Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masi żołnierze w Afganistanie: "Trutnie" Qarabaghu

Mjr Szczepan Głuszczak (dab)
Zdaniem dowódcy posterunku w Qarabagh mjr Grzegorza Kaliciaka, obsługi Orbiterów i "oka” to zawodowcy.
Zdaniem dowódcy posterunku w Qarabagh mjr Grzegorza Kaliciaka, obsługi Orbiterów i "oka” to zawodowcy. archiwum COP Qarabagh
Polscy żołnierze korzystają z bezzałogowych samolocików "uzbrojonych" w kamery. To ich przysłowiowe "latające oczy". Nazywają je dronami, albo trutniami.

- Informacja na współczesnym polu walki jest jedną z najważniejszych rzeczy, które bezpośrednio wpływają na powodzenie prowadzonych działań. Dzięki zastosowaniu środków rozpoznawczych możemy skuteczniej walczyć z przeciwnikiem - podkreślił zastępca dowódcy zgrupowania Bravo mjr Grzegorz Kaliciak, który jest jednocześnie dowódcą polskiego posterunku w Qarabagh.

Nasi żołnierze korzystają z tzw. bezpilotowców. To małe bezzałogowe samolociki uzbrojone w kamery. Nazywają je potocznie "trutniami" lub "dronami". Jak Afganistan długi i szeroki - spotkać tam można bardzo wiele rodzajów tego uzbrojenia. Różnią się od siebie przede wszystkim wielkością, zasięgiem, możliwościami, a niektóre wyposażone są dodatkowo w pociski i bomby.

Z Orbiterem bezpieczniej

W Qarabagh stacjonują żołnierze z Międzyrzecza. Codziennie wykorzystują taktycznego Orbitera.

- Wyjeżdżając na patrole zawsze staram się by nasze operacje zabezpieczane były przez Orbitera. Dzięki temu nasi żołnierze są bezpieczniejsi - zaznaczył zastępca dowódcy 1. kompanii piechoty zmotoryzowanej por. Krzysztof Słowik.

Zaletą polskiego "drona" są jego małe wymiary, dzięki którym jest bardzo mobilny. Zdarza się, że żołnierze zabierają obsługę na patrole. Napędzany silnikiem elektrycznym bezzałogowiec jest niemal niesłyszalny z ziemi. Biorąc pod uwagę jego możliwości rozpoznawcze - staje się idealnym rozwiązaniem dla małych pododdziałów działających w Afganistanie.

- Dzięki specjalnym przyrządom optycznym mamy możliwość prowadzenia obserwacji zarówno w dzień jak i w nocy - podkreślił st. sierż. Grzegorz Irski, dowódca Orbitera.

"Oko" wokół bazy

Idealnym uzupełnieniem "dronów", albo nawet równorzędnym partnerem podczas obserwacji działań jest Optoelektroniczny Posterunek Obserwacyjny (OPO), potocznie przez żołnierzy nazywany "okiem". - Razem z Orbiterem jest w stanie prowadzić ciągłe monitorowanie terenów otaczających bazę, w dzień jak i w nocy, wykrywając większość potencjalnych niebezpieczeństw - zapewnia sierż. Krzysztof Sienkiewicz, dowódca OPO.

Dowódca posterunku ma możliwość prowadzenia obserwacji na monitorach umieszczonych bezpośrednio na stanowisku pracy "oka", dzięki czemu na bieżąco śledzi wydarzenia z pola walki.

- Szczególny nacisk kładziemy na obserwację drogi Kandahar-Kabul łączącej bazy Ghazni i Warrior. Kilkakrotnie rebelianci próbowali podłożyć improwizowane ładunki wybuchowe bądź zorganizować zasadzkę na patrol, jednak nie byli świadomi tego, że są obserwowani - opowiada operator OPO st. kpr. Sławomir Ślęzak.

Mjr Grzegorz Kaliciak: - To zawodowcy najwyższej klasy!

Obsługi "dronów" i "oka" ściśle ze sobą współpracują, a pozyskiwane od nich informacje pozwalają dowódcy monitorować prowadzone działania. Dokładne dane o położeniu wojsk własnych oraz przeciwnika znacznie zwiększają skuteczność działań wojsk koalicji ISAF.

- Największym wyzwaniem jest odpowiednia interpretacja zdarzenia i pozytywna identyfikacja potencjalnego celu. Musimy być zupełnie pewni, że w danym momencie podkładany jest ładunek wybuchowy, lub szykowana zasadzka na patrol. Wszystko po to by w wyniku naszej reakcji nie ucierpiały niewinne osoby - wyjaśnił st. plut. Hubert Szatkowski, operator OPO. - Bardzo często przed opuszczeniem bazy dowódcy patroli zapoznają się z sytuacją na przyszłej trasie przemarszu.

Informacje z obu środków rozpoznawczych okazują się niezwykle pomocne dla żołnierzy Grupy Wsparcia Ogniowego (GWO). Dzięki współrzędnym miejsca podłożenia niebezpiecznego ładunku lub działania grup terrorystycznych można odpowiednio szybko interweniować. - Wystarczą nam podstawowe dane i po chwili jesteśmy gotowi otworzyć ogień do przeciwnika - zapewnił chor. Grzegorz Kostrzewski, dowódca GWO.

Dowódca posterunku nie kryje zadowolenia z pracy zadowolony z pracy "oka" i Orbitera. - Informacje przez nie zdobyte okazują się bezcenne w planowaniu i realizacji przyszłych zadań. Po przeszło dwóch miesiącach wspólnej służby w Qarabagh mogę stwierdzić, że zarówno ich obsługi to zawodowcy najwyższej klasy. Większość swojej służby spędziłem w rozpoznaniu i tym bardziej doceniam ich wysiłek oraz efekty pracy - podsumował mjr Grzegorz Kaliciak.

Obsługę Orbiterów stanowią żołnierze z 12. Bazy Lotniczej z Mirosławca. Natomiast za sterami kokpitu "oka" siedzą specjaliści z 11. Batalionu Remontowego i 4. Zielonogórskiego Pułku Przeciwlotniczego wchodzących w skład Czarnej Dywizji - 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej - oraz Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych z Poznania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska