Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddział zakaźny nie dla chorych. Dlaczego nadal stoi pusty?

Tatiana Mikułko
Od ponad roku oddział zakaźny nie przyjmuje pacjentów
Od ponad roku oddział zakaźny nie przyjmuje pacjentów Archiwum
- Oddział chorób zakaźnych jest bezwzględnie potrzebny - napisała do nas była pacjentka. Inne zdanie ma specjalista z Zielonej Góry Jacek Smykał.

Czytelniczka chorowała na wirusowe zapalenie wątroby typu B. Leczyła się w gorzowskim oddziale zakaźnym. W liście do redakcji pyta, co ją czeka, jeśli choroba powróci. Gdzie znajdzie pomoc, skoro w zawieszonym ponad rok temu zakaźnym wciąż nic się nie dzieje? - Mamy poradnię wątrobową, w której przyjmuje specjalista ze Szczecina. Tam tacy pacjenci mogą się leczyć. Poza tym, w niektórych przypadkach, hospitalizujemy chorych w naszym szpitalu, na oddziale wewnętrznym. Nie trzeba w tym celu nigdzie wyjeżdżać - tłumaczy Andrzej Szmit, dyrektor gorzowskiego szpitala. Jakie są szanse na ponowne otwarcie oddziału? - W sprawie nic się nie zmieniło. Przez tych kilka miesięcy udało nam się namówić do pracy tylko jednego specjalistę i to do poradni. Wciąż brakuje nam lekarzy i dlatego oddział pozostaje zawieszony - mówi dyrektor.

W Lubuskiem chorzy na choroby zakaźne, np. HIV mogą się leczyć w szpitalu wojewódzkim w Zielonej Górze. Czy przez ten czas liczba pacjentów z północy drastycznie tam wzrosła? - Od wielu lat mieliśmy sporo osób z Międzyrzecza, Sulęcina, Kostrzyna. Trochę mniej z Gorzowa, ale teraz faktycznie to się zmieniło. Przyjeżdża do nas całe Lubuskie i my świetnie sobie z tym radzimy. Właśnie powiększamy oddział. Mamy 32 łóżka, a za miesiąc będziemy mieli o osiem, dziesięć więcej - mówi ordynator oddziału dr Smykał. I dodaje, że przez zamknięcie oddziału w Gorzowie, nie stała się żadna tragedia. - Tak, jak teraz mogłoby to dalej funkcjonować. Jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom Lubuskiego - podkreśla lekarz.

Nie wszyscy z tym się zgadzają. Oddział zakaźny w Gorzowie nadal jest ujęty w wojewódzkim planie działania na wypadek wystąpienia epidemii. Wojewoda Helena Hatka, po zasięgnięciu opinii konsultanta wojewódzkiego i NFZ, kilkakrotnie wyrażała negatywną opinię w sprawie likwidacji oddziału.

Gdyby jednak zakaźny miał być znowu otwarty, nie może się mieścić w tych samych pomieszczeniach przy ul. Walczaka, w których był do tej pory. - Na remont potrzebujemy 2 mln zł. Wymienić trzeba wszystko, poczynając od dachu. My nie mamy takich pieniędzy - mówi Kamil Jakubowski, zastępca dyrektora lecznicy ds. technicznych i administracji. Dotację na remont miał przeznaczyć Urząd Marszałkowski, ale na deklaracji się skończyło.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska