Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Stuhr: - Zerwałem stanik i wpiłem się w pierś

Zdzisław Haczek 68 324 88 05 [email protected]
Jerzy Stuhr urodził się w 64 lata temu w Krakowie, dokąd przybyli z Austrii jego pradziadkowie (ich podobizny ma na filiżankach w serwisie). Ma na koncie wiele ról teatralnych i filmowych (Maks w "Seksmisji”, Lutek w "Wodzireju”, Filip w "Amatorze”, Kilkujadek w "Kingsajz”, komisarz Ryba w "Kiler-ach”, głos Osła w serii o Shreku), za które otrzymywał nagrody w Polsce i za granicą (z powodzeniem grywa we Włoszech). Wyreżyserował kilka filmów, m.in. nagradzane w Wenecji i Łagowie "Historie miłosne”. Teraz promuje włoski film "Habemus Papam” (polska premiera 7 października). Napisał książkę "Stuhrowie. Historie rodzinne”.
Jerzy Stuhr urodził się w 64 lata temu w Krakowie, dokąd przybyli z Austrii jego pradziadkowie (ich podobizny ma na filiżankach w serwisie). Ma na koncie wiele ról teatralnych i filmowych (Maks w "Seksmisji”, Lutek w "Wodzireju”, Filip w "Amatorze”, Kilkujadek w "Kingsajz”, komisarz Ryba w "Kiler-ach”, głos Osła w serii o Shreku), za które otrzymywał nagrody w Polsce i za granicą (z powodzeniem grywa we Włoszech). Wyreżyserował kilka filmów, m.in. nagradzane w Wenecji i Łagowie "Historie miłosne”. Teraz promuje włoski film "Habemus Papam” (polska premiera 7 października). Napisał książkę "Stuhrowie. Historie rodzinne”. Paweł Janczaruk
- Jak Kawalerowicz usłyszał, że mam grać w "Seksmisji", to wołał: Mowy nie ma! To aktor kina moralnego niepokoju! On przekręci ten film na stronę społeczną! - wspomina Jerzy Stuhr, laureat Wielkiego Ukłonu festiwalu Quest Europe.

Jerzy Stuhr, podobnie jak wcześniej Katarzyna Figura, do Letnicy w podzielonogórskiej gminie Świdnica, zajechał białą limuzyną. W asyście marszałek Elżbiety Polak, witany przez strażacką syrenę. W zborze z rąk dyrektor 7. Międzynarodowego Festiwalu Kina Autorskiego - Quest Europe Marzeny Więcek odebrał Wielki Ukłon - honorowe wyróżnienie tej imprezy.

ŻYJĘ DLA LUDZI Bardzo rzadko mnie pytają o powody twórczości. Zwykle oceniają, krytykują, chwalą, ale nie pytają, dlaczego ja to wszystko robię? A przecież cały mój zawód, jak jedni mówią, drudzy powiedzą - powołanie, trzeci - misja, wszystko jest dla ludzi. Im służę, rozśmieszam, bawię, daję refleksję, zadaję pytania.

WŁOSI W KOMEDII MNIE NIE WIDZIELI Ostatnio dużo pracuję za granicą, w mojej drugiej ojczyźnie - Italii. W zeszłym roku kręciliśmy tam bardzo ważny film "Habemus Papam". Przyszedł do mnie operator i mówi: - Grasz fantastycznie! Ale czy ty kiedyś zagrałeś w komedii? Otóż ja we Włoszech uchodzę za aktora bardzo dramatycznego. Za "Kontrabasistę", za filmy, które tam zrobiłem, za spektakle Andrzeja Wajdy, które przejechały tam przez wszystkie ważne festiwale... Nikt się nie spodziewa, że ja mogę w komedii zagrać.

MOGŁEM ZABAWY PROWADZIĆ... Po filmie "Wodzirej" (1977 r.) przychodzili do mnie ludzie i mówili: - Panie Jerzy, proszę piosenkę zaśpiewać, poprowadzić zabawę... I ich nie interesowało, że ja w filmie akurat krytykuję świat showbiznesu. Ja temu nie uległem. Nawet jeszcze parę lat temu wychodzę z zajęć - jako wtedy rektor krakowskiej szkoły teatralnej - a na korytarzu stoi taki pan i mówi: - Przepraszam panie rektorze. Moja córka ma studniówkę i w komitecie rodzicielskim postanowili, czy pan by tej zabawy nie poprowadził? Jeśli idzie o honorarium, to możemy dać nawet tysiąc złotych...

NIGDY WIĘCEJ "ŚPIEWAĆ KAŻDY MOŻE" Przebój "Śpiewać każdy może" wykonałem w Opolu jeden raz w życiu - w 1977 r. Na rękach mnie nosili, Grand Prix chcieli dać. Wróciłem z tego festiwalu do Teatru Starego, który był moim domem - tu po szkole teatralnej pobierałem największe w moim życiu nauki zawodu od największych ludzi sztuki: Andrzeja Wajdy, Jerzego Jarockiego, Konrada Swinarskiego... Rano w bufecie piję kawę i jeden z moich profesorów bierze mnie na bok: - Jurku, nie wypada, żeby aktor Starego Teatru robił takie rzeczy na estradzie. To był dla mnie zimny prysznic. - Panie profesorze, już więcej nie będę! No ale cóż. Profesor już nie żyje, a pieśń śpiewamy wszyscy.

CENZURA POCIĘŁA MNIE RÓWNO Ta piosenka "Śpiewać każdy może" to była tylko cząstka mojej konferansjerki w Opolu. Grałem elektryka, który przestawiał mikrofony i komentował to, co usłyszał. No a te komentarze były na tyle złośliwe i nieadekwatne do polityki władz telewizji, że je wycięli. Zostawili tylko tę piosenkę, która miała być finałem występu. A było z nią tak. W nocy, po próbie generalnej, przyszedłem do restauracji w hotelu i mówię do Jonasza Kofty: - Tak by się przydało coś zaśpiewać, zawyć na koniec. Popijaliśmy wódkę, a on wziął serwetkę i w pół godziny wysmarował na niej "Śpiewać każdy może...". A obok siedział, też pod wpływem alkoholu, kompozytor Stanisław Syrewicz. - Pokaż mi to. Raz, dwa, trzy cztery... Ja miałem taką melodię, żydowską trochę... I za chwilę przy fortepianie już to śpiewałem. A nazajutrz prawie Grand Prix zdobyłem.

ZERWAŁEM STANIK I WPIŁEM SIĘ W PIERŚ Kiedyś miałem zagrać scenę erotyczną z moją studentką. Jestem erotomanem, mam do niej podejść, rozedrzeć jej bluzki, staniki i wbić się w jej piersi. Wszystko było przygotowane przez krawców, żeby łatwo było rozerwać. Ale to polski film i przychodzi kostiumolożka: - Panie Jerzy, przepraszamy bardzo, ale mamy tylko dwie bluzki, więc proszę na próbie nie rozrywać, bo na dwa duble tylko starczy. A jeszcze ta moja studentka parę miesięcy wcześniej urodziła dziecko. Próbujemy więc "na sucho". Przychodzi ujęcie. Podchodzę, rozrywam bluzkę, stanik, wbijam się w pierś i... słyszę, jak ona mi szepcze do ucha: - Panie profesorze... Uwaga, bo... ja karmię!

MAM W GENACH RESTAURATORA (PO DZIADKU) Uwielbiam urządzać stół. Nikomu w domu nie dam się tknąć stołu na święta czy na niedzielę. Bo jak ja widzę, że mi nóż położy odwrotnie, mnie to tak denerwuje!

W ŁAGOWIE MNIE DOCENILI W 1980 r. odebrałem tam (na Lubuskim Lecie Filmowym) nagrodę za "Wodzireja", a Krystyna Janda za "Człowieka z marmuru". To była dla mnie niezwykle ważna nagroda: za "nowy aktorski trend w filmie polskim". A w 1997 r. dostałem w Łagowie nagrodę za "Historie miłosne". To był mój pierwszy wielki sukces reżyserski. Środowisko nasze, jak każde zresztą, nieufnie patrzy jak zmieniasz trochę profesję. A cóż to on może nam pokazać? Nie uczył się reżyserii, jakiś samouk... A jak wróciłem z Łagowa do Krakowa, to przyszedł telegram: film dostał się do konkursu w Wenecji.
ODMÓWIŁEM WAJDZIE ZAGRANIA CZEŚNIKA W "ZEMŚCIE" Ja całą moją młodość chciałem być aktorem teatralnym. Po to poszedłem do szkoły teatralnej, po to studiowałem filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Teatr miał być moim miejscem. Dostałem się do Teatru Starego, tam zagrałem wielkie role... Ale pewnego wieczoru pod teatrem zjawił się smutny człowiek w okularach - Krzysztof Kieślowski i zaproponował mi rolę w swoim debiucie fabularnym - "Blizna" (1975 r.). Zaprzyjaźniliśmy się. Drugi film - "Spokój" - napisał już dla mnie. Trzeci film - "Amator" - też dla mnie. I nagle on mi pokazał, że film współczesny może być wielką szansą wypowiedzenia się do ludzi i dialogu z nimi. Ale mówił: - Musisz siąść tak, jak jesteś i ludziom o sobie coś powiedzieć. Jeszcze kpił ze mnie, bo jak ja w teatrze grałem role kostiumowe, to pytał: - Jakie sukienki aktor teraz nosi? On nie uznawał kostiumu i mnie tak nastroił, że film to jestem ja i widownia teraz i tutaj. Od tego momentu nie mogę siebie przekonać, żeby na ekranie wystąpić w kostiumie. Tego się trzymam i odmawiam.

STUHR W "SEKSMISJI"? NIEMOŻLIWE! Stan wojenny w Polsce, spotykam przypadkowo na lotnisku w Krakowie Julka Machulskiego. On mi się tak przygląda i mówi: - Chyba ci coś zaproponuję. Kończymy dokumentację do filmu "Seksmisja". Już jest cała obsada, tylko brakuje jednej roli. Ale jeszcze nie wiem. Muszę spytać Kawalerowicza. I Kawalerowicz, wielki artysta, kategorycznie zabrania Machulskiemu zaangażowania mnie. Mowy nie ma! To jest aktor kina moralnego niepokoju! On przekręci ten film na stronę społeczną. On będzie kombinował! Jak dobrze, że Machulski go nie posłuchał.

OHO, MÓJ SYN JEST JUŻ AKTOREM! Maciek wystąpił w paru moich filmach. Powierzałem mu jednak coraz trudniejsze zadania, a najtrudniejsze chyba w "Pogodzie na jutro", gdzie musiał zagrać po raz pierwszy w filmie młodego człowieka nie z jego przedziału. On jest spokojnym, cichym, introwertycznym człowiekiem, nie ma nic z przebojowego polityka, który dla kariery wszystko poświęci. A ja mu właśnie taką rolę napisałem. I on to zagrał. Wtedy pomyślałem: oho, ty już jesteś aktorem!

PRZEZ OSŁA STRASZNIE BOLI GARDŁO Osioł w "Shreku" ciągle krzyczy. Po każdym filmie gardło mnie boli. W "Smerfach" (właśnie w polskich kinach) gram Gargamela i też gardło mnie bolało dwa tygodnie, bo on się drze jak jasny piorun. A co do Osła... Idą sobie kiedyś w Krakowie przez planty. A tu pani ciągnie taką malutką dziewczynkę: - No chodźżesz! Patrz, kto idzie! Ta mała się rozgląda. - No popatrz! Przecież to jest Osiołek ze "Shreka"! A ta mała się zatrzymała, patrzy na mnie: - Eeee, niepodobny.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska