Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy choremu Adriankowi

Lucyna Makowska
Adrian tuż po pierwszej chemii w szpitalu klinicznym we Wroclawiu, był bardzo słaby, nie mógł chodzić o własnych siłach.
Adrian tuż po pierwszej chemii w szpitalu klinicznym we Wroclawiu, był bardzo słaby, nie mógł chodzić o własnych siłach.
Adrianek Petertil z Jasienia niedługo skończy 6 lat. Pół roku temu wykryto u niego białaczkę. Jego rodzice wiążą koniec z końcem by chłopcu zapewnić dojazdy do kliniki na chemioterapię

Ma szansę wygrać z chorobą

To śliczny chłopczyk. Króciutko ostrzyżone, blond włoski zakręcają się wicherki. Choć bardzo cierpi, pełno w nim życia. Wie, że ma chore nóżki. Tyle tylko pozwoliła rodzicom powiedzieć chłopcu o chorobie psycholog w szpitalu klinicznym. Akurat dziś wrócił z kolejnej chemioterapii. Jest zmęczony i rozdrażniony. -To po lekach, wszystkie dzieci w szpitalu tak się zachowują - mówi Janina, mama Adrianka. Do czerwca był zdrowym uśmiechniętym dzieckiem. To wtedy jego pediatra zauważyła, coś niepokojącego.

Bóle nóg i stawów nie pozwalały mu chodzić, skarżył się też na bóle brzucha. Badania, wykonane w ekspresowym tempie potwierdziły jej podejrzenia. Rodzice nie mogli uwierzyć, że ich ukochany synek ma białaczkę. 31 sierpnia chłopiec pojechał do Zielonej Góry na pobranie szpiku. To miało dać ostateczną odpowiedź. I dało. We Wrocławiu w klinice Onkologii i Hematologii Dziecięcej już czekało na niego łóżko. Janina i Jarosław nie czekali na karetkę. Sami zawieźli synka na oddział. Na miejscu specjaliści raz jeszcze potwierdzili, u chłopca ostrą białaczkę limfoblastyczną.

Przyzwyczaił się do bólu

To pierwszy stopień choroby, dzięki szybkiemu wykryciu raka Adrian ma wielką szansę ją pokonać. Dwa i pół miesiąca spędził z mamą na intensywnym leczeniu. Co kilka dni podawano mu w kroplówkach porcje leku. Najtrudniej było mu znieść kilkudniowe siedzenie w łóżku, bo nawet do toalety nie mógł wyjść - mówi pani Janina.- Bardzo źle znosił przyjmowanie leków. Potem się przyzwyczaił. Tak jak inne dzieci spacerował po korytarzach z kroplówkami. - Serce mi pękało, gdy widziałam jak patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi smutnymi oczkami, cierpliwie leżąc w szpitalnym łóżku. Kilka dni temu rozpoczął drugi cykl leczenia.

Po pięciu dniach wrócił do domu. Przed nim jeszcze dwa lata intensywnej terapii, wyjazdów, pobytów w szpitalu, który już teraz traktuje jak drugi dom. Rodzice chłopca wierzą, że ich synek będzie jeszcze zdrowy. Ta wiara trzyma ich przy życiu. Wigilię spędzą w szpitalu. 23 grudnia chłopczyk rozpoczyna kolejny etap chemioterapii. Jarosław Petertil, ojciec Adriana będzie tam z nimi, jednak zaraz po świętach musi wracać do Jasienia, do pracy. - Moi szefowie i tak są wyrozumiali, idą mi na rękę, gdy potrzebuję wolnego, nawet zbiórki pieniędzy zorganizowali - wylicza J. Petertil.

Kropla w morzu potrzeb

Rokowania są niepewne. Stan dziecka może się w każdej chwili pogorszyć. Każdy nawet najdrobniejszy objaw trzeba konsultować z lekarzem. A to niestety kosztuje. Chłopczyk jest wspólnym dzieckiem Janiny i Jarka. Oboje mają za sobą inne związki. Jarek, co miesiąc płaci alimenty na 9-letniego syna. Janina po śmierci męża sama utrzymuje dwójkę dzieci. Otrzymuje rentę rodzinną, ale ze względu na chorobę syna nie może pracować. Życie ich nie rozpieszcza. Z wypłatą Jarka, zasiłkami oraz rentą ich miesięczny dochód nie przekracza 3 tysięcy złotych. Najciężej było im w czerwcu, wtedy na wyjazdy na konsultacje, leki i życie wydali prawie 10 tysięcy złotych. Przez kilka miesięcy nie płacili za mieszkanie, bo nie było ich po prostu stać.

Z pomocą przyszła rodzina. Adrian ma swoje konto we wrocławskiej Fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową".- To w szpitalu poradzili nam, byśmy go zarejestrowali, bo bez pomocy innych nie damy rady- mówi Janina. W tej chwili jest tam 1700 zł. Ale to kropla w morzu potrzeb. Rachunki, które przedstawiają rodzice zostaną pokryte z pieniędzy zgromadzonych na koncie. Po opłaceniu ostatnich wydatków zostanie na nim zaledwie 700 zł. O wsparcie śmieli prosić tylko znajomych, bali się reakcji ludzi. Kilka dni temu ktoś zadzwonił do naszej redakcji. Opowiedział o dramacie rodziny. Wierzymy, że nagłośnienie sprawy, może Adriankowi uratować życie.
Wszyscy, którzy chcieliby wesprzeć rodzinę chorego chłopca, mogą wpłacać pieniądze na konto Fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową" z dopiskiem "Adrian Petertil"

Nr.11 1160 2202 0000 0001 0214 2867. Chłopcu można podarować swój jeden procent podatku. Nr KRS 0000086210 z adnotacją "Adrian Petertil".

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska