Rok temu opisaliśmy w "GL" historię, jak to państwowa instytucja sprzedała Czytelnikom budowlaną działkę, na której miała być woda, ale jej nie było. Małżeństwo utopiło w tym kawałku ziemi wszystkie oszczędności, a urzędnicy rozkładali ręce. Radzili studnię wykopać… - To chore, że nikt nie ponosi odpowiedzialności za taką pomyłkę! - mówili poszkodowani. A raporty NIK-u z dwóch lat potwierdzały: administracja nagminnie narusza procedury związane z wydawaniem różnych zezwoleń.
Urzędnik będzie odpowiedzialny finansowo za swe błędy
Właśnie takim sytuacjom miały zapobiec zmiany w prawie o odpowiedzialności urzędników, nad którymi prace trwały kilkanaście miesięcy. Nowe przepisy weszły w życie we wtorek. Przewidują srogie finansowe kary dla niedbałych biurokratów: do wysokości ich 12 przeciętnych pensji albo zawinionej szkody. Jednak naruszenie prawa musi być rażące, działanie zawinione albo wypływające z zaniechania. Wcześniej jednak taką decyzję trzeba będzie uchylić w trybie administracyjnym. Potem obywatel musi iść do sądu i tam wywalczyć odszkodowanie. Wtedy pracodawca prześle prokuraturze wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego w tej sprawie. Prokurator będzie musiał ustalić z imienia i nazwiska winnego urzędnika. Jeśli znajdzie podstawę do jego ukarania, wytoczy mu sprawę cywilną. Gdy sąd potwierdzi szkodę, urzędnik zapłaci za nią… Skarbowi Państwa.
- Sama procedura karania nie jest istotna. Najważniejsze, że takie prawo w ogóle powstało - uważa właścicielka zakładziku przetwórczego, która 13 miesięcy czekała na zgodę na postawienie przy budynku małej wiaty…
Karanie urzędników jest niesprawiedliwe?
Fakt. Dotąd w Polsce nie było jednego, systemowego i spójnego mechanizmu zapobiegania niesprawnym lub niezgodnym z prawem działaniom urzędników. Szczególnie odczuwali to przedsiębiorcy, dla których jedna błędna decyzja administracyjna może oznaczać ogromne straty, a nawet bankructwo.
Jednak rok temu, gdy ustawa była jeszcze szykowana, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Gorzowie Wiesław Drabik mówił nam, że urzędnicy nie mylą się ze złej woli. Najczęściej nie mają odpowiedniej wiedzy. Także o prawie, które można różnie interpretować i często się zmienia. W tym układzie człowiek zza biurka jest tylko najsłabszym ogniwem. I że wcześniej trzeba uporządkować system prawny, sądownictwo, a na końcu karać urzędników. Stało się jednak inaczej.
- Utrata całej rocznej pensji to kara niesprawiedliwie wysoka. Zamiast wydawać decyzje, możemy zacząć uprawiać "spychologię". Ja sama każdy dokument będę sprawdzała tysiąc razy - mówi pracownica jednego z lubuskich urzędów gminy, który rocznie wydaje tysiące różnych decyzji. Nie sposób się nie pomylić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?