Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne pobicie na stadionie

Lucyna Makowska
Prokuratura podejrzewa, że w bójkę zamieszani są policjanci żarskiej jednostki
Prokuratura podejrzewa, że w bójkę zamieszani są policjanci żarskiej jednostki Lucyna Makowska
Ktoś brutalnie pobił kilku młodych mężczyzn. Najbardziej poszkodowany trafił na kilka dni do szpitala. Ma złamaną kość skroniową, i wstrząśnienie mózgu. Dostało się też jego kolegom. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo. Zachodzi podejrzenie, że sprawcami mogli być policjanci.

Grzegorza J. (35l.) na żarski SOR przywiozło pogotowie. - Nie mogę sobie nawet przypomnieć jak to się stało - opowiada mężczyzna.- Dostałem w głowę, upadłem na ziemię, pamiętam, że podeszło do nas kilku mężczyzn. Siedzieliśmy spokojnie, to oni nas zaczepili. Od słów doszło do szarpaniny. Ocknąłem się w szpitalu.
Tam lekarze udzielili mu pomocy i zostawili rannego na oddziale.

Ewa Jankowska, ordynator SOR miała wtedy dyżur. Pamięta ten przypadek. - Przywieźli go w nocy, na pewno było grubo po pierwszej. Doznał wstrząśnienia mózgu, miał też pękniętą kość skroniową. Jego stan był stabilny, ale zostawiliśmy go na oddziale. Ponieważ w Żarach nie było miejsca karetka przetransportowała go na nasz oddział w Żaganiu. Mówił, że stało się to na jakimś ognisku.

Pobitych było więcej

Grzegorz J. przeleżał w szpitalu do wtorku. - Nie rozumiem, czemu tak szybko mnie wypuścili w dodatku bez karty wypisu - mówi mężczyzna - ale wciąż jeszcze źle się czuję, boli mnie głowa i słabo widzę. Kazali mi tylko zgłosić się na kontrolę do poradni chirurgicznej. Koledzy mnie wożą samochodem, bo sam nie dałbym rady usiąść za kierownicą.

Mężczyzna niechętnie rozmawia o zajściu. Nie zgadza się ani na publikację nazwiska, ani na zdjęcie. Twierdzi, że pobitych było więcej, ale nie wszyscy zgłosili się po pomoc lekarską. - Mój kolega wygląda znacznie gorzej. Głowę ma jak balon. I szybko urywa rozmowę, tłumacząc, że i tak już powiedział za dużo. Z mediami zabronił mu rozmawiać prokurator i jego mecenas. Dodaje, tylko że życie uratował mu kolega, jest mu wdzięczny, ale ma do niego żal, że wycofuje się z zeznań. Ten drugi mieszka na sąsiedniej ulicy. Nie zastaliśmy go w domu. Rozmawialiśmy z jego matką. Kobieta twierdzi, że wie o bijatyce na stadionie. Potwierdza, iż jej syn był przesłuchiwany, ale zaprzecza by został pobity. Nasza informatorka (prosi o anonimowość) mówi co innego. Wśród poszkodowanych wymienia też jego nazwisko. - To nie do pomyślenia, co robi żarska policja. Rozumiem, że z chuliganami należy się obchodzić tak jak na to zasługują, ale to spokojne chłopaki z dzielnicy. Znam ich od dziecka i na pewno nie należą do tych, co wszczynają burdy - opowiada.

Mógł to zrobić policjant

W nocy z piątku na sobotę, młodzi ludzie siedzieli przy ognisku na terenie należącym do Miejskiego Ośrodka Sportu Rekreacji i Wypoczynku, popularnie nazywanego przez mieszkańców Syreną. Stadion to miejsce, w którym często gromadzą się młodzi ludzie. Jest tam nawet wygospodarowane miejsce na palenisko. W pizzerii obok odbywała się impreza integracyjna. Bawili się na niej policjanci, ale w lokalu byli też inni goście. Według naszych ustaleń grubo po północy bawiący się funkcjonariusze wyszli na zewnątrz się przewietrzyć. W tym czasie prawdopodobnie, między nimi a grupką mężczyzn przy ognisku wywiązała się sprzeczka. Wtedy też musiało dojść do bójki. Stanisław Hanuszewicz, właściciel lokalu twierdzi, że do czasu zamknięcia i w środku i na zewnątrz było spokojnie. Pamięta grupkę ludzi siedzących przy ognisku. - Zaglądam tam od czasu do czasu, bo zdarza się, że ludzie kradną mi drewno kominkowe, ale ci naprawdę byli spokojni. Nie zauważył, żadnej szarpaniny ani kłótni. - Widziałbym przecież karetkę podjeżdżającą na stadion. Nasz anonimowy rozmówca, przyznaje, że pogotowie podjechało, ale pod jeden z domków osiedla, na którym mieszka Grzegorz J. Na koniec rozmowy dorzuca, iż policjanci odwiedzili w szpitalu rannego mężczyznę. Chcieli się "dogadać" i ponoć proponowali mu pieniądze za milczenie. Ten wątek, ale i okoliczności pobicia wyjaśni prokuratorskie śledztwo.

Sprawę bada żagańska prokuratura. - Prowadzimy własne śledztwo, przesłuchaliśmy już mężczyznę przebywającego w szpitalu - poinformował Grzegorz Szklarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - Niewykluczone, że pobitych było więcej. Próbujemy do nich dotrzeć. Sprawa nie jest błaha, są przesłanki do tego, że mógł to zrobić policjant. Nie mam wiedzy, by była to policyjna impreza.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska