Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragedii w Przełazach. Ta śmierć mogła zdarzyć się wszędzie

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Zniszczone deski na pomoście to jedyny ślad, jaki pozostał po tragedii w Przełazach.
Zniszczone deski na pomoście to jedyny ślad, jaki pozostał po tragedii w Przełazach. Mariusz Kapała
- Mateusz to świetny ratownik. Ale miał pecha. Bo każdy z nas mógł być na jego miejscu - mówią wodniacy. Jak to każdy? A tak, że łódki lubuskiego WOPR-u używane są nie tylko do patroli. Wożą też znajomych i sponsorów.

32-letni Mateusz, sternik łodzi, pod której śrubą zginęła Małgorzata, jest szanowanym i doświadczonym ratownikiem WOPR-u, co potwierdza krajowa centrala.

- To jeden z moich najlepszych chłopaków. Ze wszystkimi możliwymi uprawnieniami. Wygrywał zawody w prowadzeniu motorówek. Jezioro Niesłysz i tę łódkę zna jak własną kieszeń. Nie wierzę, że nie poradziłby sobie z nimi - mówi Zenon Bareła, prezes okręgu WOPR-u Zielona Góra.

- Mateusz opowiadał mi, że zmarła była w trzeciej turze uczestników zakładowej zabawy, którą przewoził. Wsiadła na łódkę w ostatnim momencie. Nie chciała założyć kapoka, bo był brudny. Dlatego, jak na ironię losu, posadził ją w najbezpieczniejszym miejscu. Przy dziobie - dodaje Henryk Bigos, prezes lubuskiego WOPR-u.

Nie wierzy, że śmiertelny wypadek spowodował sposób, w jaki ratownik prowadził motorówkę: - Mówił mi, że tuż przed zderzeniem z pomostem było na łódce jakieś zamieszanie: któraś z kobiet wstała, chwyciła za stery i... Reszty nie pamięta. Co jest prawdą, wyjaśni prokuratura. Ale nie czekając na jej ustalenia, w trybie pilnym zwołaliśmy prezydium zarządu okręgowego. Zdecydowaliśmy o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego, dzięki któremu poznamy przyczyny zdarzenia.

Przejażdżka poza statutem

W dzień pogrzebu Małgorzaty byliśmy w Przełazach. Obejrzeliśmy miejsce tragedii: kilka nadszarpniętych końcówek desek i wgięty na górze metalowy słupek. Spotkaliśmy też Mateusza. Siedział przed "woprówką". Pochylony, z ustami zasłoniętymi ręką. Milczał. Blondynka przy stole ostro powiedziała, że nie porozmawiamy. Nie ma takiej możliwości.

Ratownik milczał. - Co się dziwicie, chłopak jest w szoku. Każdy z nas mógł być na jego miejscu - mówi Bareła. Każdy, bo łódki WOPR-u oficjalnie używane są do patroli i akcji interwencyjnych. Nieoficjalnie zdarza się wozić towarzysko znajomych i sponsorów. Ale już nie bezinteresownie.

- Taka jest praktyka. Wynika z biedy WOPR-u - potwierdza Bigos. - Na cztery tysiące członków w województwie mam... półtora etatu. Cała działalność opiera się na czynie społecznym.

- Na benzynę w ramach przydziału mam - słownie - zero złotych. Na czym więc pływamy? Na tym, co dostaniemy od gmin, co wyprosimy, czasami wyżebramy. Mnie już czasami wstyd po wójtach dzwonić... - dopowiada Bareła.

W oświadczeniu centrali czytamy: "Okoliczności zdarzenia mogą wskazywać, że łódź była użyta przez ratownika nie do realizacji celów statutowych WOPR związanych z prowadzeniem akcji lub interwencji z zakresu ratownictwa wodnego".

- Wszyscy tak robią. U nas wyszło na jaw, bo zdarzyła się tragedia - kwitują wodniacy. - Przejażdżka może być na zasadzie przysługi. Sponsor w zamian za atrakcję wspiera działalność wodniaków. Finansowo lub rzeczowo.

Małgorzata była wieloletnią pracownicą firmy zajmującej się handlem paliwami płynnymi.

Nie pierwszy pomost

- Ta śmierć mogła zdarzyć się wszędzie, a z największą przykrością stwierdzam, że zdarzyła się u nas - mówi Bigos. - W sezonie przepływamy społecznie 70 tysięcy godzin. Od kilku lat nie mieliśmy na strzeżonych przez nas kąpieliskach ani jednego utonięcia. I ta jedna dramatyczna sekunda wypadku jakby przekreśliła wszystko. Bolą mnie wpisy w internecie, że pijani ratownicy pływają z dziewczynami po jeziorze. To jakaś bzdura totalna. Złośliwość okrutna.

Na naszym forum można przeczytać, że plotki po jeziorze niosą różne wydarzenia z udziałem woprowców z Przełaz. Na przykład, że po pijanemu uszkodzili pomost żeglarski w Niesulicach. Rozbitą motorówkę i ratowników usunęli ich koledzy w ciągu godziny, ale do dziś nie naprawili pomostu, co obiecywali w zamian za nienagłaśnianie sprawy.

Proszący o anonimowość przedstawiciel klubu jachtowego potwierdza: wesoła brygada WOPR-u staranowała jego pomost w nocy z 28 na 29 kwietnia, uszkadzając kilka desek. Ale nieprawdą jest, że ich nie wymieniła.

- Ktoś "przydzwonił". Winnych nie było - zastrzega Bareła. - Motorówka jest operacyjna i cały czas musi być gotowa do akcji. Kluczyki nie są przypisane do jednej osoby, leżą dostępne w woprówce.
- Ja pijanych ratowników na służbie nie widziałem ani nie miałem takiego sygnału - kwituje Bigos.
Prokuratura informuje, że Mateusz w chwili wypadku był trzeźwy.

O zdarzeniu został poinformowany krajowy koordynator grup operacyjnych WOPR-u. Ratownika czekają m.in. postępowania wyjaśniające. Lubuski oddział zawiesił go jako sternika i ratownika grupy operacyjnej.

-W najgorszym okresie to się stało. Latem potrzebujemy takich doświadczonych chłopaków. W sezonie mamy nawet z 200 akcji ratowniczych - denerwuje się Bareła. - Od 1966 roku jestem w branży i nie pamiętam takiego wypadku. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Spotkali się przypadkowa kobieta i dobry chłopak. Ale w złym czasie i w złym miejscu...

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska