MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe kokosy i raj tylko w Polsce

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Tak bawią się tylko najlepsi. Dwa tygodnie temu, po ostatnim turnieju Grand Prix w Gorzowie Wlkp. na podium stanęli (od lewej): Nicki Pedersen, Greg Hancock i Emil Sajfutdinow. Oni na pewno nie narzekają na stan swych kont.
Tak bawią się tylko najlepsi. Dwa tygodnie temu, po ostatnim turnieju Grand Prix w Gorzowie Wlkp. na podium stanęli (od lewej): Nicki Pedersen, Greg Hancock i Emil Sajfutdinow. Oni na pewno nie narzekają na stan swych kont. Bogusław Sacharczuk
Najlepsi zawodnicy zarabiają w naszej lidze ponad dwa mln zł rocznie, solidni krajowcy przynajmniej połowę tego. Gdyby nie wydatki, byłoby finansowe Eldorado - ale tylko nad Wisłą. W skali globu czarny sport praktycznie nie istnieje.

Speedway cieszy się popularnością przede wszystkim w Europie, zwłaszcza w Polsce, Danii, Wielkiej Brytanii i Szwecji. Żużlową geografię najlepiej obrazuje kalendarz Grand Prix. Przez 17 lat tylko jeden turniej odbył się poza Starym Kontynentem, gdy w 2002 r. światową czołówkę gościło australijskie Sydney. Za to w przyszłym roku w Argentynie odbędą się dwie rundy Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów.

Nie zmieni to jednak faktu, że w skali globu żużel praktycznie nie istnieje. Ba, nie tylko nie zdobywa nowych rynków, ale też traci te, na których jeszcze 20 czy 30 lat temu był obecny i miał niezłą pozycję.

- Nasza dyscyplina umiera z dnia na dzień. Włochy, Austria, Węgry czy dawna Jugosławia nigdy nie należały do światowych tuzów, ale nie miały problemu z wystawieniem zespołu do udziału w drużynowych mistrzostwach świata. Dziś sklecenie solidnej ekipy, składającej się z pięciu zawodników, często jest kłopotliwe już dla Niemców czy Czechów. A ostatni sezon pokazał, że nawet dla Rosjan - ubolewa były żużlowiec i trener Zenon Plech, indywidualny wicemistrz świata z 1979 r.

W latach 80. czy 90. nie było kłopotu z obsadzeniem rodzimymi zawodnikami turniejów w tak egzotycznych żużlowo krajach, jak Francja, Holandia, Bułgaria i Rumunia. Dziś do walki o DPŚ zgłasza się co prawda 14-16 reprezentacji, ale tylko kilka z nich prezentuje naprawdę światowy poziom. Liga? Tu dysproporcje są jeszcze większe.

Obecnie ligowe rozgrywki z prawdziwego zdarzenia, z podziałem na co najmniej dwie klasy, organizują tylko Polacy, Szwedzi i Brytyjczycy. - Te dwie ostatnie nacje mają nawet nieprofesjonalne ligi, odpowiednio Division 1 i Conference League, w których jeżdżą nie tylko amatorzy, ale też zawodowcy - wyjaśnia Tomasz Lorek, znany dziennikarz oraz żużlowy spiker.

W Polsce też istnieją amatorskie rozgrywki, ale wyłącznie dla zawodników bez licencji i tych zawodowców, którzy zakończyli kariery kilka lat temu. Liga w formie bezpośrednich meczów odbywa się jeszcze w Danii, Rosji i Niemczech. W pozostałych krajach, w tym w Czechach, rozgrywane są spotkania z udziałem czterech lub pięciu drużyn w jednych zawodach. A liczba zawodników w jednym zespole ograniczona jest zazwyczaj... do czterech lub pięciu!
Z kompletną mizerią mamy natomiast do czynienia w Austrii, Chorwacji, Słowenii, Słowacji, Holandii, Belgii, Norwegii, Finlandii, na Łotwie i Węgrzech. - Dawniej byliśmy w dużo korzystniejszej sytuacji, bo żużel finansowały państwowe firmy. Po zmianie ustroju państwo w ogóle nie dotuje tego sportu - tłumaczy Sandor Szilagyi, prezes węgierskiej Gyuli.

Co gorsza, kryzys dotknął też niegdysiejsze potęgi: Nową Zelandię, Australię i Stany Zjednoczone. Jak na ironię, Greg Hancock, ostatni znaczący zawodnik z USA, został dwa tygodnie temu mistrzem świata. ,,Herbie'' ma już jednak 41 lat. Gdy zakończy karierę, amerykański żużel też może przestać istnieć.
Jeszcze pięć lat temu nadzieją była Rosja. Miliony dolarów, pompowane w tamtejsze kluby przez naftowych potentatów zachęcały do przyjazdu na drugi koniec świata nawet asów z Grand Prix. Ale finansowy kryzys zniszczył tamtejszą ligę. Dziś występuje w niej zaledwie pięć klubów. Zieloną wyspą wciąż pozostaje więc tylko Polska.

U nas finansowe Eldorado trwa już dwie dekady. Choć od kilku lat pojawiają się nad Wisłą ostrzeżenia przed załamaniem hossy na speedway, to kluby co roku przebijają się ofertami i kuszą najlepszych setkami tysięcy złotych za sam podpis. Taki wariant jest jednak obciążony ryzykiem. W 2007 r. przekonali się o tym działacze z Ostrowa Wlkp. Anglik Mark Loram, mistrz świata z 2000 r., podpisał z nimi kontrakt. Otrzymał fundusze na sprzęt, a potem, jeszcze przed sezonem, w jednym ze sparingów złamał nogę i... nie pojechał w żadnym spotkaniu.

Pozostałe kwoty mogą szokować. Kilkaset euro za punkt? Standard. Dodatkowo za każdy przyjazd na ligowy mecz gwiazdor (choć nie tylko on) ma zwrot kosztów transportu. A są też tacy, którzy za samo pojawienie się na stadionie żądają np. dwa tysiące euro.

Najlepsi zawodnicy zarabiają w naszej lidze ponad dwa mln zł, solidni krajowcy przynajmniej połowę tego. Do tego dochodzą wpływy od sponsorów i z reklam. Gdyby nie wydatki, między innymi na sprzęt, byłoby finansowe Eldorado. - Ubiegłoroczny tytuł mistrza świata i jazda w Grand Prix kosztowały mnie 2,5 mln złotych. A gdzie pozostałe koszty, związane z występami w ligach? - nie ukrywa Tomasz Gollob, kapitan Caelum Stali Gorzów Wlkp.

,,Chudy'' to jednak górna półka. Mimo wysokich dochodów w Polsce, on i reszta światowej czołówki dorabiają sobie za granicą. W Szwecji, Anglii i Danii dostają dwa, trzy razy mniej niż w naszym kraju, ale interes się opłaca. Jest to możliwe tylko dlatego, że w żużlu, ze względu na niewielką liczbę startujących i brak prestiżowych międzynarodowych rozgrywek klubowych, nie stosuje się zasady przynależności zawodnika tylko do jednej drużyny.

Żyć, nie umierać? Nie do końca, bo światowy kryzys powoli dociera też do Polski. Szefowie ekstraligowych klubów podtrzymali nowy regulamin, z obowiązującym w przyszłym roku limitem jednego uczestnika Grand Prix w drużynie. W zamyśle ma to ograniczyć żądania zawodników i zmniejszyć ich pensje. Kluby mają nieco zaoszczędzić. Sęk w tym, że najbardziej zainteresowani nie zamierzają zejść ze stawek, argumentując to rosnącymi cenami sprzętu. Jeśli żadna ze stron nie ustąpi, w negocjacjach mogą pojawić się tarcia.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska