Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeczytaj szokującą historię zamordowanej i zgwałconej dziewczyny, której ciało porzucono 14 lat temu w Holandii. Jej rodzina mieszka w Gorzowie. Wczoraj wieczorem do niej dotarliśmy.

Paul van Gageldonk, "Dagblad de Limburger" Agata Kozicka, "Gazeta Pomorska" Zbigniew Borek "Gazeta Lubuska"
Znaleziona w Holandii dziewczyna (zdjęcie po lewej) i 19-letnia  gorzowianka Józefa Wyka, nazywana przez wszystkich Małgorzatą (zdjęcie z prawej), która zaginęła w 1995 r.
Znaleziona w Holandii dziewczyna (zdjęcie po lewej) i 19-letnia gorzowianka Józefa Wyka, nazywana przez wszystkich Małgorzatą (zdjęcie z prawej), która zaginęła w 1995 r.
- Niech zgnije w więzieniu! - mówiła wstrząśnięta Danuta Jurdeczka - Wyka, która wychowywała Małgorzatę. Przyrodnia siostra dziewczyny Dorota Jurdeczka o mordercy: - Śmierć! Zasłużył na śmierć.

Rodzina dziewczyny, którą brutalnie zgwałcono i zamordowano 14 lat temu, mieszka w Gorzowie na osiedlu Staszica. Wczoraj nasz dziennikarz był u niej wraz z dziennikarzem Paulem van Gageldonk z holenderskiej gazety "Dagblad de Limburger" i Agatą Kozicką z "Gazety Pomorskiej", którzy wcześniej zajmowali się tą sprawą.

Rodzina była wstrząśnięta, bo zaledwie dzień wcześniej od policji dowiedziała się o tym, że dziewczyna brutalnie zgwałcona i zamordowana 14 lat temu to najprawdopodobniej 19-letnia Józefa (rodzina nazywała ją Małgorzatą) Wyka, przybrana córka Danuty Jurdeczki - Wyki, która przez lata ją wychowywała. - Gdzie ty, dziewczyno, miałaś rozum, jak mogłaś z nim się zadać?!... - mówiła pani Danuta, gdy pokazaliśmy jej zdjęcie domniemanego mordercy i gwałciciela zatrzymanego w czerwcu tego roku w Niemczech.

Rodzina Małgorzaty oglądała z nami zdjęcia zwłok, które 14 lat temu znaleziono w Holandii. - To ona, to Gosia, nie mam wątpliwości... - płakała Danuta Jurdeczka - Wyka, kobieta po sześciu wylewach, korzystająca dziś z wózka inwalidzkiego.

Pogrzeb w różach

Danuta Jurdeczka - Wyka ze zdjęciami przybranej córki i dziewczyny, której zwłoki znaleziono w Holandii 14 lat temu
Danuta Jurdeczka - Wyka ze zdjęciami przybranej córki i dziewczyny, której zwłoki znaleziono w Holandii 14 lat temu fot. Agata Kozicka

Znaleziona w Holandii dziewczyna (zdjęcie po lewej) i 19-letnia gorzowianka Józefa Wyka, nazywana przez wszystkich Małgorzatą (zdjęcie z prawej), która zaginęła w 1995 r.

W ten piątek w Gorzowie Wlkp. policjanci weszli do mieszkania mężczyzny, który rok temu popełnił samobójstwo. Zabrali jego maszynkę do golenia, grzebień i szczoteczkę do zębów. Pobrali DNA, żeby go porównać z materiałem genetycznym dziewczyny zamordowanej i zgwałconej w Holandii 14 lat temu.

Pod miejscowością Lottum dwóch urzędników znalazło wtedy ciało młodej kobiety. Nikt nie wiedział, kim była, nazwano ją więc Rozenmeisje (Różana Dziewczyna). Na jej grobie mieszkańcy wciąż kładą świeże róże. Dziś wiemy, że najpewniej mieszkała w Gorzowie. Ma tego dowieść materiał genetyczny gorzowskiego samobójcy, prawdopodobnie jej ojca.

Lottum to miejscowość z 2 tys. mieszkańców w Limburgii, tuż przy niemieckiej granicy. Słynie z róż - stamtąd pochodzi 70 proc. produkcji sadzonek tych kwiatów w Holandii. I od 14 lat codziennie jedna z tych róż trafia na grób nieznanej Rozenmeisje. 4 czerwca 1996 r. dwóch urzędników z Lottum sprawdzało, czy na polach i nie ma nielegalnych śmietnisk. W lasku otoczonym różanymi polami znaleźli zwłoki młodej dziewczyny.

Pochowano ją w Grubbenvorst, ponieważ jej ciało formalnie znaleziono na terenie tej gminy. Burmistrz Joke Kersten sam wszystko zorganizował, zapłacił za grób, przygotował mowę pogrzebową i zamówił kwiaty. Róże. W przygotowania i w samą uroczystość włączyli się mieszkańcy zarówno Grubbenvorst, jak i Lottum. Na pogrzeb przyszło kilkaset osób. Różaną Dziewczynę pochowano pod wielkim białym krzyżem. - Chowając tę dziewczynę jak każdego innego człowieka, zwracamy jej godność - powiedział pastor Jan Peeters z Grubbenvorst.

14 lat temu grób Różanej Dziewczyny był położony trochę z dala od pozostałych. Mieszkańcy wioski zaczęli jednak grzebać swoich zmarłych wokół jej grobu, w ten sposób pokazując, że i ona ma swoje miejsce w ich sercach. Choć minęło 14 lat od jej śmierci, to nadal odwiedzają tę mogiłę, kładąc na niej kwiaty, zapalając znicze. Ona w pamięci mieszkańców jest nadal młodą nieznaną kobietą, którą brutalnie zgwałcono, zamordowano i porzucono pod ich domami. Kobietą, której tożsamość chcieliby poznać. To myśl, która przychodzi na widok kamiennego nagrobka, na którym nie wyryto żadnego imienia.

Miłość za działkę kokainy

Znaleziona w Holandii dziewczyna według rysopisu tamtejszej policji była szczupła, miała 18-25 lat i 160 cm wzrostu. Miała ciemne włosy zawiązane w koński ogon. Na czole miała widoczne blizny. Podobne - na lewej nodze i na obu biodrach. Sugerowały one, że na początku lat 90. miała wypadek, a złamane udo umocniono metalowymi śrubami, które usunięto chirurgicznie dwa lata przed jej śmiercią. Miała przy sobie pierścionek z 14-karatowego żółtego złota z syntetycznym rubinem i małą cyrkonią i obrączkę bez grawerowania z ośmiokaratowego złota. Była ubrana w szary sweter z perłowymi guzikami i dżinsy marki Anvil i biustonosz marki Kostar.

Cofnijmy się jeszcze na moment do roku 2007. Wtedy to holenderscy policjanci z ekipy zajmującej się "zimnymi sprawami", w Polsce określający się jako "Archiwum X", postanowili jeszcze raz przyjrzeć się wydarzeniom z 1996 r. Po prostu była to kolejna sprawa, której warto było się przyjrzeć ponownie teraz, kiedy istnieje już baza danych DNA i skuteczne techniki identyfikacji. Dopiero w 2009 r. nastąpił przełom w śledztwie, gdy z zabezpieczonych na miejscu zbrodni śladów wyodrębniono DNA nieznanego mężczyzny. Najpierw próbki sprawdzono w laboratorium w Hadze. Bez rezultatu. Holendrzy wysłali próbki do Niemiec, do laboratorium DNA w Wiesbaden. W czerwcu tego roku Niemcy dopasowali znalezione przy Różanej Dziewczynie DNA do tego, które pobrano od Ericha Kurta Lange, wcześniej już karanego za przestępstwa seksualne. Po 14 latach od morderstwa dochodzenie zrobiło krok naprzód.

29 czerwca 2010 r. niemiecka policja weszła do mieszkania 56-letniego bezrobotnego Ericha Kurta Lange w kolońskiej dzielnicy Mülheim. Mężczyzna zaprzeczył zbrodni. Tydzień później aresztowano jednak jego znajomego Georga K., który przyznał, że brał udział w tym przestępstwie, ale nie zabił dziewczyny. W sprawę uwikłana jest jeszcze podejrzana kobieta, której tożsamości ani powiązania ze sprawą policja nie chce zdradzać. Rozwikłaniem morderstwa sprzed 14 lat teraz zajmuje się policja w Kolonii i tam też Lange będzie odpowiadać przed sądem. Niemieckie organy ścigania nadal nie znają tożsamości dziewczyny, pomimo że złapano osoby uwikłane w jej zabójstwo i publikowano jej zdjęcie w Holandii oraz Niemczech. Ustalono jedynie, że kobieta była Polką o imieniu - najprawdopodobniej - Małgorzata.

Rozmawialiśmy ze znajomymi Ericha Kurta Lange w Kolonii. Jak sugerują, mężczyzna miał wokół Kolonii mnóstwo dziewcząt z Polski i Ukrainy, które z nim sypiały w zamian za działkę kokainy. Przypuszczają też, że prawdopodobnie w taki sposób poznał Gosię.

Z rozmów z ludźmi, którzy z Gosią się zetknęli, policja wnioskuje, że pracowała w nocnym klubie w Bergisch Gladbach w pobliżu Kolonii jeszcze kilka tygodni przed swoją śmiercią. W czasie, kiedy Różana Małgorzata tam pracowała - jak ustaliliśmy dzięki pomocy reporterów z "Bergische Landeszeitung" - poza kilkoma kawiarniami w Bergisch Gladbach istniały tylko dwa kluby, w których mogła pracować. Były to: Nightclub Penelope i Club Cherry. Wtedy jednak miały inne nazwy. Odwiedziliśmy oba. Właścicielka Club Cherry przy ul. Hauptstrasse powiedziała, że nigdy Gosi nie widziała. Pani Laine Weber, właścicielka Penelope Nightclub, przy tej samej ulicy, wspomniała, że tak wiele dziewcząt ze wschodniej Europy pracowało dla niej w ciągu 14 lat, że nie zapamiętała, by Gosia pracowała u niej. - W tej branży dziewczęta odchodzą tak szybko, jak tu przybywają - mówiła.

Ktokolwiek widział

Danuta Jurdeczka - Wyka ze zdjęciami przybranej córki i dziewczyny, której zwłoki znaleziono w Holandii 14 lat temu
(fot. fot. Agata Kozicka )

19 października historię Różanej Dziewczyny pokazała polska telewizja w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Z naszych informacji wynika, że do dziennikarzy zgłosiła się ciocia Małgosi i skierowała ich do jej rodziców mieszkających w Gorzowie. Ciotka dziewczyny poznała ją ze zdjęcia, a także po bliznach. Małgosia rzeczywiście wyjechała do Niemiec. Rok wcześniej, kierując samochodem bez prawa jazdy, spowodowała poważny wypadek, po którym ona miała operację, a ciężko raniony był jej ojciec. Podobno wskutek domowych konfliktów w wieku 19 lat postanowiła wyjechać z domu. Do Niemiec...

W ten piątek gorzowscy policjanci weszli do mieszkania mężczyzny, który rok temu popełnił samobójstwo. Zabrali jego maszynkę do golenia, grzebień i szczoteczkę do zębów. Pobrali DNA, żeby go porównać z materiałem genetycznym Rozenmeisje, który wcześniej dotarł do Komendy Głównej Policji w Warszawie. - Wciąż nie wiemy, czy chodzi o dziewczynę, której ciało znaleziono w Holandii - podkreśla sierżant Justyna Migdalska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp.

Tu trzeba się cofnąć do 2001 r., kiedy to do gorzowskiej policji zgłosił się mężczyzna informujący, że jego córka zaginęła w... 1995 r. Matka dziewczyny twierdziła, że córka zginęła w 1996 r., czyli w tym roku, w którym na holenderskim polu znaleziono Rozenmeisje. Policjanci nie zdołali odnaleźć zaginionej gorzowianki. Teraz, po sygnale od Holendrów, od jej matki pobrali próbki DNA. Aby mieć 99 proc. pewności (100 proc. nikt nie daje), potrzebna jest jeszcze próbka ojca. Ten jednak rok temu popełnił samobójstwo. Policjanci weszli w piątek do jego domu, gdzie znaleźli nietkniętą od tamtej pory maszynkę do golenia, szczoteczkę do zębów i grzebień. Pobrali próbki DNA, żeby porównać go z materiałem genetycznym Różanej Dziewczyny. - Wciąż jeszcze czekamy na wyniki - mówi sierżant Migdalska.

Zaginiona gorzowianka to Józefa W., wówczas 19-letnia, nazywana przez wszystkich Małgorzatą. Kimkolwiek była Rozenmeisje, mieszkańcy Lottum i Grubbenvorst chcą poznać jej tożsamość. Przynajmniej po to, by w końcu na nagrobnym kamieniu wyryć jej imię i nazwisko. Przecież - jak powiedział pastor Peeters nad jej trumną 14 lat temu - to oni zwrócili jej godność. Danuta Jurdeczka - Wyka i Dorota Jurdeczka nie mają wątpliwości, że to jedna i ta sama osoba. - W telewizji poznałam ją po z twarzy, ale też po pierścionku. Gosia dostała go od swojego dziadka, a ja go kupowałam - mówiła nam zapłakana pani Danuta. Rodzina Małgorzaty twierdzi, że jej zaginięcie zgłosiła policji w roku "1996 albo 1997". Dorota Jurdeczka wręczyła wczoraj Paulowi van Gageldonk znicz, żeby zapalił na grobie Rozenmeisje. - Zrobię to, na pewno - obiecał holenderski dziennikarz.

Przez weekend nasz dziennikarz dotarł do całej gorzowskiej rodziny Małgorzaty, w tym rodzonej matki i brata. Wraz z dziennikarzami "Gazety Pomorskiej" i holenderskiej "Dagblad de Limburger" był w miejscach, gdzie wychowywała się i mieszkała Gosia - także tam, gdzie jej ojciec popełnił samobójstwo. Opowieść o tym czytaj we wtorkowym wydaniu papierowym "Gazety Lubuskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska