Wierzby mandżurskie rosną przy korcie tenisowym. Ich pnie mają około dwóch i pół metra, gdyż pod koniec minionego roku zostały przycięte. - Zrobiono to niefachowo, bo nie wolno aż tak drastycznie ogławiać drzew. Zostały okaleczone. Jestem przekonany, że uschną - twierdzi Jan Pomesny, który razem z kilkoma działaczami sportowymi i leśnikiem zasadził obie wierzby w 1979 r.
Zdaniem J. Pomesnego, drzewa miały około 18 metrów wysokości. O ich przycięciu zawiadomił wydział ochrony środowiska w starostwie. Urzędnicy stwierdzili, że wierzby zostały tylko przycięte, co nie wymaga specjalnego pozwolenia. Wtedy międzyrzeczanin sprowadził dendrologów z Wrocławia. - Potwierdzili, że drzewa zostały zniszczone. Dlatego zawiadomiłem o sprawie wojewódzką komendę policji i wojewodę, która zawiadomiła władze miejskie. Dopiero potem starostwo zajęło się sprawą. I mam nadzieję, że dopnie ją do końca - mówi.
Starostwo ustala okoliczności
Kierownik wydziału ochrony środowiska w starostwie Ryszard Kaniecki potwierdza, że "wszczął postępowanie w sprawie ustalenia wysokości kary za zniszczenie drzew spowodowane nieumiejętnymi zabiegami pielęgnacyjnymi". - Musimy ustalić okoliczności i obecny stan drzew. Można je przycinać w celu usunięcia uschniętych konarów. Z przekazanej nam opinii, wynika jednak, że w tym przypadku mogło dojść do nieuzasadnionego ogłowienia. Przepisy nie są jednoznaczne, dlatego prawdopodobnie będziemy musieli zlecić ekspertyzę - mówi.
Urzędnik zaznacza, że postępowanie wcale nie musi się zakończyć nałożeniem kary. Kolejny wariant zakłada, iż ewentualna kara może być rozłożona na trzy lata. Jeśli drzewa wypuszczą w tym czasie konary, wtedy zostanie umorzona. O jaką kwotę chodzi?
- Wysokość kar zależy od obwodów drzew i kilku innych czynników. Nie mam szczegółowych danych, dlatego nie wiem, ile może wynieść. Prawdopodobnie chodzi o kwotę rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych - mówi R. Kaniecki.
Kierownik ośrodka: - Bo drzewa usychały!
Decyzję o przycięciu drzew podjął kierownik Międzyrzeckiego Ośrodka Sportu i Wypoczynku Dariusz Stafyniak, któremu podlega m.in. stadion i znajdujące się na nim korty tenisowe. Mówi, że domagali się użytkownicy kortów. - Sprawa nie jest nowa. Przymierzali się do tego moi poprzednicy. Gałęzie drzew usychały, spadały na kort i zagrażały ludziom. Liczyliśmy się z tym, że spadający konar może zrobić krzywdę któremuś z mieszkańców. Wtedy podniósłby się krzyk, że nie przycięliśmy drzew - mówi.
Decyzja powinna zapaść jeszcze w czerwcu. Postępowanie może jednak się przeciągnąć, jeśli starostwo wystąpi o opinię biegłego. Każda ze stron będzie mogła zaskarżyć rozstrzygnięcie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a potem ewentualnie skierować sprawę do sądu administracyjnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?