W jednej ze starych chat skansenu w Ochli spotkaliśmy Martę Najdek z Wichowa. Porcjowała gołąbki z kaszy kukurydzianej. - To potrawa bukowińska - szybko wyjaśniła. Pani Marta do Polski przyjechała w 1946 r. Miała wtedy 10 lat. Do Bukowiny wróciła w 1993 r. - Poszłam do kościoła, w którym brałam Pierwszą Komunię i popłakałam się - wspomina. Dziś pani Marta kultywuje tradycje bukowińskie. - Potrawy i cała oprawa są po to, żeby pamiętać - mówi. Narzeka jednak, że młodzież nie garnie się do tradycji. - Jakoś tak nie chcą - mówi.
Impreza w skansenie w Ochli miała na celu pokazania tradycji bukowińskiej związanej z kukurydzą. - Na przykład kukurydza nabita na kij i opieczona nad ogniskiem. To doskonała potrwa - mówi Wiesława Biernacka ze Skansenu w Ochli, organizator niedzielnej imprezy.
Była też rewelacyjna zupa dyniowa ze śmietaną. Do tego niecodzienny deser. Pieczone jabłka. Zostały przygotowane w "duchówce", czyli tradycyjnym starym piecu.
Impreza w skansenie pokazała, że ludzie kiedyś jedli to, co sami wyhodowali lub wyrosło w ich ogródkach. - To taki nasz cykl. Właśnie przyszła pora na smaki jesieni - mówi W. Biernacka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?