Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof "Cegła" Cegielski ponownie na motocyklu

Paweł Kozłowski Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Szczęśliwy Krzysztof Cegielski zjeżdża z toru (z lewej Janusz Kołodziej, któremu "Cegła” pomaga w rozwoju kariery). Kibice na stadionie Wandy nagrodzili brawami byłego reprezentanta Polski i uczestnika Grand Prix.
Szczęśliwy Krzysztof Cegielski zjeżdża z toru (z lewej Janusz Kołodziej, któremu "Cegła” pomaga w rozwoju kariery). Kibice na stadionie Wandy nagrodzili brawami byłego reprezentanta Polski i uczestnika Grand Prix. fot. Archiwum Speedway Wandy Kraków
Na ten dzień długo czekaliśmy. Krzysztof Cegielski, który od siedmiu lat porusza się na wózku inwalidzkim, tydzień temu znów wsiadł na motocykl i pokonał kilkadziesiąt kółek! Kibice mówią o nim wprost: "Determinator".

Brzmi niewiarygodnie, ale to prawda. 31-letni Cegielski, wychowanek Stali Gorzów (w naszym klubie startował w latach 1996-1999) wrócił na tor. Marzył o tym od siedmiu lat, chwili, gdy doznał poważnej kontuzji. W końcu dopiął swego. Przeszło tydzień temu, w piątek, dzięki uprzejmości działaczy Speedway Wandy Kraków i pomocy reprezentanta Polski Janusza Kołodzieja, Cegielski założył kewlar oraz laczek, odpalił maszynę (tę samą, na której startował w trakcie kariery) i pokonał na torze w Nowej Hucie kilkadziesiąt kółek.

Zobacz też: Krzysztof Cegielski wyjechał na tor (wideo)

- Spełniłem największe marzenie od momentu wypadku - mówi podekscytowany "Cegła". - Początkowo miałem obawy, jak to będzie wyglądało, czy podołam wyzwaniu. Ale czułem się na tyle silny, że zaryzykowałem. Cały czas był dreszczyk emocji, ale z okrążenia na okrążenie czułem się pewniej. Było tak, jak z jazdą na rowerze: pewnych rzeczy się nie zapomina. Z wiadomych względów nie pokonywałem wiraży ślizgiem kontrolowanym, ale z każdym kółkiem stopniowo odkręcałem manetkę gazu.

Te "wiadome względy" to niedowład nóg. Choć Cegielski cały czas przechodzi intensywną rehabilitację, która przynosi stopniowe efekty, do dziś nie wrócił do pełnej sprawności fizycznej. Cały czas porusza się na wózku inwalidzkim. Jak doszło do urazu? 3 czerwca 2003 r. odbył się mecz szwedzkiej Elitserien między VMS Vetlanda, w której startował mieszkający obecnie w Krakowie wychowanek Stali i Rospiggarną Hallstavik. Przed ostatnim, XV biegiem doszło do sporu Polaka z menedżerem VMS Bo Wirebrandem, który zamierzał odesłać go do szatni. Ale nasz zawodnik uparł się, że chce jechać i nie dał się zbyć. W końcu Szwed ustąpił i pod prysznic wysłał Wiesława Jagusia. Oprócz Cegielskiego pod taśmą ustawili się Jonas Davidsson, Ales Dryml i Ryan Fisher. Zaraz po starcie pierwszy z nich lekko poszerzył tor jazdy, Czech i Amerykanin z konieczności zrobili to samo. "Cegła" był minimalnie z przodu, ale jadący obok Fisher zahaczył o jego maszynę. Polak próbował ratować się przed uderzeniem w "płot". Puścił motor, schował głowę i upadał. Sam wypadek nie wyglądał źle. Ot kraksa, jakich jest wiele na żużlowych torach. Cegielski miał jednak w tym momencie niewyobrażalnego pecha, bo motocykl Amerykanina z całym impetem trafił w jego plecy. - Pan Bóg miał jakiś cel, że tak się stało a nie inaczej. Może nie powinienem już jeździć - powiedział po latach żużlowiec w reportażu telewizyjnym.

Zobacz też: Wypadek "Rajkesa"

Następstwem wypadku było obrócenie dwunastego kręgu Krzysztofa o 180 stopni i paraliż dolnych kończyn. Opinia lekarzy brzmiała jak wyrok, ale młody, zdolny zawodnik (miał wtedy niespełna 24 lata), typowany na następcę samego Tomasza Golloba, do tego stopnia wierzył w rychły powrót do ścigania, że zapowiedział, że włosy zetnie dopiero, gdy do tego dojdzie. Do fryzjera trafił jednak znacznie szybciej, a marzenie spełnił dopiero kilka dni temu. Przez cały czas ciężko pracuje, by wrócić do sprawności. - Budzę się o 6 rano. O 7.30 pierwszy trening rehabilitacyjny, który trwa 1,5 godziny. To rozgrzewka. Później przez dwie godziny mam zajęcia w basenie i odnowę biologiczną. Około 14.30 kolejny trening - opowiada o swym dziennym grafiku "Cegła" w telewizyjnym wywiadzie. Postęp jest ogromny. W specjalnych stabilizatorach i z pomocą fizjoterapeuty Krzysztof może chodzić.

- Determinacja Krzysia jest godna podziwu. Jeszcze nigdy nie było chyba przypadku, aby ktokolwiek po takiej kontuzji wrócił na tor. On w to wierzył. Znam go z minitorów, to chłopak mocny psychiczne. Wielu ludzi, gdy dotyka ich wizja spędzenia reszty życia na wózku, załamuje się. On się nie poddał. Nie tylko cierpliwie przechodzi rehabilitację, ale odnalazł się też w roli komentatora sportowego. Znając jego upór, kto wie, czy nie dopnie swego i jeszcze pokaże się kibicom - mówi Bogusław Nowak, pierwszy trener Cegielskiego, tak samo jak on sparaliżowany po urazie kręgosłupa.

Po "występie" Cegielskiego, w internecie pojawił się demotywator pn. Determinacja nie zna granic. Kibice nie kryją podziwu dla byłego żużlowca. Stał się dla nich bohaterem na równi z Karolem Bieleckim - piłkarzem ręcznym, który wrócił do sportu, po tym jak podczas meczu stracił oko. - Widziałem chłopaka na Wandzie, jako, że ogromnym fanem "czarnego sportu" nie jestem, to nie miałem pojęcia, kim on jest. Wielki szacun, trzymam kciuki - napisał nowohucki. Zimkka dodał: - Byłem na torze, gdy wsiadał na motor, gdy przejechał kilka okrążeń. Po zjeździe widziałem na jego twarzy radość, jaką mu sprawiła ta jazda. Spełnianie marzeń jest cudowne, ale jeszcze więcej radość sprawia, gdy możesz patrzeć na kogoś, kto je właśnie spełnił.

Czy Cegielski wierzy w powrót do ligowej rywalizacji? - W następnym sezonie chcę trenować już regularnie. Powrót do zawodowstwa? Gdzieś tkwi taka myśl, ale dziś trudno oceniać, na ile jest to realne - mówi wicemistrz Polski z 2002 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska