Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Pieczyński: - Trauma zostaje na całe życie

Renata Ochwat 95 722 57 72 [email protected]
Andrzej Pieczyński to aktor, reżyser, kompozytor, dramaturg. Urodził się w Pobiedziskach pod Poznaniem. Studiował kulturoznawstwo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza i aktorstwo na obecnej stołecznej Akademii Teatralnej, ostatecznie zdał egzamin aktorski eksternistycznie. Zagrał w takich filmach, jak "Stara baśń”, "Tygrysy Europy”, "Boża podszewka”, "Zielona Miłość”. W Gorzowie wyreżyserował także "Pokojówki” Jeana Genneta.
Andrzej Pieczyński to aktor, reżyser, kompozytor, dramaturg. Urodził się w Pobiedziskach pod Poznaniem. Studiował kulturoznawstwo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza i aktorstwo na obecnej stołecznej Akademii Teatralnej, ostatecznie zdał egzamin aktorski eksternistycznie. Zagrał w takich filmach, jak "Stara baśń”, "Tygrysy Europy”, "Boża podszewka”, "Zielona Miłość”. W Gorzowie wyreżyserował także "Pokojówki” Jeana Genneta. Archiwum teatru/Ewa Kunicka
- Gwałt na dziecku jest w naszej kulturze nie do przyjęcia, ale ciągle się dzieje. I to na tyle często, że trzeba ten problem w końcu dostrzec - mówi Andrzej Pieczyński, aktor i reżyser.

TRAUMA NA CAŁE ŻYCIE

TRAUMA NA CAŁE ŻYCIE

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia 25 proc. kobiet i 8 proc. mężczyzn doświadcza wykorzystania seksualnego w dzieciństwie. Największe ryzyko dotyczy dzieci w wieku 8-12 lat. W 80 proc. przypadków dziecko zna sprawcę. Molestowanie może trwać wiele lat, czasami aż do wieku dorosłego. Większość przypadków nigdy nie zostaje ujawniona.

- W gorzowskim Teatrze Osterwy wyreżyserował pan "Krzyk" Anny Burzyńskiej. O czym jest ten spektakl?
- Przede wszystkim o skutkach nadużycia seksualnego. O molestowaniu seksualnym, a co za tym idzie - o rozszczepieniu osobowości pod wpływem takiej traumy przeżytej w dzieciństwie i w końcu o próbach powrotu do normalnego życia.

- Ale czy scena jest dobrym miejscem, by poruszać ten temat?
- Oczywiście. Pod warunkiem, że nie mówimy w przedstawieniu tylko o zamkniętym, samym w sobie, jednostkowym przypadku klinicznym. My chcemy opowiedzieć o molestowaniu, a zarazem o próbach powrotu do normalności, do jakiejś równowagi psychicznej. To jest także opowieść o brudzie natury, ciemnej stronie ludzkich charakterów. Poruszamy też problem społecznego przyzwolenia na pewne zachowania i toksynie życia rodzinnego.

- Co ma pan na myśli?
- O molestowaniu seksualnym dzieci raczej się nie mówi, a zdarza się ono znacznie częściej niż nam się wydaje. To nie są zachowania incydentalne i przytrafiają się także w rodzinach uznawanych za normalne, a nie tylko w tak zwanej patologii.

- Ale co spektakl właśnie o molestowaniu może zmienić czy poprawić?
- Przede wszystkim nazywa problem po imieniu. Pokazuje, że on jest. W sensie socjologicznym może pomóc uwierzyć ofierze, że nie jest sama, że to mogło się zdarzyć i innym. Poza tym akurat ten spektakl jest dobrym przykładem, że przy pomocy własnej silnej woli można z tej traumy wyjść. Poza tym może ofierze pokazać, że warto poszukać pomocy. No i najważniejsza sprawa: pokazujemy wprost, co się dzieje, kiedy ktoś gwałci dzieci. Proszę pamiętać, że właśnie gwałt na dziecku jest nie do przyjęcia w naszej kulturze. A jednak ciągle się zdarza i to na tyle często, że trzeba ten problem w końcu dostrzec. Ważne jest też to, że wzorzec zachowania, w tym przypadku dewiacja, jest przenoszony na następne pokolenie.

- Ale teatr też bardzo rzadko sięga po takie sprawy.
- Bo to jest bardzo trudny temat. Obecnie teatr kojarzy się głównie z rozrywką i to taką niezbyt wymagającą refleksji. Po prostu spłaszcza się gust odbiorcy i oczekiwania. Podobnie jest z mediami nastawionymi tylko na informację. A w tym spektaklu mamy bardzo pogłębiony problem, który przy odbiorze wymaga wysiłku i naprawdę głębokiego zamyślenia.

- Jak pan wpadł na tekst "Krzyku"?
- Podsunęła mi go kierownik literacki gorzowskiej sceny Iwona Kusiak. Uznałem, że temat jest interesujący. Poza tym obsadzenie kobiety - aktorki w roli 40-letniego mężczyzny, ciężko doświadczonego przez życie, odbierze mu bezpośredniość. Nada uniwersalizmu. Będzie mówił o przypadkach obu płci, bo myślę, że obu to dotyczy.

- W roli Maniusia Świerszcza występuje Marzena Wieczorek. Był casting?
- Nie, przyznam, że aktorkę wskazał dyrektor Jan Tomaszewicz. I trzeba przyznać, że gra rewelacyjnie.

- Dyrekcja chce pokazać ten monodram także w innych teatrach.
- Bardzo dobra deklaracja. Trzeba go pokazywać właśnie ze względu na ogromną wagę tematu.

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska