Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderstwo pod Nowogrodem wstrząsnęło Europą

Redakcja
Tomasz Gawałkiewicz
Najsłynniejszy lubuski kryminał? Był taki, który wstrząsnął Europą i stał się nawet jedną z przyczyn wybuchu wojny. Oficerowie carycy zamordowali pod Nowogrodem szwedzkiego dyplomatę. Wówczas było to saksońsko-austriackie pogranicze.

17 czerwca 1739, droga z Zielonej Góry, a raczej z Kożuchowa do Nowogrodu Bobrzańskiego. Baron Malcolm von Sinclaira wraca pocztowym powozem z Konstantynopola do Szwecji. Ten 48-letni Szkot z pochodzenia, szwedzki dyplomata, weteran wojny z Rosją ma w życiorysie nawet Syberię, dokąd trafił po przegranej przez Szwedów bitwie pod Połtawą. Zrozumiałe, że za Rosjanami nie przepada. Wówczas jest już fiszą - członkiem Tajnej Rady Wojennej przy szwedzkim parlamencie. W Turcji bawił mniej więcej dwa lata i jest właśnie w drodze powrotnej przez Śląsk w kierunku portowego Straslundu...

Tajne przez poufne

A czasy były wówczas ciekawe. Wprawdzie od zakończenia wojny północnej minęło już kilkanaście lat, ale rywalizacja dwóch ówczesnych potęg - Rosji i Szwecji - trwała. Drugie z tych mocarstw starało się za wszelką cenę sprytnymi sojuszami osaczyć konkurenta. Toteż nic dziwnego, że Turcja odgrywała w tych planach jedną z kluczowych ról. To właśnie dlatego znaczący szwedzki dyplomata przebywał nad Bosforem. Bardzo prawdopodobne, że w dokumentach, które znajdowały się w jednym z kufrów na pocztowym powozie, była mowa o wsparciu Turcji dla szwedzkich planów. Może były tam jakieś konkrety...?

16 czerwca 1739 r. Sinclair wyruszył powozem z Wrocławia i jechał mniej więcej śladem dzisiejszej "trójką", czyli przez Nowe Miasteczko i Zieloną Górę. Jego celem był portowy Stralsund. Jednak było wiadomo, że baron nie jest turystą, a rosyjski wywiad nie próżnował. Stąd do szefa wrocławskiej cesarskiej policji, wówczas rządzili śląskiem Austriacy, zgłosili się dwaj carscy oficerowie - kapitan Kűttler i porucznik Lewicki, którzy nie tyle poprosili, co zażądali wydania listu gończego za szwedzkim szpiegiem, który właśnie pojawił się na terenie Śląska. Jak łatwo się domyślić miał nim być znany nam już baron. Nakaz zatrzymania z wszelkimi potrzebnymi pieczęciami dostali i w towarzystwie dragonów, w środku nocy, ruszyli co koń wyskoczy śladem dyplomaty.

Oddali broń

Tymczasem Sinclair spał właśnie spokojnie w Nowym Miasteczku. Następnie w towarzystwie francuskiego kupca Couturiera zjadł obiad i ruszył dalej. Miał nad pościgiem już ledwie dwie godziny przewagi. To wystarczyło jedynie, by dojechać w okolice podzielonogórskiej Suchej. Tuż za wsią rosyjscy dragoni wyprzedzili powóz, zatrzymali pojazd i z galanterią przedstawili się pytając o tożsamość pasażerów. Gdy dowiedzieli się, że jednym z nich jest poszukiwany przez nich Szwed polecili woźnicy zawrócić. Gdy zapytano ich o nakaz stwierdzili, że pokażą go później.

Zawrócili. Ruszyli przez Zatonie, Książ Śląski w kierunku ówczesnych Krzystkowic (dziś Nowogród Bobrzański). Gdy w drodze dyplomata zaczął domagać się przedstawienia upoważnień i nakazu jego zatrzymania jeden z oficerów machnął mu tylko przed nosem papierem z okazałą pieczęcią. Jako uzasadnienie tych działań dyplomata usłyszał, że zdaniem "porywaczy" ma przy sobie bardzo podejrzane dokumenty. Jednocześnie Rosjanin zażądał wydania broni. Dragoni odebrali podróżnym dwie szpady oraz pięć sztuk broni palnej.

Posłaniec nie zdążył

Wszystko przebiegało bez komplikacji, Kűttler przy pomocy umyślnych wysłał nawet do Wrocławia meldunek o zakończeniu misji powodzeniem. Jednocześnie działał zapewne wywiad austriacki, gdyż wraz z tym meldunkiem do policyjnej centrali we Wrocławiu dotarł cynk, że Rosjanie mają zamiar zgładzić szwedzkiego dyplomatę. A na tym miejscowym władzom nie zależało - policja zdawała sobie sprawę, że dałoby to początek dyplomatycznemu skandalowi. W drogę powrotną ruszył zatem posłaniec z poleceniem wstrzymania wszelkich kroków przeciwko Sinclairowi. Nie zdążył...

Wieczorem 17 czerwca 1739 r. powóz w towarzystwie rosyjskich zbrojnych znalazł się tuż obok Nowogrodu Bobrzańskiego. Jak byśmy to dziś powiedzieli już słychać było szczekanie psów. Wówczas Küttler wydał rozkaz zatrzymania i do miasteczka wjechał sam. Oficjalnie miał szukać kwater, nieoficjalnie sprawdzał zapewne, czy w Nowogrodzie nie stacjonuje jakieś wojsko. I wówczas zapewne zapadł wyrok na barona. Było spokojnie. Po powrocie przeszukano bagaże. W pewnym momencie drugi z oficerów odprowadził dyplomatę w pobliskie krzaki. Po chwili rozległ się strzał i krzyki po francusku "Mój Boże!". Potem był już tylko odgłos uderzeń... Po wszystkim Küttler miał powiedzieć francuskiemu kupcowi, że jeśli będzie milczał zachowa głowę.

A przemytnicy widzieli

Miało to wyglądać na robotę zbójców, od których na okolicznych drogach roiło się. Jak chcą niektórzy zajmujący się tą sprawą moment zabójstwa widzieli ukryci w okolicznych zaroślach przemytnicy. Wówczas, podobnie zresztą jak i teraz, przez granicę przerzucano tytoń. Jednak zmasakrowane ciało Sinclaira znaleziono dopiero po sześciu dniach. Couturiera osadzono w twierdzy w okolicy Drezna, później wypuszczono, przeproszono i wypłacono 500 dukatów rekompensaty... Jak chcą niektórzy jego rola w całej tej sprawie była dwuznaczna. Może to on "wystawił" dyplomatę?

Skandal oczywiście musiał wybuchnąć, nazwę Nowogród odmieniano przez wszystkie możliwe przypadki, Rosja, Saksonia i Austria wzruszały ramionami zapewniając, że z całą tą sprawą nie mają nic wspólnego, przecież drogi są tak niebezpieczne... Wyniknął nawet spór, czy do zdarzenia doszło jeszcze na Śląsku, czy już w Saksonii. Zamieszanych w sprawę oficerów i żołnierzy skierowano gdzieś, na jakieś bardzo wysunięte placówki. Po kilku miesiącach do Szwecji przesłano dokumenty odebrane dyplomacie tego kraju. Nosiły ślady czytania przez osoby niepowołane... A dwa lata później nazwisko majora Sinclaira pojawiło się nawet w akcie wypowiedzenia wojny przez króla szwedzkiego rosyjskiemu imperium. Jako winny zbrodni pod Nowogrodem został wskazany dwór w Petersburgu.

Grób w Klępinie

A ciało barona, majora Malcolma Sinclaira spoczęło na wiejskim cmentarzu w pobliskiej Klępinie, a w miejscu zbrodni stanął głaz z wyrytymi inicjałami "B. v S." i datą. Jednak próżno tutaj szukać grobu Sinclaira. Po kilku miesiącach jego zwłoki przeniesiono do Stralsundu. W 1804 r. właściciel Nowogrodu hrabia Mellin, Szwed z pochodzenia, na murze kościoła umieścił płytę pamiątkową, a w 1909 Towarzystwo Upiększania Nowogrodu postawiło pomnik. W 2002 roku pomnik zrekonstruowano...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska