Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Usiądzie z innymi babciami i pogada o tatauażach

Anna Białęcka 76 833 56 65 [email protected]
Motyl i fragment liścia, widoczne na ramieniu Nadii Kuźmin, to tylko początek wielkiego tatuażu. – Na pewno na nim nie skończę ozdabiania swojego ciała – zapewnia jedyna w Głogowie tatuażystka.
Motyl i fragment liścia, widoczne na ramieniu Nadii Kuźmin, to tylko początek wielkiego tatuażu. – Na pewno na nim nie skończę ozdabiania swojego ciała – zapewnia jedyna w Głogowie tatuażystka. Anna Białęcka
Nadia wykonuje zawód typowy dla mężczyzn. Jest teraz w naszym mieście jedyną kobietą tatuażystką. - Zostałam nią trochę przypadkowo - mówi. - Ale bardzo mi się podoba ta praca i już wiem, że to moje przeznaczenie. Na całe życie.

Nadia Kuźmin niewiele ponad rok temu pracowała jeszcze w jednym z głogowskich pubów. - Nagle dowiedziałam się, że jestem zwolniona - opowiada. - To nie było miłe stracić pracę z godziny na godzinę. Tego dnia w pubie byli akurat Leszek Guzek i Arek Konopski, którzy prowadzą studio tatuażu. Z głupia frant zapytałam ich czy nie potrzebują kogoś do pracy. Nie potrzebowali, ale zdecydowali się przyjąć mnie na staż i nauczyć nowego zawodu.

Właściciele studia złożyli zapotrzebowanie do urzędu pracy na staż dla tatuażystki. - Trochę było z tym zamieszania w PUP, bo urzędnicy nie bardzo wiedzieli jakie powinnam spełnić wymagania, jakie badania zrobić przed rozpoczęciem nauki tego zawodu. Ale dość szybko wszystko zostało załatwione i otrzymałam półroczny refundowany staż w studio tatuażu.

Nadia, już w czasie stażu, kończyła studia magisterskie w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu, na kierunku pedagogika twórczości wizualnej. Wcześniej w głogowskiej PWSZ zrobiła licencjat z terapii przez sztukę. - Jeszcze została mi tylko obrona pracy magisterskiej, ale jakoś z tym zwlekam - wyznaje kobieta. Usprawiedliwieniem mogą być zapewne nie tylko obowiązki w pracy, ale także wychowywanie 3-letniego Mikołaja.

- Początki stażu były ukierunkowane głównie na przypatrywanie się pracy Leszka i Arka, a także słuchania dźwięków maszynki do robienia tatuażu. To ważne, bo dźwięk związany jest z prędkością maszynki. Wyczucie tonacji pozwala na dużą precyzję - opowiada młoda głogowianka. - Po Kilku dniach dostałam narzędzie do ręki i miałam sama zrobić niewielkie wypełnienie w projekcie Leszka. To było niesamowite przeżycie, w bardzo pozytywnym znaczeniu, choć bardzo się na początku bałam. Już wtedy wiedziałam, że chcę to robić zawsze. Wiedziałam, że o taką pracę mi od dawna chodziło, choć nie zdawałam sobie z tego sprawy. Od tamtej pory minął ponad rok, ale wciąż się uczę a chłopaki są doskonałymi nauczycielami, oni są świetni.

Jej wcześniejsze marzenia o przyszłości zawodowej dotyczyły nieco innej sfery, choć właściwie pokrewnej, związanej z talentem plastycznym. Chciała zostać ilustratorką książek dla dzieci.
Teraz Nadia zdobywa swoich klientów. Sama tatuuje i projektuje. Preferuje dość specyficzny styl, to caertoon, choć nie jest on jedyny w jej pracy. - To rysunek na ciele, o zdecydowanej grubej kresce, przypominający rysunki z kreskówek dla dzieci. To są zazwyczaj postacie lub zwierzęta - wyjaśnia Nadia. - Mam na plecach takiego kotka. Ten styl jest coraz bardziej popularny, ale popyt na takie tatuaże jest głównie w dużych miastach.

Nadia Kuźmin jest jedyną w naszym mieście tatuażyską, w jedynym oficjalnym studiu. Zapewnia, że to zawód typowo kobiecy, taki był na pewno u ludów pierwotnych. - Ludzie upiększali się w ten sposób od zarania, tatuowali i zakładali kolczyki - mówi. - Rysunki na ciele zawsze były bardzo ważne. Zajmowały się tym tylko kobiety, te najważniejsze i najmądrzejsze w plemieniu.
Słowo tatuaż pochodzi od tahitańskiego wyrazu tatu i oznacza "oznaczyć coś". Początki tatuażu sięgają starożytnego Egiptu, czasu faraonów i piramid.

- Firma Leszka i Arka jest zarejestrowana i profesjonalna, poddawana jest kontrolom sanepidu, u nas jest wszystko zgodnie ze sztuką - zapewnia. - Niestety, wciąż wiele osób decyduje się na tatuaż robiony przez amatorów, jak to my mówimy w piwnicach.
Ale kotek to nie jedyny obrazek na ciele młodej kobiety. - Miałam już tatuaż, gdy trafiłam do studia - wyjaśnia. - To była taka nieudana jaszczurka, robiona gdzieś w piwnicy. Żeby ją zakryć Arek zrobił mi nowy tatuaż.

Nadia pokazuje jego dzieło. Zaczyna się na ramieniu motylami i liściem z bąbelkami, biegnie przez bok torsu, aż do bioder. - Rodzice wiedzą o moich tatuażach, raczej nie są zachwyceni, ale dzielnie to znoszą - mówi z uśmiechem. - Mama i tato bardzo mnie wspierają w tym co robię, wychodzą z założenia, że najważniejsze żebym robiła w życiu to co daje mi satysfakcję i spełnienie. A to jest właśnie to. Pomagają mi także w wychowywaniu Mikołaja. Mogę zawsze na nich liczyć.

Czy na jej ciele pojawią się kolejne tatuaże? - To uzależnia - twierdzi Nadia. - Póki mam wolne miejsce na pewno będę się tatuowała. Niektórzy pytają mnie czy nie martwię się tym jak będą one wyglądały, gdy już będę babcią. Nie martwię się. Usiądę sobie wtedy z innymi wytatuowanymi babciami i będziemy wspominały naszą ciekawą przeszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska