Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Szczygieł: - Pracowałem w TV, by zarobić na mieszkanie

Leszek Kalinowski 68 324 88 43 [email protected]
Mariusz Szczygieł, 44 lata, pochodzi ze Złotoryi, absolwent dziennikarstwa na UW, szef działu reportażu w ,,Gazecie Wyborczej” , autor książek , tłumaczonych na różne języki, laureat nagrody Nike Czytelników. Jego ,,Gottland” dostał nagrodę Unii Europejskiej jako najlepsza, europejska książka roku. Czechofil. Do Zielonej Góry przyjechał na zaproszenie wojewódzkiej biblioteki im. Norwida, która organizowała Dni Kultury Czeskiej. Spotkał się tu m.in. ze swoja wychowawczynią ze szkoły średniej, zielonogórzanką - Zofią Szachowicz.
Mariusz Szczygieł, 44 lata, pochodzi ze Złotoryi, absolwent dziennikarstwa na UW, szef działu reportażu w ,,Gazecie Wyborczej” , autor książek , tłumaczonych na różne języki, laureat nagrody Nike Czytelników. Jego ,,Gottland” dostał nagrodę Unii Europejskiej jako najlepsza, europejska książka roku. Czechofil. Do Zielonej Góry przyjechał na zaproszenie wojewódzkiej biblioteki im. Norwida, która organizowała Dni Kultury Czeskiej. Spotkał się tu m.in. ze swoja wychowawczynią ze szkoły średniej, zielonogórzanką - Zofią Szachowicz.
- W Czechach odnalazłem podobną grupę krwi - mówi Mariusz Szczygieł, czechofil.

- My lubimy Czechów, ale oni chyba nas nie bardzo?
- Każdy Polak znajduje takiego Czecha, na jakiego sobie zasłużył. Jak go nie lubią Czesi, to musi być coś na rzeczy. Nie spotykam się z negatywnymi reakcjami.

- Ale są rzeczy, które ich w nas denerwują?
- Na pewno nasza fatalna jazda na czeskich autostradach i nieprzestrzeganie przepisów. Może ich denerwować to, że tak się szarogęsimy w Unii Europejskiej. Jeden ze znajomych powiedział mi: wy jesteście - jako naród - strasznie znerwicowani, histeryczni. Bo nie wiedzie, czy jesteście duzi czy mali i nie umiecie się zdecydować. I właściwie ciągle się zmagacie z myślą, czy już jesteście tak ważni jak Niemcy i Francja, czy jeszcze nie. I to was niszczy. A my, Czesi, znamy swoje miejsce i jesteśmy spokojni. Polacy stawiają wszystko na ostrzu noża - podobnie jak Rosjanie.

- Przydałoby się więcej rozrywki. Nie myśli pan o powrocie do telewizji?
- Już 10 lat mnie tam nie ma. I nie chcę tam wracać. Dla mnie to za duży stres. Poza tym jak piszę tekst, to jestem ja i mój bohater. W telewizji prowadzący to wypadkowa kilkunastu osób. Traci się wtedy władzę nad sobą. Nie ukrywam, że pracowałem w TV po to, by zarobić na mieszkanie. Kupiłem je sobie, kupiłem swoim rodzicom, których siedem lat temu ściągnąłem do stolicy. Pazerny nie jestem, by pracować jeszcze na domek.

- Ale jednak taki domek też pan ma?
- Nigdy bym się tego nie spodziewał. Drewniany domek w lesie zapisała mi pewna 80-latka z Czech. Poznałem ją z książki telefonicznej. Ale potem się zaprzyjaźniliśmy. Piszę o niej w mojej książce.

- Lepiej się słucha opowieści Czechów niż Polaków?
- Dla mnie słuchać, to znaczy, nie krzywić się, że czyjeś życie jest nie takie, jak byśmy chcieli. Choć nie muszę ze wszystkim się zgadzać. Wtedy ludzie chętnie się otwierają. Jednakowo Czesi czy Polacy. Chociaż… Czesi chyba bardziej, bo są zadowoleni, że nimi interesuje się przedstawiciel narodu, który wysoko nosi nos. Poza tym mam kluczyk, żeby ich otworzyć. Mówię im np. że tak mi się podoba język czeski, że doznaję orgazmu metafizycznego. Że ich język to masaż dla mojego mózgu. Oni zaraz dodają: ooo to Polacy mają poczucie humoru?

- Czeskie tematy są panu bliskie, bo…
- Zawsze jest tak, że wybrany przez reportera temat reportażu jakoś uderza w nasze czułe struny tego reportera. Ja dopiero, jak napisałem książkę ,,Gottland" zrozumiałem, że to jest niby książka o Czechach, ale tak naprawdę jest to książka o mnie. Że nie pisałem tylko o chłopcu, który nie grał w piłkę nożną, a w wieku lat 18 popełnił samobójstwo i był niezrozumiany przez świat. Pisałem o sobie. Kiedy pisałem o Batach, którzy kontrolowali całe miasto, to pomyślałem, że może ta obsesyjna chęć kontroli, to także o mnie opowieść. Zrozumiałem, że bardzo podoba mi się ten czeski brak patosu, niechęć do zbędnego bohaterstwa, łatwość do przyznawania się do swoich błędów, słabości, a nawet do tchórzostwa. I że ja niedobrze się czuję w Polsce w takim klimacie, że każdy musi być kozakiem i rycerzem. Bo ja nim nie jestem. W Czechach odnalazłem podobną grupę krwi.

Cały wywiad z Mariuszem Szczygłem przeczytasz w świątecznym magazynowym wydaniu (23-25 kwietnia) "Gazety Lubuskiej"

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska