Życie w fabryce Swedwoodu toczyło się już wczoraj normalnie. Produkcja trwała, a maszyny pracowały nieprzerwanie. Jak co dzień, o godzinie 14.00 nowi pracownicy przyszli na kolejną zmianę. Tym razem nie mówili o minionym weekendzie, ani o świętach. Rozmawiali o swoim koledze, który zginął tu w niedzielne przedpołudnie.
Kiedy zbliżyliśmy się do nich, rozmowy nagle ucichły. - Nie chcemy stracić pracy - mówią. - Nic nie wiemy, nic nie widzieliśmy. Kiedy jednak obiecaliśmy pełną anonimowość, niektórzy, bardzo ostrożnie rzucili kilka zdań (wszystkie imiona naszych rozmówców zostały zmienione).
Kiedy doszło do wypadku pan Krzysztof miał akurat zmianę. - Zrobiło się zamieszanie i pobiegliśmy na miejsce. Nasz kolega leżał na ziemi przygnieciony przez maszynę. Zaczęliśmy go reanimować, potem przyjechała karetka. Wtedy jeszcze żył. Po tym, co się stało, wszyscy, cała zmiana, poszliśmy do domu - mówi. - Pracował tu ze 20 lat, ale ta maszyna jest nowa. Nie mógł jej dobrze znać, bo obsługiwał ją od niedawna.
Więcej o całej sprawie przeczytasz we wtorek w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?