Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Juma wróciła!

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
Juma to patologia z lat 90., która opanowała cały region przy zachodniej granicy. Teraz kręcą o niej film. W Krośnie pojawili się policjanci i złodzieje, na szczęście fikcyjni...
Juma to patologia z lat 90., która opanowała cały region przy zachodniej granicy. Teraz kręcą o niej film. W Krośnie pojawili się policjanci i złodzieje, na szczęście fikcyjni... Mariusz Kapała
Świat zachodu stanął otworem. Luksus był na wyciągnięcie ręki. Nic tylko brać, więc brali. Jumali całymi garściami, coraz więcej. Później zaczęły się napady na jubilerów. Juma stała się przestępczością zorganizowaną i niebezpieczną...

"Polak zginął zastrzelony w belgijskim Herelbeke podczas włamania do sklepu jubilerskiego", "Polacy okradli ponad stu jubilerów w zachodniej Europie", "Jumak sypie jumaka", "Vlaanderen past voor de Far West" - to tylko niektóre z nagłówków prasowych, jakie pojawiały się w 2000 roku w polskiej i zagranicznej prasie. O jumakach z Krosna Odrzańskiego zrobiło się wtedy głośno. Byli na językach wszystkich. Nagle zwrócono uwagę na patologię, która przy zachodniej granicy narastała od końca lat 80. Dopiero zastrzelenie jednego z jumaków przez Woutera T., belgijskiego złotnika spowodowało, że policja zajęła się problemem polskich gangów okradających sklepy jubilerskie na Zachodzie...

Historia jumy zaczyna się jednak całkiem niewinnie. Był przełom lat 80. i 90. Komuna się skończyła i wszystko nabrało kolorów. Półki w przygranicznych sklepach niemieckich zapełniały się luksusowymi towarami, o których mogliśmy wcześniej tylko śnić, lub kupić je w peweksie. Każdy chłopak marzył o skórzanej kurtce i adidasach. A dziewczyny o takich chłopakach i perfumach Gabrieli Sabatini. W telewizji leciała nieśmiertelna "Dynastia". Chcieliśmy żyć jak Blake i Krystle. Otworzyły się również granice. Kto miał paszport i trochę marek w portfelu, mógł jechać do Niemiec na zakupy. Kwitł handel, również ten nielegalny. To właśnie wtedy zaczęliśmy przesiąkać kulturą zachodu. I zaczęliśmy marzyć. O firmowych butach, pięknej biżuterii, perfumach, kosmetykach... To był wyznacznik pozycji społecznej. Ten inny, lepszy, zachodni świat stanął otworem. Był na wyciągnięcie ręki. Nic, tylko brać. Więc brano.

Zobacz też: Mandat drogowy, zdjęcie z fotoradaru - sprawdź, jak się odwołać

To wtedy narodzili się jumacy. Młodzież nie tylko z rodzin patologicznych, ale też z miejscowej elity. A dlaczego Juma? Ekspres do Berlina odjeżdżał wtedy z dworca we Wrocławiu o 15.10. Był to pociąg pełen skrytek, w których na zachód jechały papierosy, a wracał kradziony, drobny sprzęt elektroniczny, żelki Haribo i kosmetyki. Ochrzczono go "15:10 do Yumy" na cześć klasycznego westernu z 1957 roku. To jedna z hipotez. A może Juma od młodzieżowego pisma niemieckiego JugendMagazin, który w skrócie tak właśnie nazywano?

Wraz z jumakami pojawiły się kradzieże. Na początku drobne. Łupem padały głównie artykuły spożywcze, słodycze. Później drogie okulary, markowe ciuchy, aparaty fotograficzne. Kradli to, co można było łatwo sprzedać. - Chciałeś mieć kamerę Sony? Składałeś zamówienie u odpowiedniej osoby i czekałeś - opowiada jedna z mieszkanek Krosna. - Po kilku dniach miałeś zamówiony towar.

- Osobiście nie znałem jumaczy - mówi Marcin, - Ale zawsze dziwiło mnie, że wszyscy kumple z podwórka mają fajne górale. Chcieli mi załatwić takiego za stówę, nie kupiłem...
Policja problemu nie dostrzegła w porę. Nie słuchali nauczycieli, którzy podejrzewali, co się dzieje. - Kogoś nie było w szkole, a nagle się zjawiał z torbą adidasów - wspomina jeden z belfrów. Oni zgłaszali to rodzicom, a ci zaprzeczali: - Moje dziecko złodziejem? Ono juma a nie kradnie. A to różnica...

Zobacz też: Kredyt hipoteczny. Jak wybrać najlepszą ofertę?

O tym, kto kradł, wiedzieli też mieszkańcy. - Tych poważniejszych złodziejów zdradzały luksusowe domy i samochody - opowiada Radek, który te czasy pamięta doskonale. - Rozbijali się furami po mieście. Potrafili zatrzymać auto na środku ulicy i gadać. Tworzyły się korki, ale nikt nawet nie śmiał na nich trąbić. To była przecież juma.
Później zaczęły się napady na jubilerów. Juma stała się przestępczością zorganizowaną i niebezpieczną. - Nikt sobie nie jest w stanie wyobrazić, jak to naprawdę było - opowiada jeden z byłych złodziejów. - Przywoziliśmy do domu worek złota i następował podział łupów. Później złoto się sprzedawało, albo zakopywało na działce.

Do środy Krosno znowu żyło tym tematem. Wszystko za sprawą Piotra Mularuka, reżysera, który kręcił tu o jumie film. Miasto stało się planem zdjęciowym. Ulica WOP przypominała tę sprzed 20 lat. Wiele tam zmieniać nie było trzeba. Ale pojawił się komisariat policji i kino "Piast". Wróciły też stare samochody, czyli fiaty, żuki i czarne wołgi. Ekipa zamieszkała w Hotelu Odra, obok Wodnika. A przecież Wodnik z tamtych lat to była mekka jumaczy. Historia zatoczyła więc koło. Premiera filmu o tej dramatycznej historii planowana jest na jesień.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska