Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domowe bimbrownie to wciąż świetny biznes

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
- Za pomocą tej aparatury destylowano nielegalny alkohol - mówi sirż. Karolina Przybyłowicz z Komendy Powiatowej Policji w Międzyrzeczu.
- Za pomocą tej aparatury destylowano nielegalny alkohol - mówi sirż. Karolina Przybyłowicz z Komendy Powiatowej Policji w Międzyrzeczu. fot. Dariusz Brożek
W międzyrzeckiej gminie rozkwitają bimbrownicze tradycje. W krótkim odstępie czasu policjanci rozbili dwie nielegalne wytwórnie alkoholu. - Najwyższy czas zalegalizować produkcję na własny użytek - przekonuje jeden z Czytelników.

Razem z sierż. Karoliną Przybyłowicz oglądamy pięciolitrowe plastikowe butle zgromadzone w magazynie Komendy Powiatowej Policji. To dowody przestępstwa. W środku znajduje się bowiem bimber, czyli spirytus wytwarzany domowymi sposobami. Znany też jako samogon, okowita, lub księżycówka. Jego produkcja jest wprawdzie zakazana, jednak kilkadziesiąt litrów alkoholu i tzw. zacieru to wystarczający dowód, że bimbrownicze tradycje wciąż są żywe na Ziemi Międzyrzeckiej.

Płyn w niektórych butlach jest przejrzysty jak łza. To finałowy produkt domowych destylarni. W innych pojemnikach aż buzuje tzw. zacier, z którego wytwarzany jest bimber. Jest mętny, wydziela charakterystyczny zapach fermentującej melasy i drożdży. Pochodzi z dwóch destylarni, które miejscowi policjanci rozbili w krótkim odstępie czasu. Pisaliśmy o tym w lokalnych wydaniach "GL", teraz podajemy szczegóły i komentarze Czytelników.

Padły dwie bimbrownie

Przypominamy, że pierwsza bimbrownia została wykryta w Kursku. Funkcjonariusze wydziału kryminalnego Komendy Powiatowej Policji zabezpieczyli tam aparaturę do pędzenia bimbru i około 25 litrów zacieru do jego produkcji. Zatrzymali też mężczyznę, podejrzanego o nielegalną produkcję samogonu. Dowodami w sprawie będą także cztery półlitrowe butelki z alkoholem bez polskich znaków akcyzy.

Niespełna dwa tygodnie później padła kolejna wytwórnia lewego spirytusu. Kryminalni z Komendy Powiatowej Policji w Międzyrzeczu zabezpieczyli aparaturę służącą do destylacji i rozlewania bimbru oraz około 42 litrów zacieru. Zatrzymali też mężczyznę, który - jak podejrzewają - trudnił się pędzeniem samogonu. Wcześniej był już za to karany. Policjanci ustalili, że nielegalnym procederem parał się od około trzech lat. W jego zabudowaniach znaleźli około 10 litrów spirytusu oraz tyle samo alkoholu bez polskich znaków akcyzy.

Obaj mężczyźni odpowiedzą przed sądem za produkcję księżycówki. Grożą im za to kary do roku więzienia. Gdyby sprzedawali wyprodukowany przez siebie trunek, sądowe sankcje byłyby surowsze.

"1410" - taka jest receptura

Bimbrownictwo to zaledwie ułamek promila spraw, którymi zajmują się prokuratury i sądy. Obecnie kojarzy się z latami Polski Ludowej i stanem wojennym, kiedy kartkowe przydziały alkoholu wielu Polaków uzupełniało pędzonymi pokątnie trunkami. Przypominamy, że na kartki można było wtedy kupić w sklepie monopolowym pół litra wódki, lub jedno wino importowane. Na miesiąc. Nowożeńcy otrzymywali większe przydziały na wesela. Dochodziło nawet do fikcyjnych ślubów, które kończyły się jak najbardziej prawdziwymi rozwodami po upłynnieniu zdobytych w ten sposób zapasów "Żytniej", czy "Bałtyckiej".

Jak brakowało "monopolówki", ratowaliśmy się własną produkcją. A prozaiczne pytanie "Gdzie pędzisz?" budziło popłoch, lub charakterystyczne grymasy. Prawie każdy dorosły potrafił odszyfrować znaczenie liczby "1410". Także teraz nie mają w tym problemów.

- Wcale nie chodzi o datę bitwy pod Grunwaldem. To proporcje składników używanych do destylacji. Czyli jeden kilo cukru, cztery litry wody i dziesięć deko drożdży - odgaduje bez trudu pan Jan, którego zapytaliśmy o to przed stoiskiem z alkoholem w jednym z międzyrzeckich marketów.

Inni jednak mogą pędzić

Przepis bez trudu znajdziemy w internecie. Samogon przez wieki był silnie zakorzeniony w naszych tradycjach. Śpiewaliśmy o nim piosenki, opowiadaliśmy kawały. Przewija się w wielu filmach. M.in. w komedii "Wiosna panie sierżancie" z 1974 r. w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego. Czy wykrycie w krótkim odstępie czasu dwóch destylarni oznacza, że mamy do czynienia z powrotem międzyrzeczan do bimbrowniczych korzeni?

- Ludzie pędzili, pędzą i będą pędzić. Tylko przepisy są nieżyciowe. Produkcja niewielkich ilości na własny użytek powinna być dozwolona. Tak jest w wielu krajach. U nas jednak wciąż obowiązują stalinowskie przepisy - komentuje jeden z Czytelników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska