Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był nazywany pedofilem i bestią. To było piekło

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
nickobec / sxc.hu
Przez pół roku był na samym dnie więziennej hierarchii. Pedofil, zboczeniec, bestia - tak nazywali go inni skazani. Został uniewinniony, bo policja złapała prawdziwego sprawcę napadów na kilkuletnie dziewczynki.

Sprawa zaczyna się dwa lata temu w jednym z miast na północy regionu (ze względu na dobro pokrzywdzonych nie ujawniamy szczegółów, imiona bohaterów są fikcyjne). 9-letnia Natalka około 13.30 wracała do domu ze szkoły. Kiedy wchodziła do klatki schodowej, w drzwiach wyprzedził ją mężczyzna.

Dziewczynka zeznała później, że wyglądał podejrzanie, więc przepuściła go i wróciła na plac zabaw. Chciała przeczekać kilka minut. Ale gdy po raz drugi wchodziła do klatki, mężczyzna wciąż na nią czekał, schowany za skrzynkami na listy. Jedną ręką złapał Natalkę za szyję i uniósł, a drugą zaczął dotykać po brzuchu, klatce piersiowej, udach i kroczu. Wydawał przy tym dziwne dźwięki przypominające warczenie. Kiedy 9-latka zaczęła piszczeć, napastnik puścił ją i uciekł.

Zgarnięty z ulicy

Kilka dni później mama dziewczynki zauważyła na przystanku mężczyznę. Według niej dziwnie się zachowywał. Był podekscytowany, chodził nerwowo, odpalał końcówki papierosów jeden od drugiego. Dlatego zwróciła na niego uwagę. Cały czas miała w pamięci zdarzenie z córką i jej opis napastnika. Próbowała odtworzyć sobie jego wygląd. Stwierdziła, że mężczyzna odpowiada rysopisowi zboczeńca. Wsiadła za nim do autobusu. Kiedy wysiadł, zaczęła go śledzić. Cały czas była w kontakcie z mężem. W pewnym momencie córka przyjechała z ojcem. Dziewczynka na ulicy stwierdziła, że mężczyzna jest tak samo ubrany, jak ten, który ją napadł. Matka zadzwoniła po policję. Patrol zatrzymał Andrzeja.

Sąd dał wiarę dziewczynce

Aresztowany mężczyzna był bezdomny. Miał problemy z alkoholem, spał po klatkach, stołował się w jadłodajni sióstr zakonnych. Do winy nigdy się nie przyznał. Bronił go z urzędu mecenas Eugeniusz Tyszkiewicz z Gorzowa. Adwokat przekonywał, że jego klient w czasie, gdy doszło do napadu na dziewczynkę, przebywał w innej części miasta. Tę wersję miało potwierdzić m.in. nagranie ze sklepowego monitoringu. Ale sąd nie wziął tego dowodu pod uwagę ze względu na słabą jakość zdjęcia.

Alibi oskarżonemu mógł dać też kolega, z którym Andrzej przebywał w tym czasie, lecz policji nigdy nie udało się go odnaleźć. Adwokat podkreślał również, że ze względu na styl życia i związany z nim brak higieny, oskarżony musiał mieć specyficzny zapach, który dziewczynka na pewno by zapamiętała. A tego w jej opowieści nie było. Zwracał także uwagę, że rozpoznanie Andrzeja przez dziewczynkę odbyło się w warunkach niezamierzonej sugestii. Bo to najpierw mama wskazała 9-latce mężczyznę.

Ale sąd dał w całości wiarę zeznaniom Natalki i zbieżnymi z jej relacją zeznaniom rodziców. Oczywiście opierał się na opinii sądowo-psychologicznej, z której wynikało, że dziewczynka jest spostrzegawcza, uważna, a jej wypowiedzi były logiczne i konkretne.

Na gorącym uczynku

Sąd rejonowy skazał Andrzeja na rok i dwa miesiące więzienia. Jednak w momencie ogłaszania tego mężczyzna miał już za sobą półroczny pobyt w areszcie. Obrońca zaskarżył wyrok, lecz sąd okręgowy utrzymał go w mocy. Mecenas złożył skargę kasacyjną, ale wydawało się, że odsiadka jego klienta jest nieunikniona.

W międzyczasie nastąpił jednak przełom. Policja na gorącym uczynku złapała mężczyznę, który na klatce schodowej napastował 9-letnią dziewczynkę. Postępował identycznie, jak napastnik z Natalką! Podczas przesłuchania przyznał się, że to on dotykał Natalkę. Mało tego, okazało się, że prawdziwy sprawca to pedofil recydywista, u którego przed laty rozpoznano dewiację seksualną. Już wcześniej siłą obezwładniał dziewczynki i dotykał w okolicach krocza. Zawsze atakował na klatkach schodowych.

30 tys. zł za 180 dni

Prokurator wniósł o wznowienie prawomocnie zakończonego postępowania sądowego Andrzeja, uchylenie wyroków i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Ostatecznie sąd rejonowy uniewinnił Andrzeja. Ale to nie był koniec. Mecenas Tyszkiewicz złożył wniosek o zadośćuczynienie za niesłuszne aresztowanie.

- Wykonanie środka zapobiegawczego, tj. tymczasowego aresztowania, było dla mojego klienta uciążliwe nie tylko z uwagi na przepełnienie cel, niedotrzymywanie warunków sanitarnych, izolację, brak powietrza, pozbawienie aktywności życiowej, ale przede wszystkim, iż był postrzegany jako "pedofil", "zboczeniec", osoba upośledzona psychicznie, cierpiąca na zaburzenia o charakterze seksualnym - napisał w uzasadnieniu adwokat.

- Wiadomym jest, że osoby osadzone w aresztach, którym zarzucono popełnienie przestępstw polegających na wykorzystaniu seksualnym dzieci, są szczególnie źle traktowane przez współosadzonych. Sprawcy w/w przestępstw plasują się na samym dnie hierarchii więziennej. Obrońca niewinnie skazanego chciał 120 tys. zł zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. Sąd przyznał 30 tys. zł. Andrzej postanowił już nie odwoływać się od tej decyzji.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska