Dramat rozegrał się w listopadzie ubiegłego roku w domu w Borowinie koło Szprotawy. Trwający w tym tygodniu proces został utajniony, o co wnioskowała obrona. Prokurator się nie sprzeciwiał.
W środę Mikołaj ponownie zasiadł w ławie oskarżonych. Kiedy zabił miał 19 lat.
Makabryczna zbrodnia pod Szprotawą. Syn przyznał się, że zabił siekierą rodziców
Przyjechał do zielonogórskiego sądu w asyście policji. Dużego mężczyznę prowadziło trzymajac pod pachami dwóch mundurowych. Ręce miał skute kajdankami, szedł ze spuszczoną głową. Na oczach miał mocno zaciągniętą czapkę. Ubrany w szary, szeroki sweter został szybko wprowadzony do sądowej sali...
- Niewinna, dziecięca twarz - mówili ze zdziwieniem ludzie, których mijał na korytarzu. Jak w takim chłopaku obudziła się bestia?
W listopadzie ubiegłego roku Mikołaj przyjechał do domu w Borowinie. Był już bardzo dobrym studentem pierwszego roku Politechniki Wrocławskiej, chciał zostać mechatronikiem. Przyjechał do domu aby porozmawiać z rodzicami na bardzo ważny dla niego temat. Zapewne usiadł z nimi do kolacji i wówczas powiedział... Co? Coś, czego oni nie byli w stanie zaakceptować.
Przynajmniej nie w chwili, gdy usłyszeli zwierzenia syna. To rekcja rodziców miała obudzić w chłopaku bestię. Zdenerwowany, rozżalony, wściekły poszedł do swojego pokoju, położył się. Nie zasnął. Z podwórka lub z komórki wziął siekierę. Czy przemyślał to, a może działał pod wpływem impulsu? Czy czekał, aż rodzice zasną? Z pewnością chciał ich zaskoczyć. Wszedł do ich sypialni. Podniósł siekierę w górę i obuchem zadał cios. Pierwszy, drugi, trzeci, kolejne...
Po wszystkim Mikołaj spakował swoje rzeczy osobiste. Potem zadzwonił na policję w Szprotawie. Powiedział, co zrobił i spokojnie czekał na patrol. Radiowóz przyjechał szybko. Po tym, co zobaczyli policjanci Mikołaj został zatrzymany. To najbardziej prawdopodobna relacja tragicznych wydarzeń. Z powodu utajnienia procesu opieramy się tylko na wcześniej zdobytych informacjach.
Pewne jest, że doszło do rodzinnej masakry.
- Widok był okropny. Wszędzie było pełno krwi. Ofiary miały zmasakrowane głowy. Chłopak musiał wpaść w szał, działał z potworną furią - mówią. Pokój wyglądał jak scenografia drastycznego horroru. Wszędzie krew.
Mikołaj natychmiast przyznał się do zamordowania rodziców. Prokurator Jacek Buśko z zielonogórskiej prokuratury okręgowej powiedział nam, że nie utrudniał śledztwa. Złożył również obszerne wyjaśnienia podczas przesłuchania. Nieoficjalnie wiemy, że powodem podwójnego mordu było nieporozumienie między ofiarami a synem. Prawdopodobnie nie chcieli zaakceptować uczuciowych wyborów syna.
Mikołaj B. został przebadany przez biegłych z dziedziny psychiatrii. To ważne w sprawie. Od ich opinii uzależniony był akt oskarżenia.
Biegli nie doszukali się jednak żadnej choroby psychicznej u chłopaka. Stwierdzili, że w chwili, kiedy mordował rodziców był świadomy swojego czynu. Doskonale wiedział, co robi. Został oskarżony o podwójne zabójstwo. Grozi mu kara od 25 lat do nawet dożywotniego więzienia.
Kiedy o zbrodni dowiedzieli się sąsiedzi nie mogli uwierzyć. Znali ofiary. To byli spokojni ludzie. Nie mieli wrogów. Trzymali się siebie i spoczęli obok siebie. Oskarżony nie sprawiał również żadnych kłopotów wychowawczych. Był dobrym dzieckiem, uzdolnionym artystycznie. Sąsiedzi mówili o nim "taki spokojny chłopak". A teraz resztę swojego życia może spędzić za kratkami.
Mikołaj już od kilku lat w rodzinnym domu był gościem. Po skończeniu nauki w III Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni poszedł na studia do Wrocławia. Dobrze radził sobie z dala od domu. Koledzy i koleżanki z sąsiedztwa określają go jako nadwrażliwca, samotnika. Nie utrzymywał kontaktów z rówieśnikami. Miał "swój świat".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?