Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masakra nietoperzy w bunkrach. Kto jest odpowiedzialny?

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
Zdaniem Anety Zapart, doktorantki z Uniwersytetu Gdańskiego, widoczne na zdjęciach nietoperze zostały zabite przez ludzi. Świadczą o tym m.in. połamane skrzydła.
Zdaniem Anety Zapart, doktorantki z Uniwersytetu Gdańskiego, widoczne na zdjęciach nietoperze zostały zabite przez ludzi. Świadczą o tym m.in. połamane skrzydła. fot. Aneta Zapart
Po naszych publikacjach o masakrze gacków w bunkrach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego rozgorzał spór na temat jej przyczyn i sprawców. Przyrodnicy wskazują na ludzi. Znawcy fortyfikacji winią zwierzęta. Tymczasem sekcja kilku ssaków wykazała, że chorowały.

O masakrze nietoperzy zimujących w MRU piszemy od blisko dwóch tygodni na naszym portalu www.gazetalubuska.pl i w papierowych wydaniach "GL". 15 stycznia, podczas badań prowadzonych w poniemieckich bunkrach koło Międzyrzecza, naukowcy znaleźli setki martwych ssaków. W tym aż 204, które - jak twierdzi kierujący badaniami dr Tomasz Kokurewicz z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu - zostały zabite przez ludzi. - Niektóre miały obcięte skrzydła, inne połamane. Cześć została po prostu rozdeptana - mówił.

Po naszej publikacji masakrą nietoperzy zainteresowały się inne media. I miejscowi policjanci, którzy zaczęli wyjaśniać sprawę. Razem z powiatowym lekarzem weterynarii Małgorzatą Matysek zbadali kilkukilometrowy odcinek podziemnych korytarzy, gdzie znaleźli 49 martwych gacków i nocków. Potem policja zamieściła na swoim portalu informację, że wszystkie zmarły z przyczyn naturalnych. To wstępne ustalenia, bo sprawa jest jeszcze wyjaśniana. Ale przyrodnicy podtrzymują swoją wersję o wymordowaniu ssaków przez ludzi.

Syndrom białych nosów

Podziemia bunkrów koło Międzyrzecza i Lubrzy to największa w Unii Europejskiej zimowa sypialnia nietoperzy. Przyrodnicy podkreślają, że wszystkie krajowe gatunki i ich siedliska są objęte ścisłą ochroną. Akcje ich liczenia prowadzone są w MRU od kilkunastu lat. W tym roku uczestnicy doliczyli się 37.215 ssaków śpiących w podziemiach. Zauważają, że to o prawie 4.000 mniej niż przed rokiem. Znacznie więcej było za to martwych, zwłaszcza z gatunku nocek duży. Matysek zaznacza, że zrobiono sekcje siedmiu sztuk znalezionych w czasie kontroli przeprowadzonej w bunkrach razem z policjantami. Stwierdzono, że przyczyną śmierci były zmiany chorobowe. Może tzw. syndrom białych nosów, który od kilku lat trzebi ich amerykańskich kuzynów i dotarł już do Europy.
- Żeby to potwierdzić albo wykluczyć, potrzebne są specjalistyczne badania. Ktoś musi jednak je zlecić i za nie zapłacić. My z urzędu badamy nietoperze tylko pod kątem wścieklizny. Nie natknęliśmy się w bunkrach na jakiekolwiek ślady masakry - dodaje Matysek.

Na rekordowo dużą liczbę nieżywych gacków i nocków zwrócili uwagę latem ub. roku miłośnicy fortyfikacji ze Stowarzyszenia MRU. - W lipcu przewodnicy zatrudnieni na trasie turystycznej natrafili na kilkanaście martwych nietoperzy w rejonie Pętli Nietoperskiej. To nietypowe zjawisko w tym okresie, dlatego zwróciło ich uwagę. Od pewnego czasu na różnych odcinkach systemu podziemnego zauważono większą niż w poprzednich latach liczbę opadłych i martwych osobników. Niektóre żyły, sprawiały jednak wrażenie osłabionych. Przeważały wśród nich nocki duże - opowiada Jacek Biesiadka ze stowarzyszenia.
Dlaczego policjanci natknęli się w bunkrach tylko na 49 nietoperzy, skoro uczestnicy liczenia twierdzą, że znaleźli tam kilkaset martwych ssaków, w tym ponad 200 zabitych przez ludzi? Ta zagadka jest akurat najłatwiejsza do rozwikłania. Naukowcy zbadali cały labirynt korytarzy o długości ponad 30 km i do tego dziesiątki komór magazynowych, koszar i dworców. Tymczasem grupa śledcza spenetrowała kilkukilometrowy odcinek.

Międzynarodowy skandal

Nasze publikacje na ten temat odbiły się echem w całym kraju. Za nami wiadomości o masakrze podały dziesiątki serwisów informacyjnych i przyrodniczych. Pod artykułami na portalu "GL" aż gotuje się od komentarzy. Ich autorzy wysuwają rozmaite hipotezy. Winą obarczają np. kuny, które są naturalnym wrogiem gacków.
Andrzej Chmielewski, regionalista i przyrodnik z Międzyrzecza, autor przewodnika po zespole przyrodniczo-krajobrazowym Uroczysko MRU i rezerwacie Nietoperek, potwierdza, że w bunkrach spotykano już te drapieżniki. W środę mówił nam o tym Janusz Klupsch, właściciel dawnego PGR-u w Pniewie. Środkowy odcinek fortyfikacji znajduje się na terenie jego gospodarstwa, zna je jak własną kieszeń. - Już w latach 70. minionego wieku widziałem kuny w podziemiach. W dodatku zimą chronią się tam przed mrozem zdziczałe koty - opowiada.

Ale uczestnicy liczenia są przekonani, że kaźni dokonał człowiek. - Kuny nie łamią skrzydeł swoim ofiarom ani ich nie rozdeptują. Poza tym nie potrafią wspinać się po pionowych ścianach, a nietoperze hibernują na wysokości dwóch, trzech metrów - zauważa Aneta Zapart z Gdańska. Podczas ostatnich badań jej grupa liczyła ssaki na kilkukilometrowym odcinku fortyfikacji. Znaleźli 59 martwych nocków dużych, do tego kilkanaście osobników innych gatunków. Zapart jest przekonana, że 90 proc. z nich zabili ludzie.
Dotarliśmy do innych uczestników liczenia, m.in. do dra Aleksandra Rachwalda, który jest krajowym koordynatorem programu Eurobats - europejskiego porozumienia w sprawie ochrony nietoperzy. Mówi, że to może mieć międzynarodowe reperkusje. W badaniach uczestniczyło kilkudziesięciu obcokrajowców, którzy wrócili do domów z alarmującymi wynikami i ze zdjęciami okrwawionych nocków. - Ponad wszelką wątpliwość zostały zabite przez człowieka. Prawdopodobnie będziemy się z tego tłumaczyli przed komisją europejską - dodaje.

W korytarzu śmierci

Jak mogło dojść do tej masakry? Zdaniem dra Mateusza Ciechanowskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, ktoś prawdopodobnie szedł korytarzem, strącał śpiące nocki i rozdeptywał. Podkreśla, że w liczeniach nietoperzy uczestniczy od 1999 r. i nigdy nie widział tam tylu martwych ssaków, co podczas ostatnich badań.
Zapart przysłała nam kilka zdjęć nietoperzy z połamanymi skrzydłami, m.in. zrobione w tunelu, który uczestnicy nazwali korytarzem śmierci. Na krótkim odcinku leżało kilkadziesiąt martwych ssaków. Mówi, że cześć była rozdeptana. Same tego nie zrobiły. Zdaniem Biesiadki, ktoś mógł je rozdeptać przypadkowo już po tym, jak opadły na podłogę i tam zdechły. - Przecież tam nie wolno wchodzić, bo to rezerwat - zauważa jednak Zapart.

W 1980 r. północny fragment podziemi przekształcono w rezerwat, który w 1999 r. rozszerzono na inne obiekty. Dlatego podczas zimowej hibernacji nie wolno tam wchodzić. Ale kraty chroniące wejścia są niszczone, w trakcie badań naukowcy spotkali tam kilkanaście osób. Dlatego Kokurewicz postuluje uszczelnienie systemu i wprowadzenie monitoringu, np. wynajęcie firmy ochroniarskiej, która będzie lustrowała tunele i bunkry znajdujące się na powierzchni. Tymczasem kierownik trasy turystycznej w Boryszynie Tomasz Błochowicz zwraca uwagę na fakt, że fortyfikacje to także zabytki militarne, które przyciągają tysiące turystów z całego świata. - Dlatego należy pogodzić rezerwat z ich walorami turystycznymi - postuluje.

Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że mamy do czynienia z kolejną odsłoną "Pierwszej Krajowej Wojny Kratowej", czyli trwającym od ponad 20 lat konfliktem między miłośnikami umocnień a przyrodnikami. Pierwsi chcą nieskrępowanego dostępu do podziemi, drudzy domagają się ograniczenia w nich ruchu turystycznego. - Im więcej krat i zakazów, tym mniej nietoperzy - komentuje jeden z przewodników.

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska