Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potwór zmasakrował psa

Magda Weidner 68 324 88 34 [email protected]
sxc.hu
Schronisko, adopcja, zaginięcie i śmierć. To opis krótkiego życia psa o imieniu Impet. Ktoś zrobił z niego żywą tarczę i zostawił na ulicy. -Nie darujemy draniowi!- zapowiada Joanna Łozicka, prezeska Inicjatywy dla Zwierząt.

Dzień jak co dzień. Karolina Deciuk i Leszek Czajka, pracownicy schroniska dla bezdomnych zwierząt nawet nie spodziewali się, że dojdzie do takiej tragedii. Wydarzenie z piątku długo pozostanie im w pamięci. - To nie powinno się stać! Impet miał żyć! - łapie się za głowę Karolina.

Było po godzinie 18.00, gdy pod bramę schroniska zajechał samochód. - Znalazłam potrąconego psa - powiedziała ze spokojem kobieta. - Leżał przy drodze na ul. Anieli Krzywoń - dodała. Pracownicy od razu podjęli akcję ratowniczą. Widzieli tylko rozszarpane łapy zwierzaka. Szybko przenieśli go do swojego wozu i pojechali do lecznicy. - Wtedy go rozpoznałam - wspomina Karolina. -To mój Impet! Co oni ci zrobili!- krzyknęłam.

Widok był przerażający. Całkowicie rozerwane łapy, krew, wyszarpane pazury, które trzymały się tylko na kawałkach mięsa. - I te oczy przepełnione smutkiem - wspomina dziewczyna. - Przytuliłam go mocno do siebie i cały czas mówiłam do niego. Reagował i czułam, że się uspokoił. Ale we mnie wszystko drżało. Czekałam na diagnozę, jak na jakiś werdykt. Niestety, lekarze nie przynieśli dobrych wieści. Rany nie były świeże. Dramat mógł rozegrać się nawet w czwartek. - Pies był w okropnym stanie - wspomina zdenerwowany Wojciech Szyklin, lekarz weterynarii. - Strzelano do niego z bardzo bliskiej odległości, z broni pneumatycznej. Mowa tu nawet o kilkudziesięciu centymetrach. Jego łapy były roztrzaskane. To był przerażający widok. W wyniku postrzału Impet miał liczne złamania kości w przedniej i tylnej kończynie. Nadawały się tylko do amputacji, ale po takim zabiegu psiak nie mógłby normalnie żyć. - Zdjęcie rentgenowskie aż świeciło się od śrutu. Było go pełno. Centymetr po centymetrze - dodaje Karolina.

Zapadła więc decyzja. Eutanazja. - Cały czas nie możemy z kolegami zrozumieć, jak można być tak okrutnym i w tak bestialski sposób okaleczyć zwierzaka!- podkreśla lekarz. To szok nie tylko dla nich. - Koszmar! Ludzie są coraz bardziej bezlitośni - denerwuje się Joanna Łozicka, prezeska IDZ. Osobisty dramat przeżyła pracownica schroniska. - Nigdy tego nie zapomnę. Bawiłam się z nim na spacerach. Skakałam z radości, jak poszedł do nowego domu w Starym Kisielinie. A teraz serce mnie boli, bo trzymałam go w ramionach, gdy konał - załamuje głos Karolina.

Historia Impeta nie ma happy endu, choć już wydawało się, że wreszcie psa czeka spokojny los. Do schroniska przyprowadzili go inspektorzy z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Został odebrany wraz z bratem właścicielowi. Po jakimś czasie znalazł dom. Jednak psiak lubił uciekać. Zniknął raz- wrócił, drugi, trzeci, aż trzy miesiące temu ślad po nim zaginął. Odnalazł się w piątek. Ten tragiczny piątek. - Pies nie był wychudzony, na pewno się nim ktoś zajmował - mówi Łozicka. - Jeżeli ktoś kojarzy Impeta, prosimy o kontakt. Razem może uda nam się znaleźć sprawcę. A my sprawę zgłaszamy policji!

Pracownicy cały czas zastanawiają się, kto i dlaczego zachował się w tak bestialski sposób. - Impet nie lgnął do każdego. Musiał znać osobę, ufać jej. Dlatego ta cała zbrodnia wywołuje coraz więcej niejasności- mówią.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska