Jego zdaniem to właśnie leśnicy niszczą jagodowiska i grzybnie. Kiedyś, jak wszystko robili ręcznie, nic złego się nie działo, byli dla lasu delikatni.
- Teraz, jak wchodzą z tym swoim ciężkim sprzętem to dopiero zniszczenie, a na zręby nie warto już chodzić - dodaje. - Kiedyś była zasada, ze jak ściółka lekko jest ruszona, to tam, grzyb łatwiej wychodzi. Dziś wszystko szlag trafił. Jasne, ale leśników tylko drewno obchodzi, to ich pieniądz. A nasz? Przecież lasy są też nasze!

Bo i władza - jak żartują w Miodnicy - tylko im w wiadrach i koszykach miesza. Co i rusz słyszą, że podatki trzeba będzie płacić, opłaty. A i grzybów przy drodze już sam nie sprzedasz - Trzeba mieć kwit, że grzyby są dobre,
- Od nas tego czy grzyb jest dobry, czy trujący to te wszystkie profesory powinny się uczyć - kobieta zbierająca jagody i kurki w lesie pod Miodnicą zdenerwowała się nie na żarty. - Im nawet się nie śniło jakie grzyby zjeść można i jeszcze jak smakują. Wiem, wiem, że niektóre są pod ochroną, ale smardzowi przecież nie dopuszczę.
Na wieść o atestach na grzyby Kucharek ze Stanowa tylko za głowę się chwyta.
- Może jeszcze kasy fiskalne każą postawić...? - denerwuje się. - To skandal!

Krewni wolni od podatku

Zasięgnęliśmy języka u fachowców. Według informacji firmy Tax Care Znalezione w lesie jagody lub grzyby można sprzedawać bez podatku pod warunkiem, że zbierane były własnoręcznie lub przy pomocy członków najbliższej rodziny. Wynika to z ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (art. 21 ust. 1 pkt 72), zgodnie z którą dochody ze sprzedaży zebranych jagód, owoców leśnych i grzybów leśnych są wolne od podatku PIT. Jednak w przypadku, gdyby jagody lub grzyby były zebrane z udziałem osób trzecich, na przykład znajomych lub wynajętych, teoretycznie konieczne byłoby opłacenie podatku dochodowego. Jednak jak przyznają sami skarbowcy "teoretycznie", rzadko zdarza się, by urzędy skarbowe interesowały się jagodziarzami i grzybiarzami, a ewentualne postępowanie podatkowe w tego typu sprawie opierałoby się przede wszystkim na zeznaniach podatnika.
Jednak nie znaczy to, że nikt nie ma prawa nam do koszyka zajrzeć. Chcąc sprzedawać legalnie grzyby bezpośrednio konsumentom, grzybiarz powinien mieć na nie atest, wydany przez osobę, która ma uprawnienia klasyfikatora grzybów (grzyby świeże) lub grzyboznawcy (grzyby świeże lub suszone). Klasyfikator powinien ocenić w miejscu sprzedaży, czy leśne plony nadają się do spożycia, a sama sprzedaż powinna mieć miejsce wyłącznie na targowiskach i w placówkach handlowych. W sezonie do zatrudniania klasyfikatorów grzybów są zobowiązani zarządcy targowisk. A w skupie atest jest wymagany od właścicieli punktu skupu.

***

- Atest, jaki atest, niech mnie w d... pocałują - mężczyzna sprzedający kurki w centrum Zielonej Góry ze złością przestawia trzy kobiałki z grzybami. Podobnie reaguje małżeństwo oferujące żółte grzyby przy drodze do Nowej Soli.
- Każdy chce łapę na tym naszym groszu położyć - wścieka się kobieta. - Niech sami siedzą w lesie od świtu, w taka duchotę i potem proszą się o kupca tutaj w tych spalinach. A grzyby zbieram pięćdziesiąt lat i nigdy nawet sraczki nie miałam...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska