MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze i niezwykłe miejsca w naszych lasach: Nadleśnictwo Bolewice: Spokój, cisza i morze drzew

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Na terenie tego nadleśnictwa nie ma praktycznie żadnego dużego miasta, nie ma zakładów przemysłowych. Jest za to cisza, spokój, urokliwe wsie i całkiem niezła baza turystyczna.

ZABRALI LASY ZA POPIERANIE POWSTAŃ

ZABRALI LASY ZA POPIERANIE POWSTAŃ

Jeszcze na początku XIX wieku lasy obecnego nadleśnictwa należały do hrabstwa Łąckich z Lwówka. Jednak w 1848 roku pruskie władze upaństwowiły lasy. Była to kara za popieranie przez rodzinę Łąckich polskich powstań wolnościowych, które przetaczały się przez te tereny. Od tego momentu bolewickie lasy nazwano Lasami Królewskimi. Nadleśnictwo Bolewice kilka razy zmieniało swój zasięg. W swym obecnym kształcie powstało w 1978 roku i zajmuje obszar niemal 19 tys. ha. Jest to co prawda jedno z mniejszych nadleśnictw, jednak charakteryzuje się bardzo dużym procentem zalesienia. Średnio wynosi ono około 70 proc.

Swoją wizytę w Nadleśnictwie Bolewice rozpoczynamy... od wizyty w budynku Nadleśnictwa. Ukończona w 1850 roku budowla od początku służyła jako siedziba dla leśników. W 2005 roku historyczny budynek przeszedł gruntowny remont i teraz prezentuje się naprawdę okazale.

W przylegającym do niego parku utworzono ścieżkę turystyczną, w której znajdziemy m. in. pień wielkiego drzewa, na którego słojach zaznaczono daty wybuchu i zakończenia wojen i inne ważne dla naszego kraju wydarzenia. Obok, na poddaszu budynku gospodarczego, zorganizowano wystawę. Można się z niej dowiedzieć, jak przez lata zmieniała się praca leśników. - Ścieżką edukacyjną i tą wystawą zainteresowani są szczególnie odwiedzający nas uczniowie. W ciągu roku odwiedza nas bowiem 3-4 tys. osób - wylicza Jacek Mogilnicki, pracownik nadleśnictwa. Ale nie przyjechaliśmy tu, żeby oglądać wystawy. Jedziemy do lasu!

Wsiadamy do terenowego land rovera. Naszym kierowcą jest Grzegorz Szyld, specjalista do spraw ochrony przeciwpożarowej. Auto, którym jedziemy, wyposażone jest w kilkusetlitrowy zbiornik z wodą. Z racji braku czasu korzystamy z terenówki, ale te tereny najlepiej zwiedzać pieszo lub rowerem. W sumie na terenie nadleśnictwa jest aż 100 km ścieżek rowerowych. Zaczynamy od odwiedzenia drugiej, dłuższej ścieżki edukacyjnej. Żeby do niej dotrzeć jedziemy z Bolewic najpierw drogą krajową nr 92 w kierunku Nowego Tomyśla.

Po około dwóch kilometrach przy po obu stronach drogi widzimy wjazd na ścieżkę. Oznaczono ją niebieskim szlakiem. Warto najpierw skręcić w lewo, przejechać (lub przejść pieszo, bo nie jest daleko) asfaltowy odcinek leśnej drogi i przeczytać informacje na temat występujących w tych lasach gatunkach zwierząt i roślin. W tym o prawdziwej dumie tych lasów - sośnie bolewickiej. Charakteryzuje ją wysoka odporność na choroby i niespotykana jakość drewna. Krótką przejażdżkę kończymy w okolicy szkółki leśnej, gdzie zorganizowano też miejsce na odpoczynek i posiłek. Po chwili oddechu wracamy w stronę drogi nr 92, którą musimy przeciąć.

TUTAJ MOŻESZ ZAPOWIEDZIEĆ WIZYTĘ

TUTAJ MOŻESZ ZAPOWIEDZIEĆ WIZYTĘ

Jeśli ktoś chce zorganizować sobie wyjazd do nadleśnictwa, który miałby zakończyć się ogniskiem, proszony jest o wcześniejsze zapowiedzenie swojej wizyty. Podobnie zorganizowane grupy turystów lub uczniów, które miałyby ochotę na odwiedzenie ścieżek edukacyjnych z przewodnikiem. Do dyspozycji turystów jest również salka muzealna przy biurowcu nadleśnictwa. Również osoby, które chciałyby odwiedzić wieżę przeciwpożarową powinny wcześniej zapowiedzieć swoją wizytę. Można to zrobić pod numerem telefonu 61 441 17 66. Nadleśnictwo ma swoją siedzibę na ul. Świebodzińskiej 9 w Bolewicach.

- To jedyna wada tego miejsca. Droga jest ruchliwa, trzeba uważać na samochody. Na szczęście wymalowano tu przejście dla pieszych i przejazd dla rowerzystów - mówi G. Szyld. Po drugiej stronie drogi znajdujemy parking dla samochodów i kolejne miejsce na odpoczynek.

Ruszamy dalej niebieskim szlakiem (aż do momentu, kiedy połączy się on ze szlakiem zielonym, w który skręcamy). Jedziemy do Wieży Marii. To wybudowana w 1888, 24-metrowej wysokości wieża przeciwpożarowa, u stóp której kiedyś stał gotowy do akcji zaprzęg konny z wodą. - Należała ona do majątku rodziny, która w Trzcielu miała nieistniejący już zamek. Ciekawostką jest to, że miał on dokładnie 99 pokoi. Zamek zrównano z ziemią, a wieża pozostała. Do tej pory strzeże bolewickich lasów - mówi Tadeusz Szymański, nadleśniczy w Nadleśnictwie Bolewice. W latach 80-tych XX wieku opuszczony budynek zaczął popadać w ruinę. Aż do roku 2005, kiedy udało się go pięknie odbudować i dalej spełnia swoją funkcję.

OSTANI STRÓŻE LASU ZOSTALI ZAMORDOWANI

OSTANI STRÓŻE LASU ZOSTALI ZAMORDOWANI

Wieża Marii, czyli punkt obserwacyjny, mający chronić bolewickie lasy przed pożarem, była wykorzystywana jeszcze w latach 80-tych ubiegłego wieku. Wtedy obserwowanie lasów należało do obowiązków jednej z rodzin mieszkających na terenie nadleśnictwa. Wszystko było dobrze do momentu, kiedy z zakładu psychiatrycznego w Obrzycach uciekł Józef Pluta. Grasował po okolicznych lasach i mordował ludzi. W tym całą rodzinę, która opiekowała się Wieżą Marii. Od tego czasu już nikt nie był chętny do trzymania pieczy nad wieżą, która powoli popadała w ruinę. Aż do roku 2005, kiedy została gruntownie odnowiona.

Jadąc do wieży mijamy charakterystyczny, ogromny, drewniany wigwam. - Po uprzednim umówieniu się z nami można tu zorganizować ognisko lub większą imprezę - zapewnia nasz przewodnik. Tuż obok jest leśniczówka, w której w sytuacjach awaryjnych znajdziemy telefon, prąd i wszelką potrzebną pomoc. Jadąc dalej niebieskim szlakiem, który później przechodzi w szlak zielony, co jakiś czas mijamy parkingi leśne, miejsca na odpoczynek, a nawet latryny. - Wszystko dla turystów i grzybiarzy. Bo grzybów i jagód w tych lasach mamy naprawdę mnóstwo - mówi G. Szyld. W tym miejscu prośba do kierowców: zostawiajcie swoje auta właśnie na takich parkingach. Nie stawiajcie ich w miejscach, które nie są do tego przygotowane.

Docieramy do wieży. - Nie ma problemu, żeby na nią wejść, jest ona udostępniona dla wszystkich. Wcześniej jednak najlepiej zadzwonić i zapowiedzieć swoją wizytę - radzi G. Szyld. Parter budynku jest wykonany z cegły i kamienia polnego, sama wieża jest drewniana. Na jej szczycie znajduje się punkt obserwacyjny, z którego rozpościera się widok na kilkadziesiąt kilometrów. - Na szczycie można się poczuć jak kapitan okrętu. Z tą tylko różnicą, że zamiast morza wody, rozpościera się przed nami morze... drzew - mówi nadleśniczy.

W OKOLICY SMOLARNI JEST GRÓB POWSTAŃCA?

W OKOLICY SMOLARNI JEST GRÓB POWSTAŃCA?

Na terenie nadleśnictwa mieszka starsza kobieta, która jest córką byłego leśniczego. Twierdzi, że w okresie powstania wielkopolskiego, w czasie którego walki były prowadzone również na terenie Nadleśnictwa Bolewice, w okolicy Smolarni przechodził posłaniec z wiadomością do powstańców. Został otoczony i zastrzelony przez Prusaków. Podobno do dnia dzisiejszego na jednym z drzew znaleźć można oznaczenie miejsca jego pochówku. - Będziemy chcieli odnaleźć to miejsce i do niego dotrzeć. Być może w tym miejscu stanie krzyż, lub pamiątkowa tablica? - zastanawia się Jacek Mogolnicki, pracownik nadleśnictwa.

Lasów na terenie nadleśnictwa jest naprawdę mnóstwo. Nie znajdziemy tam większych miast, zakładów przemysłowych, są za to urokliwie położone wsie i spokój, którego na próżno szukać pośród miejskiego zgiełku. - Jeszcze kilka lat temu myśleliśmy, że niektóre z tych wsi po prostu przestaną istnieć. Ludzie umierali, albo się wyprowadzali, domy popadały w ruinę. Teraz się to zmienia, zaczynają budować się osoby bogate, którym zależy na ciszy i spokoju - mówi Jacek Mogilnicki. Ale ślady po dawnych gospodarstwach można znaleźć do dzisiaj.

Wystarczy w czasie pieszych lub rowerowych wycieczek po bolewickich lasach dobrze wytężyć wzrok. Miejsca, gdzie zamiast typowo leśnych drzew znajdziemy na przykład lipy, czy drzewa owocowe, niemal na pewno sąsiadowały z dawnymi zabudowaniami gospodarczymi, po których do dzisiaj, wśród gęstej trawy, możemy znaleźć pozostałości w postaci choćby fundamentów. - To historia tych ziem, ludzi, którzy kiedyś tutaj mieszkali. Te lasy mają przed nami jeszcze sporo tajemnic, które wciąż czekają na odkrycie - przyznają leśnicy.

Dąb czerwony - zadomowiony cudzoziemiec

Dąb czerwony został sprowadzony do Europy kilkaset lat temu z Ameryki Północnej. Początkowo był on na naszym kontynencie tylko uprawianym sztucznie drzewem ozdobnym, jednak ze względu na swój ekspansywny charakter szybko zaczął się rozprzestrzeniać w lasach i wypierać rodzime dęby. Obecnie drzewo to występuje dość licznie w europejskich lasach, gdzie jest czasami traktowane jako chwast.
Główny walor dekoracyjny dębu czerwonego stanowią jego głęboko klapowane i bardzo ostro ząbkowane liście, które jesienią przebarwiają się na efektowny, szkarłatnoczerwony kolor.

Jak odróżnić go od szypułkowego? Osiąga mniejsze rozmiary, jego żołędzie są bardziej pękate i osadzone na krótkich szypułkach w charakterystycznie spłaszczonych, talerzykowatych miseczkach. Jednak najłatwiej poznać go po liściach. Te dębu czerwonego są głębiej i ostrzej klapowane niż u szypułkowego, osiągają też większe rozmiary (nawet do 25cm długości). Na brzegu klap występują zwykle po trzy ostre ząbki zakończone kolcem. Blaszka liściowa dębu czerwonego jest grubsza i bardziej sztywna niż rodzimych dębów, a ponadto dużo wolniej się rozkłada...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska