Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mohammed Laid Benharzallah to algierski... nowosolanin

Michał Kurowicki 68 387 52 87 [email protected]
Mohammed Laid Benharzallah w Nowej Soli jest od roku
Mohammed Laid Benharzallah w Nowej Soli jest od roku Filip Pobihuszka
Mohammed Laid Benharzallah mieszka w naszym mieście od maja ubiegłego roku. Jest prawdopodobnie jedynym nowosolskim Algierczykiem. Przyjechał do Polski, żeby zamieszkać ze swoją żoną Agnieszką i małym synkiem Rayanem.

- Byłam na wakacjach w Tunezji - opowiada Agnieszka. - Tak się złożyło, że w to samo miejsce na wczasy wybrał się Mohammed. Mieszkaliśmy w tym samym hotelu i w nim się poznaliśmy. Moje wczasy trwały tylko tydzień i musiałam wracać do Polski. Na szczęście nie straciliśmy kontaktu. Rozmawialiśmy często przez internet. Później jeszcze raz pojechałam do Tunezji spotkać się z Mohammedem. Wtedy wzięliśmy ślub, bo nie wymagają tam zbyt wielu dokumentów. Potem on musiał załatwić wszystkie formalności. Zajęło to kolejny rok, zanim mógł przyjechać do Polski. W tym czasie w Nowej Soli urodził się nasz synek Rayan. Aż wreszcie w maju minionego roku, mój mąż mógł dołączyć do nas. Bardzo się ucieszyłam, że w końcu zamieszkaliśmy razem.

Agnieszka z zawodu jest kosmetologiem. Skończyła promocję zdrowia na Akademii Medycznej w Poznaniu. Wcześniej pracowała w gabinetach kosmetycznych w Nowej Soli. Na razie nie pracuje, bo zajmuje się małym Rayanem i w domu przygotowuje jedzenie.

- Mąż nie za bardzo umie gotować - uśmiecha się Agnieszka. - Ale je wszystko, nie jest wybredny. Im mniej skomplikowane tym lepiej. Moi rodzice bardzo go lubią. Jedyną przeszkodą jest na razie bariera językowa. Bo oni mówią bardziej po niemiecku. A on po angielsku i francusku.

Możliwe, że już niedługo Mohammed zacznie mówić po polsku. Na razie pilnie się uczy. - Lekcje zaczęliśmy niedawno, ale on już powtarza czasowniki z odpowiednimi końcówkami - chwali swojego ucznia lektorka języka francuskiego Danuta Buczkowska. - Wiadomo, że na razie ma największy problem z wymową naszego ,,sz", ,,cz" i ,,rz", lecz na wszystko przyjdzie czas. Na razie używa podstawowych zwrotów. Do tego ma ważną cechę, jest bardzo otwarty. Nie boi się mówić. A to bardzo pomaga w nauce języków obcych. Możliwe, że za kilka miesięcy będzie już mówił po polsku, na podstawowym poziomie - kończy Danuta.

Jeśli opanuje nasz język, będzie to czwarty, jakim się posługuje. Płynnie mówi już po francusku, arabsku i angielsku. Kilka lat temu skończył politologię na uniwersytecie w Batnie w Algierii. Dlatego bardzo uważnie przygląda się napiętej sytuacji panującej w krajach arabskich. W domu najczęściej ogląda telewizję algierską albo arabską Al-Jazeera.

- Po obaleniu prezydentów w Tunezji i Egipcie, niektórzy myśleli, że teraz przyjdzie czas na zmianę władzy w Algierii - opowiada Mohammed. - Ale nic z tych rzeczy. My swoją rewolucję mieliśmy na początku lat 90. To była krwawa wojna domowa. Trwała wiele lat. Na szczęście mamy to już za sobą. Teraz w Algierii żyje się spokojnie. Bardzo bym się zdziwił, gdyby zaczęły się jakieś zamieszki. Mamy tam bardzo dobrą opiekę ze strony państwa. Przykładowo przedszkola, szkoły, uniwersytety czy opieka zdrowotna, to wszystko jest darmowe.

W maju zeszłego roku przyjechał do Nowej Soli. Na razie szuka pracy i zajmuje się malutkim synkiem Rayanem. Stara się codziennie chodzić z nim na długie spacery. Najczęściej siada ze swoim maluchem nad Odrą. Bardzo lubi też Park Powstańców Śląskich, obok Ogólniaka. Jak sam przyznaje, zdarza mu się czasami lekko zdrzemnąć na ławeczce w słońcu. Po powrocie do domu, uwielbia rysować karykatury. Przegląda polskie gazety. A w nich właśnie karykatury i zdjęcia, bo całego tekstu po polsku na razie nie rozumie.

- Tutejsza zima mnie nie zaskoczyła - opowiada Mohammed - Miasto w Algierii, w którym studiowałem położone jest w górach i zimą sypie tam sporo śniegu. Za to na pewno nie jest tam aż tak zimno jak w Polsce. Przekonałem się o tym osobiście. W lutym wystawiłem na balkon pięknego kaktusa. Niestety, już po jednej nocy zrobił się szary i po pewnym czasie usechł. Teraz już wiem, że w Polsce może być nawet minus 20 stopni - uśmiecha się.

We wtorek wybrałem się z Mohemmedem na spacer przez miasto. Szliśmy z os. XXX-lecia na pl. Wyzwolenia. Po drodze opowiadał o sobie. A ja mogłem na własne oczy sprawdzić jak reagują na niego przechodnie.

Idąc z nim ma się nieodparte wrażenie, że jesteśmy obserwowani przez mijających nas ludzi. A dokładnie to nowosolanie spoglądają na Mohammeda. Jest wysokim Arabem. Na głowie ma bujną fryzurę. Jeśli nie zetnie swoich włosów w najbliższych miesiącach, to na wakacje zaprezentuje nam efektowne afro. Bardzo dużo mówi i cały czas jest uśmiechnięty.

- Zaraz po przyjeździe do Polski, moje wyjścia do miasta z synkiem Rayanem były czasami trochę krępujące - wspomina Mohammed. - Niektórzy, szczególnie starsi ludzie przystawali i patrzyli na mnie. Inni pytali czy mogą zrobić mi zdjęcia. Dzieci podbiegały i mówiły ,,dzień dobry". Do tego wszystkiego musiałem się przyzwyczaić. Bo czasami czułem się trochę jak ryba w akwarium - uśmiecha się Mohammed. - Ale teraz, już prawie po roku, ludzie chyba przyzwyczaili się do mnie. Najważniejsze, że wszyscy są mili i przyjaźni. Jakąś barierą jest na pewno język. Ale jak ktoś zna angielski, to podchodzi do mnie i zagaduje. To zawsze jest bardzo miłe. Bo w Algierii jest takie powiedzenie, że można żyć nawet w oazie na środku pustyni i być szczęśliwym, jeśli wokół ciebie są uśmiechnięci i pogodni ludzie.
Na koniec poszliśmy do jednego z supermarketów. Podeszliśmy do stoiska z owocami cytrusowymi. Mohammed większość życia spędził w mieście otoczonym pomarańczowymi i cytrynowymi gajami. Dlatego bezbłędnie potrafi ocenić, czy sprzedawane u nas owoce są świeże.

- Skórka pomarańczy musi być dobrze nawodniona - tłumaczy Mohammed, trzymając w ręku sprzedawany w markecie owoc. - Najlepiej jak skórka jest gruba, wtedy lepiej trzyma wilgoć. To daje gwarancje, że w środku jest odpowiednio dużo soku. Niestety, większość sprzedawanych w Polsce pomarańczy jest wysuszona. Ale to dla mnie normalne. Przecież, żeby zebrać owoce, dowieźć je tutaj, a potem przechować potrzeba czasu.

- Zostawmy już te owoce - śmieje się Mohammed. - Najlepiej znam się na komputerach i politologii. Jestem też grafikiem komputerowym. Posługuję się kilkoma językami. Gdyby ktoś potrzebował kogoś takiego jak ja do pracy, to chętnie zacznę nawet od dzisiaj!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska