Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PKS likwiduje połączenia i szuka oszczędności

Janczo Todorow
Pasażerowie kupują bilet i chcą jeździć wygodnie. Nie zastanawiają się nad kłopotami przewoźnika.
Pasażerowie kupują bilet i chcą jeździć wygodnie. Nie zastanawiają się nad kłopotami przewoźnika. Janczo Todorow
Mieszkańcy Łęknicy oraz miejscowości położonych na trasie do Żar, mają pretensje, że PKS SA likwiduje kolejne kursy autobusów. W spółce tłumaczą, że cięcia są konieczne.

Wiadomość o kolejnych zmianach w rozkładzie jazdy autobusów zdenerwowała mieszkańców, którzy muszą korzystać z komunikacji autobusowej. - Przecież z roku na rok połączeń ubywa, nie każdy ma samochód. Rozumiem, że firmie może nie opłacać się utrzymywać kursy do małych wiosek, ale do Łęknicy? Przecież po drodze są Lipinki Łużyckie, Trzebiel, a i sporo innych miejscowości. Jak ci ludzie mogą się dostać do domu, szczególnie w późnych godzinach? - zastanawia się jeden z podróżnych.
Mieszkańcy mają za złe, że kursów jest mało, a przewoźnik tylko jeden. Konkurencji nie ma, bo nikt się nie garnie do przewozów pasażerskich na trasach pomiędzy małymi miejscowościami. - No i tak jesteśmy na łasce jednej firmy, jak jej się nie opłaca, to sobie zlikwiduje, jaki chce kurs, a my mamy kombinować jak dojechać do celu, a później jak wrócić do domu - denerwuje się kobieta w średnim wieku.

Okazuje się, że jeszcze w marcu żarski PKS SA skierował do samorządów lokalnych w Łęknicy, Trzebielu oraz Lipinek Łużyckich pismo, w którym informuje o stratach, które firma ponosi na niektórych kursach. Na przykład o 19.30 i 21.30 z Łęknicy do Żar. Dlatego, że liczba podróżnych w tych godzinach jest znikoma. Według wyliczeń miesięcznie PKS traci na takim kursie ponad 1,3 tys. zł. Przewoźnik zwrócił się do samorządów z prośbą o dofinansowanie czterech kursów. Odpowiedź była negatywna.
- Musieliśmy te cztery kursy zawiesić od 1 maja - mówi Józef Słowikowski, prezes żarskiego PKS SA. - Ale pozostawiliśmy połączenie o 22.00 z Żar do Łęknicy. W dni powszednie z Żar do Łęknicy jest 20 kursów i tyle samo z powrotem. Zgodnie z ustawą, odpowiedzialne za transport publiczny są samorządy. Jeżeli zmienią zdanie i zechcą nas wesprzeć finansowo, to w każdej chwili je przywrócimy. Przez dwa ostatnie lata dopłacamy do przewozów pasażerskich po 900 tys. zł rocznie. Gdyby nie przewozy towarowe, które przynoszą zysk, to by firma padła. W kraju zbankrutowało już ponad 20 PKS, a drugie tyle jest w trakcie likwidacji. Państwo nie pomaga nam ani trochę. Gdybyśmy mieli takie dotacje jak koleje, to byśmy wozili pasażerów za darmo - dodaje prezes.

- Nie mamy pieniędzy w budżecie na dofinansowanie PKS - ucina Jan Bieniasz, burmistrz Łęknicy.
- Niestety, nasza gmina nie jest zasobna, nie jesteśmy w stanie wspierać finansowo przewoźnika - mówi Michał Morżak, wójt Lipinek Łużyckich.
Do Marka Iwlewa, wójta gminy Trzebiel nie udało się nam dodzwonić. Ale pewnie powiedziałby to samo, co jego koledzy samorządowcy.
- Jak tak pójdzie, trzeba będzie kupić sobie rower. Bo nie dość, że bilety na autobus coraz droższe, to jeszcze i coraz mniej połączeń. A pociąg przestał jeździć dawno temu, nawet tory rozebrali - komentuje mieszkaniec Łęknicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska