Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zajrzyjmy do czarnej dziury

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Tomasz Gawałkiewicz
- Śledząc historię naszej planety wiemy, że mniej więcej co 50 mln lat dochodziło do kataklizmu, których sprawcami były ciała niebieskie - mówi astronom Janusz Gil.

- Wypada zacząć od życzeń "stu lat"
- Dla mnie, czy dla zielonogórskiej astronomii?

- We współczesnym wydaniu Janusz Gil i lubuska astronomia to jedno.
- To z pewnością przesada. Kończę właśnie 60 lat, z czego jedną trzecią poświęciłem na budowę nowego środowiska astronomicznego. A co do lubuskiej astronomii... Trudno się rocznikowo ścigać, gdyż kilka wieków temu w Żaganiu żył i pracował sam Kepler.

- On nie znalazł uznania u współczesnych, natomiast na pańskie urodziny do Zielonej Góry zjadą znakomitości światowej astronomii.
- To miłe. Rzeczywiście w naszym środowisku jest taki zwyczaj, że fetujemy podobne jubileusze. Stąd ta międzynarodowa konferencja w tak znakomitej obsadzie. Ale to także wyraz uznania dla naszego miasta i tego, co udało nam się zrobić w Zielonej Górze. Przynajmniej w tej dziedzinie nauki.

- Jakie były zatem początki zielonogórskiej astronomii?
- Jeszcze raz podkreślam, współczesnej. Gdy pod koniec minionego wieku, strasznie to brzmi, pojawiłem się w Zielonej Górze nie wiedziałem, że w pobliskim Żaganiu kilka stuleci wcześniej żył i tworzył sam Johannes Kepler, w podzielonogórskim Wilkanowie, w którym ostatecznie zamieszkałem, spadł słynny meteoryt, a Wieża Braniborska ma tak wspaniałą astronomiczną przeszłość.

- Czyli przypadek?
- Jak najbardziej. Wówczas szukałem jedynie miejsca, gdzie udałoby się zorganizować konferencję, w której mogliby wziąć udział astronomowie z tzw. zachodu i ci zza naszej wschodniej granicy. W końcu w Moskwie mówiono zawsze, że "Polsza to nie zagranica". I tutaj szybko okazało się, że w Zielonej Górze są ludzie, którym moja ukochana dziedzina nauki nie jest obojętna. Po latach, w 1988 roku, wraz z żoną i moim ówczesnym magistrantem, a dzisiaj profesorem UZ Jarkiem Kijakiem, udało nam się tę konferencję zorganizować... Dziś, po 20 latach, Instytut Astronomii zatrudnia około 20 osób, w tym sześciu profesorów, astronomia ma prawo doktoryzowania na Wydziale Fizyki i Astronomii, a wkrótce pewnie uzyskamy prawo habilitowania w dziedzinie astronomii.

- Czy Zielona Góra jest jakimś szczególnym miejscem do obserwowania nieba?
- Niezbyt dobrym, gdyż, aby było idealne, powinno leżeć jakieś cztery, pięć tysięcy metrów wyżej.

- I to centrum miasta...
- W dzisiejszych czasach to żaden problem, miejsce dobre jak każde inne. W astronomii coraz bardziej liczy się elektronika. Przy detekcji elektronicznej potrafimy odfiltrować znane nam sztuczne światła i mamy... niebo. Na potrzeby kształcenia studentów jest to całkiem przyzwoite obserwatorium.

- Elektronika czyni cuda...
- ...i pozbawia nas niestety sporej porcji romantyzmu, gdy liczyły się tylko teleskop i oko. Gdy wszystko było czarne i białe i potrzeba było tak wiele wyobraźni... Te wszystkie kolory, które dziś widzimy na zdjęciach z obserwacji, to dzieło komputera. Wierzymy, że bliskie rzeczywistości, ale jednak dzieło komputera.

- Nie ma już miejsca na wzruszenia pod gwiazdami?
- Nic podobnego. Mieszkam na wsi i nadal kocham patrzeć w gwiazdy. I uważam, że widok rozgwieżdżonego nieba nie ma sobie równych. A jeszcze, gdy mamy jakieś pojęcie o tym, co widzimy nad głową... I ma to niewątpliwie praktyczne zastosowanie. Działa na dziewczyny, zwłaszcza, gdy potrafimy jeszcze nazwać kilka gwiazdozbiorów. To oczywiście mówię na podstawie moich doświadczeń astro-romantycznych sprzed kilkudziesięciu lat. Jestem jednak pewien, że i dzisiaj jest bardzo skuteczne.

- Sądząc po kilku filmach z gatunku fantastyki naukowej astronomowie stoją na straży naszego świata?
- Rozumiem, że mówimy o pędzących w stronę Ziemi ciałach niebieskich i o zagładzie cywilizacji?

- W kinie możemy dojść do wniosku, że wyrok już zapadł.
- Zacznijmy od tego, że Hollywood zrobiło wiele dobrego przy pomocy niezbyt dobrych filmów katastroficznych. Tak, tak... Uzmysłowiło rządzącym, politykom i biurokratom, rzeczywiste zagrożenie. Stąd mamy sprawny system monitorowania. Śledząc historię naszej planety wiemy, że mniej więcej co 50 mln lat dochodziło do kataklizmu, których sprawcami były ciała niebieskie. Gdyby nie jeden z nich zapewne po naszej planecie biegaliby potomkowie dinozaurów. Nam dano już 60 mln lat i dzięki temu ludzkość może przeżyć tę wspaniałą ewolucyjną przygodę. Jednak nie znaczy to, że nie ma takiego zagrożenia.

- Astronomowie, astrofizycy mogą włączyć czerwone, alarmowe światełko i...
- Dziś już jesteśmy w stanie zagrażające nam ciało niebieskie sprowadzić na niekolizyjny kurs. Tutaj może nam się przydać cały arsenał odziedziczony po czasach zimnej wojny. Mamy już szansę wykorzystać także całkiem nowe instrumenty, jak chociażby żagiel kosmiczny... Bo i przez wieki astronomia nie była nauką dla marzycieli, oderwaną od rzeczywistości. Służyła chociażby nawigacji. Wcześniej była pełna magii.

- Magii... Podobno niedawno, dzięki teleskopowi teleskop Hubble'a, astronomowie ujrzeli twarz Boga.
- To piękna przenośnia. Jeśli spojrzymy na to zdjęcie jednego z obłoków pyłu w odległej galaktyce, przy odrobinie wyobraźni, ujrzymy oblicze wiekowego, siwowłosego starca... Wypisz, wymaluj archetyp twarzy Boga, jak na freskach Michała Anioła. Od tej wizji rozpoczynam moje popularne wykłady astronomii dla humanistów. Jednak to nie pierwszy raz, gdy ukazało nam się czyjeś oblicze. Nasi przodkowie widzieli je na Księżycu i na Marsie.

- Czy gdzieś, tam, odnajdziemy Boga?
- Nasze badania coraz bardziej zbliżają się do początków obserwowalnego wszechświata, jego dziejów. Jeśli założymy, że dla nas Bóg nie jest brodatym facetem siedzącym na chmurce, jesteśmy coraz bliżej zrozumienia jak powstał nasz wszechświat.

- Czyli nie grozi nam, że w pewnym momencie astronomowie usiądą i stwierdzą, że odkryli już wszystko?
- Z pewnością nie za mojego życia. I jeśli kiedyś astronomowie, fizycy, a raczej astrofizycy, gdyż uprawiamy tę dziedzinę nauki, dojdą do wniosku, że wiedzą już wszystko, że do odkrycia pozostały już naprawdę nieistotne szczegóły, pojawi się zadanie wykorzystania tego oceanu wiedzy. Chociażby ogromnych zasobów kosmicznej energii.

- A kosmici, latające spodki...?
- Opublikowałem książkę na ten temat, która wywołała zresztą spore zamieszanie. Nawiasem mówiąc zasiadałem w kilku komisjach mających rozstrzygnąć "tożsamość" niezidentyfikowanych obiektów latających. W książce starałem się rozprawić z teoriami Ericha van Däniken. Czyli moja odpowiedź na pytanie o latające spodki brzmi: "nie istnieją".

- Jesteśmy jedyni w kosmosie?
- Tego nie powiedziałem. Moje "nie" dotyczy tylko braku poszanowania praw fizyki. Od chwili wielkiego wybuchu, który dał początek wszystkiemu, wszechświat im podlega. Däniken miał wielki wpływ, inspirujący, sprawił, że wielu zaczęło inaczej patrzyć na historię i na gwiazdy, ale jego teorie nie są możliwe z punktu widzenia praw fizyki właśnie.

- Czy tego wszystkiego możemy dowiedzieć się podczas zielonogórskiego Tygodnia z Astronomią?
- Raczej zrozumieć. Żeby pojąć nie tylko to, na co patrzymy zadzierając nocą głowę, koniecznie trzeba przyjść na nasze nocne obserwacje. Jednak w tle konferencji dla specjalistów czeka zainteresowanych cykl wykładów publicznych, jak chociażby ten przygotowany przez Stanisława Bajtlika, astrofizyka, mistrza popularyzacji nauki. Wystarczy, że powiem, iż będzie opowiadał o tym jak astronomowie zobaczyli koniec wszechświata... Jednak o tym sza, nie zdradzajmy szczegółów. Ja najbardziej czekam na wykład profesora Eda van den Heuvela, wielkiego astronoma, który został nobilitowany przez królową Holandii. To wspaniały wykładowca, a jego słowa będzie tłumaczył właśnie Bajtlik. Tytuł wykładu brzmi: "Ciemna materia i ciemna energia we wszechświecie: ekstremalna ilustracja zasady kopernikańskiej".

- Ciemna materia i energia...?
- Przecież to pasjonujące. Proszę sobie wyobrazić, że materia, którą znamy, wszystkie przedmioty wokół, gwiazdy, planety oraz my sami, to ledwie cztery procent widocznej materii. Pozostałe 96 proc. to ciemna materia, której nie jesteśmy w stanie dostrzec oraz ciemna energia, którą czujemy ale nie jesteśmy na razie w stanie zrozumieć.

- Jak to możliwe?
- I po to, aby to zrozumieć warto wziąć udział w naszym Tygodniu z Astronomią. Serdecznie zapraszam.

- Dziękuję. Przy okazji gratuluję wyboru na stanowisko prorektora ds. nauki i współpracy z zagranicą UZ. Czy to oznacza, że nasz uniwersytet będzie bardziej... kosmiczny?
- Mam nadzieję, że bardziej astronomiczny, ale to nie ma nic wspólnego z moją nową funkcją. Instytut Astronomii planuje kilka spektakularnych przedsięwzięć popularyzujących astronomię i nauki ścisłe oraz przyrodnicze. Na przykład współpracujemy z Urzędem Marszałkowskim nad projektem budowy sieci publicznych obserwatoriów astronomicznych (Astrobaz) w naszym województwie. Z kolei z magistratem myślimy o planetarium cyfrowym, w którym można będzie zajrzeć do wnętrza wszechświata, ale też do wnętrza oceanów, Ziemi, atomów, jąder komórkowych, a nawet czarnych dziur. W takich nowoczesnych planetariach możliwe są wszelkie symulacje, wyświetlane w atrakcyjny sposób na sferycznym ekranie projekcyjnym.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska