Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko u nas: pożar mieszkania... od środka! (wideo)

(tr)
Prawdziwy ogień, prawdziwa adrenalina, ale pożar nie taki znowu prawdziwy.
Prawdziwy ogień, prawdziwa adrenalina, ale pożar nie taki znowu prawdziwy. Tomasz Rusek
Dziś strażacy z Gorzowa kilkanaście razy podpalali... mieszkanie. Spokojnie, nikomu nic się nie stało, choć ogień był prawdziwy. Ale mieszkanie już nie.

Wóz przyjechał z Niemiec. W Polsce takich nie ma. - Całą naczepa udaje mieszkanie. Są pomieszczenia, przejścia, kanapa, biurko, kuchenka. Wszystko z metalu, wszystko podłączone do instalacji gazowej - wyjaśnia komendant straży Hubert Harasimowicz. I właśnie tam robi się pożary. I tam pakują się jeden za drugim nasi strażacy.

Ja wejść nie mogę. Zostaję za to zaproszony do stanowiska kierowania. To pomieszczenie na dwie osoby, w którym steruje się wszystkimi gazowymi dyszami i płomieniami. Bo pożar w ,,mieszkaniu'' nie jest przypadkowy. - Sterujący sam decyduje, gdzie wypuści płomienie. Może być złośliwy, pozwolić nam ugasić np. łóżko i za chwilę znowu stanie ono w płomieniach. Jak na prawdziwej akcji - wyjaśnia H. Harasimowicz.

Przez grube i ognioodporne szyby patrzę na ciasne wnętrze ,,mieszkania''. Zaraz wejdzie tu pierwszy z duetów. I szybko wyjaśnia się, że to, co na dachu naczepy brałem za komin, jest wejściem. Operator najpierw zadymia to miejsce, potem jednym guzikiem rozpętuje piekło. Płomienie strzelają na dwa metry. Ogień jest najprawdziwszy. Jak bucha, w naszej kabinie robi się gorąco pomimo klimatyzatora.
I wtedy wchodzą strażacy. W kompletną ciemność. Trzymają się blisko, leją mnóstwo wody. Słychać ich ciężkie oddechy w maskach. Mam ich na wyciągnięcie ręki. Znikają z oczu tylko wtedy, gdy traktują szybę strumieniem wody. Niemiec, który steruje piekielnymi dyszami, nie oszczędza chłopaków. Co chwila przełącza guziki, a ogień pojawia się gdzie indziej.

- Czasami operator robi też prawdziwe strzały. Upuszcza nieco gazu i dopiero daje ogień. W efekcie gaz, który zdążył wypełnić jakąś przestrzeń, bucha jak prawdziwy. Jak na prawdziwej akcji - dodaje komendant.

Strażacy wychodzą zziajani. Jednym z nich jest Krystian Kosela. Bycie strażakiem to jego pasja, kocha tę robotę. Ma na koncie masę akcji. - Warunki w tirze są kapitalnie odtworzone. Niby człowiek wie, że to ćwiczenia, ale czuje ogień, widzi ogień i gasi prawdziwy ogień. Świetny trening - mówi nam chwilę po morderczych ćwiczeniach.

Do środka wbiega już kolejna ekipa. Dopiero wtedy udaje mi się obejrzeć wóz z bliska. Cały... cieknie! - To woda. Jest na bieżąco odprowadzana z wnętrza. Całość można zalać wodą, spalić ogniem i nic się nie stanie - zapewnia dowódca JRG 1 Grzegorz Rojek.

Skąd w Gorzowie takie cacko? Z Niemiec. Działająca w mieście firma Rhodia ma swoją zakładową straż. By wyćwiczyć ją, ściągnęła na jeden dzień to strażackie cudo. Skorzystali też zawodowcy.
Po jednym z pożarów H. Harasimowicz pozwala mi zajrzeć do środka ,,mieszkania''. Ognia nie ma tu już od dawna, ale po chwili od wejścia do środka robi się tak gorąco, że trudno wytrzymać. - Z ogniem jest jeszcze ciekawiej - zapewnia komendant.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska