Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamknięty w domu. Od 13 lat żyje w czterech ścianach

Tatiana Mikułko 95 722 57 72 [email protected]
Ja i łóżko? Mój umysł tego nie przyjmował. Byłem pracoholikiem - opowiada Piotr Rojewski
Ja i łóżko? Mój umysł tego nie przyjmował. Byłem pracoholikiem - opowiada Piotr Rojewski Jakub Pikulik
Na pewno pojechałby do kościoła. Potem do stomatologa. Na spacer też. Żeby w końcu zmrużyć oczy na słońcu, poczuć delikatny podmuch wiatru na policzku. Zacząć naprawdę żyć.

MOŻESZ POMÓC

MOŻESZ POMÓC

Jeśli chcesz pomóc panu Piotrowi wyjść z domu na pierwszy od wielu lat spacer, możesz to zrobić przekazując swój 1 proc. z podatku. W formularzu PIT wystarczy wpisać numer KRS 0000164927 Fundacji dla Osób z Urazem Rdzenia Kręgowego z adnotacją: winda dla Piotra Rojewskiego.
Możesz też wpłacić pieniądze na konto fundacji: Bank BPH oddział Gorzów 17 1060 0076 0000 32000138 6238 z dopiskiem winda dla Piotra Rojewskiego.
Więcej informacji na stronie www.fundacja-kregoslup.pl.

28 maja 1999 roku. Tę datę gorzowianin Piotr Rojewski zapamięta do końca życia. Jak zwykle pojechał do pracy. Świadczył usługi budowlane. Tego dnia miał zrobić obmiary na poddaszu połowy bliźniaczego domu. Podłoga wyłożona była kartonami. Jeden krok, jedna myśl, że gdzieś tu powinna być klatka schodowa. Za późno. Ułamki sekund, upadek na parter.
Lekarze stawiają diagnozę - ciężki uraz kręgosłupa szyjnego oraz zmiażdżenie rdzenia kręgowego. Paraliż od klatki piersiowej w dół. Przy łóżku czuwa żona Jolanta. Po kilku dniach lekarze mówią jej, że mąż będzie... rośliną.

- Pomyślałem wtedy, że to jakiś niesmaczny żart. Najmłodsza córka miała dopiero pół roku. W domu była jeszcze dwójka innych dzieci. Potrzebowały ojca, który ich wychowa. Ja i łóżko? Mój umysł tego nie przyjmował. Byłem pracoholikiem. Wmówiłem sobie, że muszę zakończyć rozpoczęte budowy. W gorszym, czy lepszym stanie, w końcu wydobrzeję - wspomina pan Piotr.
Przez pół roku nie mógł mówić, porozumiewał się mrugając oczami. Cierpiał z powodu skoków temperatury i bólów mięśni. Żona krążyła między budowami, szpitalem, domem, dziećmi. To był sprawdzian ich małżeństwa. Dziś mogą powiedzieć, że zdali go na piątkę. - Jak się jest razem, to na zawsze. Gdy jest dobrze i gdy jest źle - mówi krótko pani Jolanta.

Rehabilitacja była żmudna. Dzięki wsparciu rodziny i sile woli pan Piotr usiadł na wózku inwalidzkim. Satysfakcja, bo wbrew opinii lekarskiej rośliną nie był. Pokonał strach, nabrał pewności siebie, zajrzał w dokumenty swojej firmy. Pomyślał wtedy, że oszaleje. Osoby, które miały zająć się rozpoczętymi projektami, zawaliły. Roboty przerwane, umowy zerwane, faktury nie zapłacone, do drzwi pukali komornicy. Rojewscy musieli sprzedać majątek, by dalej nie tonąć się w długach. - Dlaczego ja? Za co? Te pytania długo mnie nachodziły, aż w końcu pomyślałem, że widocznie tak mi było pisane. Zacząłem się zastanawiać, co mógłbym w życiu robić - opowiada gorzowianin.

Kafejka internetowa, sprzedaż komputerów, handel w internecie... Nic nie wypaliło. A to bank nie dał kredytu, a to ludzie widząc mężczyznę na wózku, rezygnowali ze współpracy. Dla pracoholika to cios. Jeszcze większym była decyzja o wycofaniu się z aktywności zawodowej. Ratunkiem była wtedy wiara. - Boże, daj mi pogodę ducha, odwagę, mądrość. Chcę być silny - pan Piotr powtarzał w myślach. Ale zła passa wcale się nie kończyła. W kamienicy, w której mieszka, z pomocą ludzi dobrej woli zamontował z tarasu przydomową windę. Któregoś razu chciał nią zjechać na podwórko. Wjechał, wcisnął guzik, trzaski. Platforma runęła w dół. Znowu ułamki sekund i pourywane myśli. Tym razem o śmierci. Że skróci cierpienie. Ale śmierć nie chciała przyjść. W szpitalu lekarze stwierdzili ponowne pęknięcie kręgów szyjnych. - Dotarło do mnie, że jeszcze nie czas. Pewnie muszę coś w tym życiu zrobić - wspomina pan Piotr.

Zanim doszedł do tego, co by to miało być, dopadło go załamanie. W końcu musiało. Ile można udawać przed dziećmi, że będzie dobrze, że nic człowieka nie złamie? Ile można patrzeć na żonę, która zamiast opiekować się trójką dzieci, ma ich czwórkę? Musi męża myć, karmić, ubierać, podać leki, zrobić masaż i rehabilitację, posadzić na wózek, przewrócić w nocy na drugi bok, zmienić dawkę leku, gdy ból jest nie do zniesienia. - A ja, mężczyzna kiedyś pełen wigoru, nie mogę jej pomóc. Bezsilność mnie dobijała! Coraz częściej nawiedzały mnie myśli, żeby skończyć ze sobą. Każdego dnia musiałem znaleźć motywację, by po prostu żyć - mówi gorzowianin.
Jak to w życiu bywa, człowiek potrafi pokonać największe przeszkody, i tym razem pan Piotr się pozbierał. Sens odnalazł w pomaganiu innym. Założył Fundację dla Osób z Urazem Rdzenia Kręgowego. Pomysł był wspólny, rodzinny. U Rojewskich od lat ich życie toczyło się wokół choroby i trudów zmagania się z kalectwem. Czemu nie przekuć tego w coś dobrego?

Jeden z pokoi zamienili na biuro. Założyli stronę internetową. Mają 40 podopiecznych w różnym wieku, którym starają się pomóc. Potrzebne są pieniądze na lekarstwa, rehabilitacje, turnusy, wyjazdy do lekarzy. Im więcej pracy w fundacji, tym lepiej. - To daje mi napęd do życia. Gdy pracuję, nie czuję bólu - mówi pan Piotr. Prawie nie rozstaje się z laptopem, pisze blog. Zdarza się, że w tym zatraceniu z żoną porozumiewa się przez gadu-gadu. - Jak prezydent Wałęsa ze swoją Danusią - śmieje się. Pani Jolanta musi przypominać mężowi, żeby znalazł czas na rehabilitację, odpoczynek. Tak bardzo pochłaniają go sprawy innych. Wokół fundacji potrafi skupić ludzi dobrej woli. Dzięki nim jeździ na wózku, który go pionizuje. Teraz zbiera na windę. Kosztuje, bagatela, 80 tys. zł, ale bez niej wyjście z domu jest niemożliwe. Wózek waży 100 kg, pan Piotr - 80 kg. Żona i dzieci nie zniosą go z pierwszego piętra na podwórko. Dlatego gorzowianin nie opuszcza domu. Chyba że przyjedzie karetka ze specjalnym wózkiem, by zabrać go do lekarza. Od 13 lat żyje w czterech ścianach. - Jak w kryminale - próbuje zachować pogodę ducha. Gdyby mógł wyjść na dwór, to... - Pojechałbym do kościoła. Potem do stomatologa. I po prostu na spacer, by poczuć promienie słońca na twarzy - mówi.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska