Grupa grotołazów z Żagania i Gorzowa z prezesem Bobrów Marcinem Furtakiem, po raz trzeci zeszła do chińskich jaskiń. Pomogła im Amerykanka Erin Lynch, która żyje w Chinach od 11 lat. - Zabrała nas do knajpy na syczuańskie jedzenie - opowiada M. Furtak. - Na środku stołu ląduje kociołek gorącego tłuszczu z ostrymi papryczkami. Pod nim palnik. Obok różne surowe dodatki, boczek, kurze łapki, grzyby, flaki, jakaś zielenina. To wszystko wrzuca się na chwilę do tłuszczu, aby się usmażyło. Po chwili się wyciąga. Pali strasznie, bo tamtejsza kuchnia jest bardzo ostra.
Bazą wypadową Bobrów była wioska Tiangsixng. Nocowali i stołowali się u pani Wei. To stara Chinka, która ma sklep i aptekę. - Dom przypominał betonowy klocek - zaznacza M. Furtak. - Na piętrze mieszkają ludzie, na parterze są garaże, w których funkcjonują sklepy, knajpy, itp. Przy centralnym, tonącym w błocie placu stoi piętrowy budynek partii, siły przewodniej narodu. Za bramą ze stali kwasoodpornej jest szkoła.
Więcej w sobotę, w papierowym wydaniu "Tygodnika Żarsko-Żagańskiego"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?