Przeczytaj też: Fuszerka czy siła natury? I kto za nią zapłaci?!
W sobotę koło muzeum bunkrów i nietoperzy w Pniewie koło Międzyrzecza odbył się pokaz polskich i niemieckich ratowników medycznych. Ich popisy miały być dodatkową atrakcją dla turystów i mieszkańców, którzy podczas majówki przyjechali zwiedzać podziemia Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego.
Zakończyły się ostrym zgrzytem między organizatorami i Januszem Klupschem, właścicielem pola sąsiadującego z bunkrami. O co poszło? - Jeden z uczestników ćwiczeń wjechał pojazdem w moją uprawę rzepaku. Przejechał prawie sto metrów, zanim go zatrzymałem. I zniszczył przy tym spory kawałek młodego rzepaku - mówi J. Klupsch.
Zdaniem dyrektora muzeum Leszka Lisieckiego, scenariusz ćwiczeń nie przewidywał szarż pojazdami po pobliskich polach. Dodaje, że uczestnicy wjechali w pole bez jego wiedzy. Organizatorem międzynarodowego pokazu był Mirosław Janz, który kieruje międzyrzeckim sztabem społecznej sieci ratownictwa medycznego. Razem z kilkudziesięcioosobową grupą wolontariuszy szkoli żołnierzy i młodzież, urządza rozmaite pokazy i manewry.
- Kierowca pojechał koleinami, które wcześniej zrobił tam inny pojazd. W żadnym wypadku nie powinien się jednak znaleźć w tym miejscu. Serdecznie przepraszam pana Janusza za ten incydent i biorę na siebie całą odpowiedzialność - mówił nam wczoraj.
Szef międzyrzeckich ratowników jest zbulwersowany bezmyślnością kierowcy, który wjechał w uprawę. - To mieszkaniec Śląska. Już go nie zaprosimy na żadną naszą imprezę - mówi.
Właściciel pola nie potrafi oszacować szkód. Nie zamierza ubiegać się o żadne odszkodowanie. - Zgodnie ze starym porzekadłem, w tym przypadku nie chodzi mi o przysłowiowe gruszki, ale o to, że ktoś bez pozwolenia wszedł mi w szkodę. Od wiosny do jesieni moje uprawy są niszczone przez kierowców, którzy jeżdżą po nich motorami i terenówkami - mówi.
Gospodarstwo J. Klupscha należy do największych w gminie. Uprawia aż 950 ha ziemi. Pech chciał, że na jego polach między Pniewem i Kęszycą znajduje się m.in. kilka pojedynczych bunkrów MRU. Obiekty są zakratowane, gdyż nie wolno do nich wchodzić. Mimo tego przyciągają miłośników fortyfikacji z całej Europy. Cześć dojeżdża tam polną drogą i zostawia samochody na jej poboczach.
Niektórzy z właścicieli terenówek jadą jednak prosto przez uprawy. Wczoraj razem z J. Klupschem pojechaliśmy do bunkra nr 724 koło Nietoperka. Po drodze zatrzymaliśmy się w szczerym polu. J. Klupsch pokazał mi koleiny po oponach prowadzące z drogi do ukrytego w kępie drzew i krzewów bunkra nr 720.
- Kierowca pojechał po polu i zrył kołami uprawę pszenżyta. Nawet nie pomyślał, że ktoś musiał to obsiać i pielęgnować. Podobny problem mam z kierowcami quadów, którzy latem niszczą swoimi maszynami moje uprawy - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?