Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratujmy życie i zdrowie Toli i Martynki!

Michał Szczęch, (kg) 68 359 57 32 [email protected]
Przed kilkoma miesiącami dziewczynki leżały na jednym oddziale we Wrocławiu. Dziś Martynka (z prawej) jest w domu, na oddział wróciła Tola.
Przed kilkoma miesiącami dziewczynki leżały na jednym oddziale we Wrocławiu. Dziś Martynka (z prawej) jest w domu, na oddział wróciła Tola. Album Rodzinny
Od ubiegłego roku rodziny te walczą o życie i zdrowie swoich malutkich dzieci. Ich córeczki zachorowały na raka. W tej nierównej walce pomóc można dobrym słowem, nakrętkami, lub wpłatą, nawet drobną, na konto w banku.

Nakrętki od butelek mogą uratować komuś życie. Aby jednak pomogły, potrzebne są ich ogromne ilości. Dosłownie tony. Za każdy kilogram tych kawałków plastiku zakład recyklingowy w Międzyrzeczu płaci 70 groszy. Półtora tony to już tysiąc złotych.

Nakrętki zbierane są przez szkoły i przedszkola w Zielonej Górze i w Krośnie Odrz. Zbiórkę prowadzi sklep spożywczy w niewielkich Łochowicach pod Krosnem. Ruszyła ona też w sklepie As w krośnieńskim tramwaju i w Polomarkecie przy pl. 11. Pułku. Nakrętki odbierają busem rodzice Martynki Hochenzy, dla której przeprowadzana jest akcja.

Zarobione pieniądze idą na protezę lewej rączki dziecka. Trafiają do fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową" we Wrocławiu i zasilają konto dziewczynki.
Taka proteza kosztuje 4 tys. zł. Trzeba ją wymieniać dwa razy w roku. To jedynie proteza kosmetyczna. Na taką z prawdziwego zdarzenia Martynka musi poczekać kilkanaście lat, aż przestanie rosnąć.

26 lipca dziewczynka skończy 15 miesięcy. Dokładnie rok temu rodzice wykryli u niej guza w lewej rączce. Bez dłuższego namysłu pojechali do pediatry. Tam otrzymali dla córeczki skierowanie na oddział chirurgiczny w Zielonej Górze.

Następna była biopsja. Potwierdziły się najgorsze obawy. To rak. Czy złośliwy? Wykazać miała wizyta na oddziale chirurgicznym we Wrocławiu. Nowotwór okazał się złośliwym mięsakiem. - Zabrzmiało jak wyrok - mówią Anna i Zbigniew, rodzice Martynki. Rozpoczęła się ich nierówna walka o życie dziecka.

Nakrętki dla Martynki pomagają zbierać też Agnieszka i Witold Przepióra. Rodzinę Hochenzy poznali na oddziale onkologicznym we Wrocławiu. Ich córka Aleksandra Przepióra 29 czerwca skończyła trzy latka. Na raka zachorowała w ubiegłym roku, w październiku. Trzy dni gorączkowała. Na chwilę się uspokoiło i gorączka wróciła.

To lekarska intuicja pozwoliła wykryć szybko chorobę. Pediatra skierował Tolę (tak Aleksandrę nazywa rodzina i przyjaciele) na oddział w Zielonej Górze. Białaczka. Tak brzmiała diagnoza. Potwierdziła ją wizyta na oddziale we Wrocławiu. - Świat runął nam w jednej chwili - opowiada Agnieszka, mama Toli.

Te dwie rodziny z jednego miasta zbliżyła choroba dzieci i walka o ich zdrowie. Są teraz przyjaciółmi. Zawsze wesprą się dobrym słowem. - Jak przychodzą trudne chwile, wystarczy telefon. Rozmowa pomaga - twierdzi Agnieszka. Rodziny żyją na walizkach, na dwa domy. Ten drugi to szpital, w którym wizyty przeplatają się z chwilami spędzonymi w Krośnie, u siebie.

Martynka ma od poniedziałku założoną protezę. Amputowano jej rączkę, by nie było przerzutów. Rodzice jeżdżą z nią na kontrolne wizyty do Łodzi.

Tola pojechała niedawno na podobną do Wrocławia, z tatą i babcią. Do domu nie wracają już prawie dwa tygodnie. Wyniki się pogorszyły, musieli zostać na obserwacji. - Może wrócą w piątek? - mówi z tęsknotą Agnieszka. Nigdy na tak długo nie rozstała się z córką.

U Martynki chemioterapie się już zakończyły. Tola ma za sobą najgorsze sześć sześciodniowych cykli. Teraz kończy się chemia dożylna. Później konieczne będą cykle czterodniowe i naświetlanie.

Życie w takim stresie będzie trwało latami. Musi upłynąć kilka, by mieć choć trochę pewności, że dzieci są zdrowe. Ciągłej walce o to zdrowie towarzyszą ogromne wydatki. Kosztują przejazdy, noclegi i przede wszystkim jedzenie.

- Dziecko chore na raka przyjmuje często sterydy. Je wtedy więcej niż dorosły - opowiadają mamy dziewczynek. Ile choroba pociągnęła wydatków? Rodziny nie ośmielają się liczyć. Bardzo dużo. Ale życie córek jest bezcenne. Najważniejsze.

Pieniędzy wciąż potrzeba. Ludzie o dobrym sercu mogą dokonywać wpłat na konto fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową", ul. O. Bujwida 42, 50-368 Wrocław, Bank Milenium: 11 1160 2202 0000 0001 0214 2867 z odpowiednim dopiskiem, "Dla Martyny Hochenzy" lub "Dla Aleksandry Przepióra".

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska