Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerowy rajd dobiegł końca

Artur Lawrenc 68 387 52 87 [email protected]
Oto ekipa w pełnej okazałości. W sumie przejechali 1.092 km na rowerze
Oto ekipa w pełnej okazałości. W sumie przejechali 1.092 km na rowerze Artur Lawrenc
Pokonali 1.092 km na rowerze, w dziennych odcinkach od 100 do nawet 160 km. Łącznie spędzili 49 godzin na siodełku i wykonali ponad 150 tysięcy obrotów pedałami. Kto taki? Rowerzyści "Elektryka" i z Iwano-Frankiwska.

Uczestnicy międzynarodowej wymiany młodzieży, odbywającej się pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, szczęśliwie dotarli w minionym tygodniu do celu. Od 2006 roku podobnych akcji było w całym kraju około 670 i wzięło w nim udział ponad 30 tys. młodzieży. Ale jak mówią fundatorzy, takiej wymiany jeszcze nie widzieli.

- Było już wiele projektów, o różnej tematyce i formie. Powiedziałabym, że pomysł dyrektora Grzegorza Königsberga był bardzo energetyczny. Rajd rowerowy z Iwano-Frankiwska do Nowej Soli, to doskonała organizacja, sport, edukacja i integracja. Wszystko w bardzo dobrych proporcjach, dzięki czemu wasz projekt jest wyjątkowy, wręcz możemy się nim chwalić - twierdzi Iwona Grodzka z Narodowego Centrum Kultury.

- Gratuluję dyrektorowi pomysłu i realizacji, dziękuję całej młodzieży i opiekunom. Wszyscy spisali się na medal - mówił na konferencji Józef Suszyński, starosta powiatu, który był jednym z patronów rajdu. Na wtorkowym spotkaniu był także prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz. - Zazdroszczę uczestnikom, bo sam pochodzę ze Wschodu. Mam na Ukrainie rodzinę i również chciałbym zażyć trochę kontaktów z tamta ludnością - mówił prezydent.

Oddajmy wreszcie głos najważniejszym, opiekunom i młodzieży. Ukrainę reprezentowało 14, a Polskę 17 osób. Część jechała na rowerach, a część odpowiadająca za logistyczne kwestie, busem. - Początki były trudne, upał, topniejący asfalt, pagórki na trasie. Później też zdarzały się momenty zwątpienia, ale powiedziałem sobie, że dam radę i jechałem dalej - wspomina dyrektor Königsberg. - Trafiliśmy na bardzo zmienną pogodę. Ze względu na warunki i ukształtowanie terenu wymyślałem nazwy dla kolejnych etapów rajdu - opowiada Marian Lau, który narzucał tempo grupie, żartobliwie podzielone przez resztę na prędkości Marian 1, Marian 2, itd., przewodząc peletonowi. - Pierwszy odcinek, to etap ognia, bo było piekielnie gorąco. Potem deszczowy etap wody i kolejne: wielbłądzich garbów, szybkości, wiatru i smutny etap Adama, w dniu pogrzebu Adama Wilasa - wylicza pan Marian.

Niezapomnianych dla wszystkich momentów i okoliczności było bardzo wiele. Jak choćby kilkunastominutowe gradobicie - gradem wielkości piłek do golfa. - Szybko rzuciliśmy rowery na pobocze i schowaliśmy się do busa - wspomina nauczyciel Jerzy Kilian. Z panem Jerzym wiąże się historia rowerowych awarii, na której samo wspomnienie wszyscy wybuchają śmiechem. - Cztery godziny naprawiałem tryby w biegach. Wróciłem na trasę, ale nie minęły trzy minuty, jak przebiłem dętkę - opowiada.

- Wycieczkę zapamiętam, bo była pełna wrażeń, bo nasza polskie i ukraińskie grupy bardzo się polubiły. Nawet jak nie mogliśmy się do końca zrozumieć, to intuicyjnie, sercem, wiedzieliśmy, o czym jest mowa. Z miejsc, które odwiedziliśmy, najbardziej podobał mi się Kraków, to duże, piękne miasto - uważa Krystyna z Ukrainy. - Było świetnie, już nie mogę się doczekać, aby wziąć udział w kolejnej wymianie w przyszłym roku. Może znów przyjedziemy do Nowej Soli, a może do innego polskiego miasta - dodaje Wiktoria, również uśmiechnięta i rozśpiewana Ukrainka.

- Raz wpadliśmy busem do rowu. Tak jeden z nas pokierował naszego kierowcę. Trzeba było na pobliskiej budowie pożyczyć pustaki, lewarki, i jakoś się udało wydostać - opowiada Michał. - Dużo było fajnych miejsc, ale najlepsze jest to, że każdego dnia widzieliśmy coś innego - mówi Beata. - Raz posługując się nawigacją kierowcy chcieliśmy nieco skrócić jeden z odcinków: miał mieć 110 km, a skończyło się na... 135. I wszystko wina pana kierowcy - śmieje się Hanna. Jerzy Kilian śmieje się jeszcze przy jednym ze wspomnień. - W Krościenku celnik ukraiński doczepił się, że na moim zdjęciu w paszporcie nie ma kolczyka. Pytam go lekko nabuzowany, co mam w takim razie zrobić? Zaczął się śmiać. "Domalować" - odpowiedział - opowiada nauczyciel.

Stefania Jagodnicka, szefowa lubuskiego oddziału związku Ukraińców w Polsce, bardzo chwali działania naszego powiatu. - W Nowej Soli jest taka atmosfera, jak na najwyższym szczeblu polityki polsko-ukraińskiej. Ten powiat robił i nadal robi bardzo dużo dla pojednania naszych dwóch narodów - mówiła na zakończenie konferencji, zachwycona projektem "Elektryka".

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska