Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w rodzinie. Kobieta zabiła byłego męża za to, że zabrał jej pieniądze przeznaczone na jedzenie dla dzieci

Małgorzata Dobrowolska [email protected]
fot. archiwum
- Mama zabiła tatusia, podziabała nożem - mówił roztrzęsiony 12-letni Szymon do babci i wujka. Widział, jak matka dźgnęła ojca, bo zabrał 14 złotych, za które chciała kupić dzieciom jedzenie.

Czytaj też: Nowosolanin kopał żonę tak mocno, że ją zabił

Był luty, niedziela, środek dnia w przygranicznej miejscowości. Beata nad ranem wróciła z imprezy walentynkowej. Wypiła tylko jednego drinka. Przed snem dała jeszcze jednemu z pięciorga dzieci antybiotyk. Gdy się obudziła, dzieciaków nie było, poszły do kościoła. Był za to Andrzej. Pijany. Niedaleko walała się butelka po winie.
Rozwiedli się kilka lat wcześniej, ale mieszkała u niego z dziećmi, nie miała gdzie się podziać. Pokłócili się, bo zabrał jej 14 zł, które zostawiła na jedzenie następnego dnia. W ręku trzymała nóż. Nie pamięta, jak zaatakowała Andrzeja. Tylko że stała przy wejściu do kuchni. A za nią ich syn Szymon, który zdążył wrócić z kościoła. Wyprowadził do przedpokoju młodsze rodzeństwo, żeby nie widziało awantury.
Były mąż opłukiwał nad zlewem zranioną dłoń. Potem już tylko leżał cały we krwi.
- Beata płakała. Przytuliła się do mnie i powiedziała, że zabiła Andrzeja za to, że zabrał jej pieniądze przeznaczone na chleb dla dzieci. Że był daleko od niej i uderzyła go nożem po rękach. Nie pamięta, jak to się stało, że zadała cios w okolice serca - wspominała koleżanka, która była u kobiety, gdy przyjechała policja.

Czytaj też: Mikołaj B. z Borowiny oskarżony o zabójstwo swoich rodziców

Nie chcieliśmy mieszkać z tatą

Beata i Andrzej byli razem od połowy lat 80. Po narodzinach pierworodnego syna wzięli ślub. Ona niepełnoletnia, więc zgodę wydał sąd. Potem pojawiły się kolejne dzieci. Jedno Andrzej przysposobił, bo pochodziło ze związku z innym mężczyzną. Wszystko było w porządku, dopóki nie zaczął pić. I bić. Beata mówiła, że zdarzało się, że szarpał dzieci. Obrażał córkę, syna nazywał złodziejem.
- Zaczęły się bezsenne noce. Miałam urojenia. Widziałam wiszące w mieszkaniu i na klatce schodowej widły i męża chodzącego z nożem wbitym w brzuch. Często słyszałam głosy: "zabij go, zabij" - opowiadała. Z tego powodu leczyła się psychiatrycznie. Po zabójstwie też przebywała na obserwacji. Biegli uznali, że jest drażliwa, pobudliwa, impulsywna, niestabilna i niedojrzała emocjonalnie.
- Z tego, co widziałem przez swoje drzwi, oboje często byli pijani - zeznawał sąsiad.
- Ja nie widziałam ich raczej pijanych. Za to ona jest wulgarna i kilka razy mi naubliżała. Jego widziałam parę razy zakrwawionego, ale zawsze twierdził, że sam to sobie zrobił - dodawała sąsiadka.

Czytaj też: Miała 18 lat i na imię Basia. Po 27 latach wpadł jej morderca

Zdarzało się, że Andrzej spał na klatce, bo Beata nie chciała wpuścić go do środka. Raz, gdy po pijaku gonił ją po ulicy, uderzyła go po głowie szpilką.
- Jakiś czas wcześniej ugodziła go nożem w rękę i jak mi mówił, celowała w serce, ale zdążył się osłonić. Byłem świadkiem kłótni, widziałem go z podbitym okiem - wspominał kolega zabitego.
- Był podejrzany o popełnienie czynu lubieżnego na córce i to jeden z powodów rozwodu, a nie to, że poznałam innego mężczyznę - broniła się Beata.
Wyprowadziła się z domu. Znalazła pracę. Dostawała też alimenty. Pragnęła z dziećmi spokojnego życia. Ale Andrzej często zjawiał się u nich pod wpływem alkoholu i prowokował awantury. Beacie odebrano alimenty, bo powiedział, że prowadzą wspólny dom. Znów u niego zamieszkała, bo nie miała gdzie się podziać.
- On pracował dorywczo i kiedy przynosił zakupy, robił awantury, że dzieci za dużo jedzą - zeznawała kobieta.
Dzieci podkreślały, że matka spędzała z nimi więcej czasu. Opiekowała się, bawiła. - Mama sprzedawała złoto, na przykład łańcuszek od babci, żebyśmy mieli co jeść. Nie chcieliśmy mieszkać z tatą, ale musieliśmy znów się do niego przeprowadzić - opowiadał Szymon.

Zwolniona za dobre sprawowanie

Za zabicie byłego męża Beata została skazana na osiem lat więzienia i osiem lat pozbawienia praw publicznych. W apelacji prokurator domagał się 15 lat. - Zabójstwo do 1 marca 1998 było zagrożone karą śmierci - argumentował.
Wyrok w sądzie pierwszej instancji zapadł jednak po tym terminie. Sąd Apelacyjny w Poznaniu podtrzymał decyzję Sądu Okręgowego w Gorzowie. W 2002 r. Beata została przedterminowo zwolniona za dobre sprawowanie. Mogła wrócić do dzieci, za którymi bardzo tęskniła.

PS Imiona bohaterów zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska